ilustracje: Magdalena Gardeła

Zbudujmy sobie maszynę do wzruszeń. Precyzyjną, niezawodną, bezbłędną. Jedno po drugim niech wzruszenia atakują umysł celnie jak kula źrenicę tarczy strzelniczej. Niech wzruszeń starczy dla wszystkich. Weźmy dowolne dane, formę, funkcję, środowisko, kulturę, uszy, oczy, serce, umysł i połączmy je siecią zależności, piękną jak sieć neuronów, a uzyskamy mechanizm, który jest w stanie poruszyć wszystko: od najmniejszej komórki w tkance po całe społeczności, miasta, ustroje, cywilizacje, siły przyrody.

Mechanizm maszynowy, logiczny wykres funkcji w ruchu pozostaje jedną z najpłodniejszych metafor modernistycznej (awangardowej zwłaszcza) estetyki. Nie chce się tego powtarzać, stwierdzenie wydaje się przecież truizmem. Ale powtórzmy. Skoro maszyna służy  masowej produkcji rzeczy standardowych, dlaczego nie powielać taśmowo wystandaryzowanych poglądów o niej? Mamy więc przed sobą modernistyczne wizje maszyny: hymny na cześć maszyny, wiersze wykresy-maszyn, rzeźby wykresy zależności przestrzennych. Maszyna to wszystko, co nam się podoba: samochód, samolot, Partenon. Wszystko, co nam się nie podoba maszyną nie jest: gipsowe stiuki, ornamenty, dachy mansardowe, stare meble i obrazy, które opowiadają historie. Maszyną jest w tym przypadku przede wszystkim dzieło sztuki, które wytwarza wibracje w otaczającej je przestrzeni, które to z kolei uderzają w inną maszynę: biomaszynę zwaną człowiekiem.

Jako przedmiot artystycznych fascynacji epoki trzeba sobie wyobrazić oczywiście wielką, ciężką, buchającą parą, żeliwną maszynę z początku wieku XX. Ta maszyna jest logiczna i precyzyjna, ale też potężna, rewolucyjna (zburzyła stary porządek świata), jest fascynująca, piękna, sprawna, ale też na swój sposób niebezpieczna i nieprzewidywalna. Jest najbardziej wyrafinowanym wytworem cywilizacji, ale pozostaje na swój sposób brutalna i barbarzyńska. Tworzy ciekawy paradoks – wyrafinowany wytwór kultury jest jednocześnie zjawiskiem uważanym za jej brutalne przeciwieństwo. Maszynowo uruchamiane piękno przestaje być doznaniem jednostkowym, szlachetnym, wymagającym specjalnych studiów, przygotowań i delikatnej wrażliwości. Stąd obraz maszyny pozostaje prowokacyjny i ambiwalentny. Mamy zatem w sztuce awangardowej także  anty-maszyny, maszyny-błędy, tak jak mamy anty-dzieła sztuki, gesty samozniszczenia i negacji. Maszyna może być zarówno obrazem logiki i porządku, jak i mechanizmów tajemniczych i niezbadanych, pozostających poza matematyczną logiką znanego świata.

„Maszyna do wzruszeń. Brutalny epitet estetyki puryzmu. Aby móc przeanalizować nowoczesny wysiłek, mówimy o maszynie do wzruszeń, to znaczy, że elementy fizyczne, pierwotne, są wystarczające, aby zadowolić oko, wystarczająco dobrze dobrane, jasno wyłożone, aby ustalić relacje, które cieszą intelekt. Oto reprezentacja naturalnego faktu rozwinięta odpowiednio, aby móc oddalić na drugi plan kwestie ikonografii i nadać pełne znaczenie elementom plastycznym, które są emotywnymi narzędziami dzieła sztuki”1.

