Z OPISU PROJEKTANTÓW:

„Klopsztanga – trzepak reaktywacja” to instalacja mająca w sposób realny rehabilitować przedmiot, nadawać mu nowe znaczenia i zastosowania. Projekt stara się przywrócić przestrzeni publicznej urządzenie, którego podstawową funkcją niegdyś było trzepanie dywanów. Ten zwykły, na pierwszy rzut oka, stalowy przedmiot – zielony, czerwony, często zardzewiały – to także bramka, huśtawka, plac zabaw, miejsce spotkań i rozmów… rzeczywista przestrzeń publiczna sprzed trzydziestu lat. Stawiane często w pobliżu placyków gospodarczych klopsztangi były kreatywnym polem dla rozwoju dziecięcej wyobraźni i inspirującym, motywującym do działań miejscem zawierania pierwszych znajomości. Naszą intencją jest chęć przywrócenia choć na chwilę świetności temu dziwacznemu zjawisku. Instalacja ma animować, inspirować i kształtować naszą przestrzeń: nie portalowo-facebookową, ale tę prawdziwą – miejską.

Projekt „Klopsztanga” to również rehabilitacja językowa. Niemiecko brzmiąca nazwa może drażnić brakiem politycznej poprawności. To słowo należy jednak do gwary śląskiej, która ginie wraz z odchodzącymi przedmiotami, zabierając z sobą część kultury, za której przekazanie odpowiadamy przed nowym pokoleniem.

Obok wskrzeszenia samego zjawiska klopsztangi projekt promuje nowe formy jej wykorzystania lub wprowadza różnorodne ulepszenia, które urozmaicają formę urządzenia, podkreślając jednocześnie społeczną funkcję przedmiotu (a tym samym całego projektu). Przykładem jest owinięcie trzepaka skórzaną owijką (na wzór kierownicy kolarzówki), zbliżające trzepak charakterem do sprzętów sportowych czy nawet, przewrotnie, do skórzanego miękkiego fotela. Inna propozycja to zamocowanie paska parcianego w połowie wysokości urządzenia, jako dodatkowego oparcia.

Zaletą projektu jest, naszym zdaniem, jego otwartość na nowe interpretacje funkcji i sposobu użytkowania trzepaka. Społeczna rola klopsztangi nie zawęża się tylko do przywoływania echa przeszłości; jest także subtelną alternatywą dla portali społecznościowych, podejmuje bowiem próbę odciągnięcia młodego pokolenia od wirtualnego świata w stronę spotkań tête à tête, bez barier i kamuflażu.

Projekt „Klopsztanga” ruszył wraz z otwarciem OFF Festiwalu w 2011 roku. Dzięki współpracy z Arturem Rojkiem i programem Europejska Stolica Kultury, na terenie Doliny Trzech Stawów w Katowicach (a dokładnie na obszarze kilkunastu metrów parku) postawiono kilkanaście klopsztang obok siebie. Reakcję odbiorców utrwaliła dokumentacja fotograficzna. Młodzi, czasem nawet dzieci, starsi – wszyscy kręcili koziołki, wspinali się na klopsztangi, siadali na nich, stali, a przede wszystkim byli z sobą w interakcji.

Trzepakowa inicjatywa nie kończy się wraz z festiwalem. Projektowi towarzyszy inauguracja strony internetowej  www.klopsztanga.pl, będącej równocześnie formą bloga i forum, gdzie każdy może dodać swoje zdjęcie klopsztangi i podzielić się historią związaną z trzepakiem, a także zaproponować nowe miejsce, w którym można go postawić czy też nowy sposób jego wykorzystania. Akcja objęła już swoim zasięgiem takie miasta, jak Katowice i Bytom, gdzie kolejne, pojawiające się w wybranych miejscach klopsztangowe grupy zaczynają oddziaływać na przestrzeń publiczną, tak by stała się ona miejscem spotkań, a sam przedmiot – inspiracją do jego aktywnej animacji.

TRZEPAK SPOŁECZNY

DOROTA LEŚNIAK-RYCHLAK: „Klopsztanga” zaczęła swój byt na OFF Festiwalu. Jak wygląda jej życie pofestiwalowe? Czy zagnieździła się też w śląskiej zwyczajności?