Tak definiuje architekturę Le Corbusier. Epitet maszynowy jest zdaniem papieża modernizmu „brutalny”, jego składniki „fizyczne” i „pierwotne” oparte na „naturalnych faktach”, ale ich oddziaływanie należy do świata delikatnych odczuć estetycznych, w których elementy plastyczne, uderzając w oko, docierają do odczuwającego emocje intelektu. Intelektualne emocje nie powinny być oczywiście nadto nieokrzesane, jak dzikie porywy serca wzbudzane przez pozbawione filtra estetyki zjawiska natury. Emouvoir (wzruszać) jest pojęciem zaczerpniętym z osiemnastowiecznej teorii architektury (używał go wówczas Boullée) i – jak w wielu miejscach zaznacza Le Corbusier – jest efektem oddziaływania dzieła bliskiego klasycznej estetyce: prostego, logicznego, opartego o jasne i precyzyjne stosunki form. Najlepiej by było to dzieło abstrakcyjne – relacje pomiędzy dziełem i odczuwającym jego oddziaływanie umysłem są w tym przypadku sprowadzone do modelowych zależności. Najłatwiejsze do uchwycenia i wystandaryzowania.

Jednak nawet w tej niegroźnej metaforze, która pozostaje wyłącznie kulturową figurą, czai się niepokój, który zamienia ją właśnie w „brutalny epitet”. Dzieło-maszyna porusza człowieka-maszynę w sposób mechaniczny i typowy. Da się przewidzieć, obliczyć i uwarunkować. Jako taka, emocja maszynowa wydaje się zaprzeczeniem podstawowych ludzkich wartości: subiektywizmu, indywidualnej reakcji i wrażliwości. Boimy się tego porządku, obawiamy się, że mógłby się okazać prawdziwy, ale boimy się także, że nie jest on prawdą, że logiczny mechanizm odczuwania wzruszeń to tylko złudzenie, za którym kryje się niemożliwy do opanowania chaos. Pozostająca na usługach człowieka maszyna któregoś dnia zbuntuje się przeciw sztucznemu uporządkowaniu i zacznie wytwarzać własne, złowrogie mechanizmy i alternatywne logiki. Ten niepokój czai się w posuniętej do skrajności apologii racjonalizmu, w której to intelektualna refleksja jest tożsama z najsilniejszą emocją. Myśl jest najmocniejszym odczuciem. Dziś możemy być niemal pewni, że racjonalizm awangardy jest racjonalizmem gwałtownych odczuć i neurotycznych gestów. Że niezachwiana pewność jest podszyta strachem. Że za skrajnym porządkiem tych schematów kryje się ich dadaistyczny nieporządek, tak jak w każdej maszynie czai się usterka.

Przedstawiony obok diagram jest niewinną zabawą w produkcję maszyny do wzruszeń, w której argumentacja dotycząca oddziaływania dzieła sztuki i wytwarzanych przez niego fizycznych zjawisk w przestrzeni (wibracji i rytmów) zaczerpnięta została z tekstów artystów awangardowych (przede wszystkim z systemu estetycznego Le Corbusiera). Doznania form pobudzają do odczuwania przeżyć estetycznych, atakujących różne części ciała człowieka. Diagram to jedna z najczęściej przywoływanych figur modernistycznej argumentacji. Relacje są tu nieodzowne i proste. W efektywny sposób upraszczają cały złożony mechanizm myślenia i odczuwania, relację pomiędzy siłami natury a mocą ludzkich wyobrażeń mitów i lęków. W tym systemie, jak w każdym innym, czai się destrukcyjny błąd. I właśnie dlatego są one tak bardzo pociągające i wciąż nam bliskie.

ARCHITEKTURA to sztuka w pełnym tego słowa znaczeniu, która osiąga stan platońskiej wzniosłości, to matematyczny porządek, abstrakcja, dostrzeganie harmonii w poruszających relacjach. Oto CEL architektury!

Le Corbusier, Le Corbusier, W stronę architektury, przeł. T. Swoboda, Centrum Architektury: Warszawa 2012, s. 150–151.

Kolory to klawisze pianina, oczy to młoteczki, dusza jest samym pianinem, z licznymi strunami, które zaczynają wibrować.

Wassily Kandinsky O pierwiastku duchowym w sztuce

Architektura to przemyślana, bezbłędna wspaniała gra brył w świetle. Nasze oczy zostały stworzone do oglądania form w świetle; światła i cienie ujawniają kształty; sześciany, stożki, kule, walce i piramidy to wielkie, podstawowe formy doskonale ujawniane przez światło; ich obraz w niej jest jasny, namacalny, wolny od dwuznaczności. Właśnie dlatego są to piękne kształty, najpiękniejsze. Wszyscy są zgodni co do tego, dziecko, dzikus i metafizyk. To podstawa sztuk plastycznych.

Le Corbusier, W stronę architektury, przeł. T. Swoboda, Centrum Architektury: Warszawa 2012, s. 80.

Architektoniczna abstrakcja ma tę szczególną, wspaniałą cechę, że zakorzeniając się w nagim fakcie, uduchowia go, gdyż nagi fakt nie jest niczym innym jak materializacją, symbolem możliwej idei. Nagi fakt należy do idei dopiero dzięki narzuconemu przez nas porządkowi. Emocje, jakie wzbudza architektura, biorą się z nieuchronnych, nieodpartych, fizycznych uwarunkowań, dziś zapomnianych.

Le Corbusier, W stronę architektury, przeł. T. Swoboda, Centrum Architektury, Warszawa 2012, s. 79–80.

U stóp cnót plastyki, czystości, jedności i prawdy leży pokonana natura. Na próżno napina łuk tęczy, tętnią pory roku, tłum istot pędzi ku śmierci; wiedza rozkłada i składa z powrotem to, co istnieje, światy umykają na zawsze naszym pojęciom, ulotne nasze wyobrażenia powtarzają się lub wskrzeszają własną nieświadomość, zaś barwy, wonie i wzbudzone odgłosy dziwią nas, by wnet zniknąć z królestwa natury.

Guilliaume Apollinaire, Kubiści czyli rozważania estetyczne, Kraków: Wydawnicwto Literackie 1959,  s. 7

 

Materia świata zewnętrznego i materia ciała ludzkiego znajdują się w stanie ciągłego, wzajemnego oddziaływania; oddziaływanie to można wymierzyć i sprawdzić.

Władysław Strzemiński, Teoria widzenia, red. Iwona Luba,  Łódź: Muzeum Sztuki w Łodzi, 2016, s. 215

[…] wibrująca w nas płyta rezonansowa jest naszym kryterium harmonii. To właśnie oś, na której człowiek pozostaje w zgodzie z naturą i być może z wszechświatem – oś konstrukcyjna tożsama z tą, na której są rozmieszczone wszystkie zjawiska i obiekty natury; ta oś sugeruje, że istnieje we wszechświecie pewnie jednolity zamysł, że u jego źródeł stoi jakiś spójny zamiar. Z osi tej wynikają również prawa fizyki, a jeśli rozumiemy (i kochamy) naukę i jej dzieła, to tylko dzięki świadomości, że wywodzą się z tego pierwotnego zamysłu.

Le Corbusier, W stronę architektury, przeł. T. Swoboda, Centrum Architektury: Warszawa 2012,  s. 229, 234.

Uniwersum naszych oczu spoczywa na płaszczyźnie ograniczonej horyzontem. Twarz zwrócona do nieba. Ogarnijmy myślą przestrzeń dotąd niepojętą, nieuchwytną. Odpocząć, położyć się, umrzeć-zasnąć. Znów jestem głupcem. Ale jednak stanąłem prosto! Ponieważ jesteś wyprostowany, oto ty, gotowy do działania. Wyprostowany na płaszczyźnie ziemi rzeczy uchwytnych, podpisałeś z naturą pakt solidarności: to kąt prosty. Prosto przed morzem, pionowy, oto stoisz na nogach.

Le Corbusier, Poemat Plansze. Poematu wraz z tekstami Le Corbusiera dostępne na stronie: www.fondationlecorbusier.fr (dostęp: 20.12.2015).

Nie masujcie oka zawsze w tym samym kierunku, bo się zmęczy; stosujcie płodozmian widoków, dzięki którym spacer nie znuży was i nie uśpi. Za okiem znajduje się ten zręczny, śmiały, płodny, twórczy, logiczny i szlachetny organ: umysł.

To, co postawicie przed okiem, będzie źródłem radości. Wielorakiej radości: to całe doświadczenie człowieka rozsiane po wszystkich jego zdolnościach. Co za żniwo!

Le Corbusier, Urbanistyka, przeł. T. Swoboda, Centrum Architektury: Warszawa 2015, s. 90.

To, co możemy z tego wydedukować, wywnioskować, to, co nasz umysł jest w stanie wznieść w ramach systemu, który jest nasz, który jest tworem ludzkim, to dzieło sztuki – we wszystkich dziedzinach. Z jednej strony natura, stożek obszernie otwarty na nieskończoność. Jego szczyt nas przebija, jej zawartość rozlewa się na nas.

Po drugiej stronie pojawia się inny stożek, otwierający się także w stronę nieskończoności: dzieło ludzkie.

Pomiędzy tymi dwoma stożkami, w miejscu ich rozchodzenia się, jest człowiek. Człowiek, który postrzega, i człowiek, który poznaje: człowiek medium.

Le Corbusier, La Ville radieuse: éléments d’une doctrine d’urbanisme pour l’équipement de la civilisation machiniste, Paris: Vincent, Fréal & Cie, 1964, s. 83 (przeł. D.J.).

Wydaje się, że prawo ciążenia rozwiązuje dla nas konflikt sił i utrzymuje świat w równowadze; dzięki niej mamy pion. Na horyzoncie zarysowuje się linia pozioma, ślad transcendentalnego planu bezruchu. Linia pionowa tworzy z poziomą kąty proste. Jest tylko jedna linia pionowa i jedna pozioma: to dwa stałe elementy. Kąt prosty jest jakby częścią sił, które utrzymują świat w równowadze.

Le Corbusier, Urbanistyka, przeł. T. Swoboda, Centrum Architektury: Warszawa 2015, s. 52.

„Architektura, opierająca się na plastycznych emocjach, musi w swojej dziedzinie RÓWNIEŻ ZACZĄĆ OD SAMEGO POCZĄTKU I STOSOWAĆ ELEMENTY MOGĄCE PORUSZYĆ NASZE ZMYSŁY, ZASPOKOIĆ NASZE WIZUALNE PRAGNIENIA i ułożyć je w taki sposób, BY ICH WIDOK WYRAŹNIE PORUSZYŁ NAS finezją lub brutalnością, zgiełkiem bądź spokojem, obojętnością bądź zaangażowaniem: chodzi tu o elementy plastyczne, formy, które nasze oczy wyraźnie widzą, zaś umysł potrafi zmierzyć. Formy surowe lub subtelne, sztywne lub giętkie, fizjologicznie oddziałują na nasze zmysły (kula, sześcian, walec, poziom, pion, skos itd.), wstrząsając nimi. W takim stanie poruszenia docierają do nas nie tylko gwałtowne doznania: rodzą się pewne relacje działające na świadomość i wprawiające nas w stan rozkoszy (zgodność z prawami wszechświata, którym są podporządkowane nasze czyny i którym podlegamy my sami), w których człowiek w pełni korzysta ze swoich możliwości wspominania, analizowania, rozumowania i tworzenia.

Le Corbusier, W stronę architektury, przeł. T. Swoboda, Centrum Architektury: Warszawa 2012,  s. 71.