PRZEMO ŁUKASIK: To życie jest trudne, bo inicjatywa polegająca na reaktywacji klopsztangi nie została jeszcze podjęta na przykład przez gminy. Rozesłaliśmy do wszystkich gmin śląskich kilkanaście listów opisujących projekt, nie mamy jeszcze odpowiedzi. Jedynie Park Kultury i Wypoczynku w Chorzowie podjął się postawienia kilku trzepaków.

D.L.-R.: Na czym wam najbardziej zależy? Jak wyobrażacie sobie takie normalne funkcjonowanie?

P.Ł.: Zależy nam na powszechnej reanimacji tego przedmiotu, który nie będzie już pełnił swojej podstawowej funkcji. Właściwie sam nie wiem, jaka ona była, bo trzepanie dywanów było tylko częścią właściwego życia tego przedmiotu… Chcemy, aby nadal nas te cztery rury inspirowały do działań, aby były alternatywą dla ławki, placu zabaw.

D.L.-R.: W jakich kontekstach powinny się znowu pojawić? Powrót do trzepania jest przecież niemożliwy. W jakim otoczeniu? Na śląskich podwórkach?

P.Ł.: Tu jestem bardzo otwarty… Kiedyś, kiedy byliśmy młodzi, spontanicznie wymyślaliśmy różne zastosowania. To, co najbardziej wartościowe w tym przedmiocie, to nieskończona liczba jego zastosowań. Jego prosta forma inspirowała nas do ich szukania i myślę, że nadal może inspirować. A jeszcze bardziej chyba nasze dzieci, które może nie miały okazji jej widzieć.

D.L.-R.: Ale gdyby to od ciebie zależało, gdzie byś je umieścił?

P.Ł: Klopsztanga to dla mnie przedmiot – mebel miejski, którego najlepszym środowiskiem będzie przestrzeń publiczna. Umieszczać je można wszędzie: na skwerach, typowych terenach wypoczynkowych, w parkach, ale i na podwórkach. Sami postawiliśmy dwie na dziedzińcu naszej pracowni.

D.L.-R.: Dopytuję cię o konkretne miejsca… W projekcie opisujecie klopsztangę w duecie z hasiokiem [śmietnikiem – przyp. red.], i to jest też wspomnienie mojego dzieciństwa (choć nie spędziłam go na Śląsku). Park nie wydaje się już tak naturalnym kontekstem… Czy trzepak nie staje się wtedy tylko gadżetem? Na dodatek bezdźwięcznym…

P.Ł.: Dotychczas klopsztanga zawsze towarzyszyła śmietnikowi – to nierozłączny duet. Dziś ten przedmiot musi poszukać innych kontekstów, innych zastosowań. Wyparty przez odkurzacz piorący, dalej może być siedziskiem, miejscem spotkań, przystankiem dla rowerów, alternatywnym placem zabaw.

D.L.-R.: Na czym opierasz przekonanie, że musi? Może powinien odejść do lamusa? (Tu wcielam się trochę w rolę adwokata diabła). Może powinny się pojawiać nowe przedmioty, właściwe dla współczesności? Wyczuwam w tym projekcie rys, który bazuje na nostalgii… Myślisz, że to dobre tworzywo potencjalnej wspólnoty? Klopsztangowej…

P.Ł.: Nostalgia… oczywiście, że to forma powrotu do przeszłości. Często jesteśmy zmuszeni podejmować decyzję o wyburzeniu budynków i zawsze, zanim podejmę taką decyzję, zastanawiam się, czy nie ma szans na życie starego w nowym świecie, z nowymi wnętrznościami.

D.L.-R.: Językowy aspekt projektu, o którym wspominasz, jest szczególnie interesujący… Jak ludzie reagują na powrót tego słowa?

P.Ł.: Klopsztanga to również próba przywrócenia tego śląskiego słowa, które skutecznie już teraz znikło, wraz z wycinanymi trzepakami! Moi synowie nie wiedzą, co to znaczy, a ja nie wiem, jak im wytłumaczyć coś, czego nie mogę już pokazać. Ci, którzy znają to słowo, cieszą się, że wraca, a ci, którzy nigdy go nie używali, chętnie bawią się w jego rozwikłanie. To jest moim zdaniem nienatrętna próba przywrócenia słowa żywej gwarze.

D.L.-R.: W opisie projektu wspominacie o chęci odtworzenia społecznych relacji z tamtych czasów. Czy to się w jakiś sposób udało tam, gdzie postawiliście klopsztangi?

P.Ł.: Mam takie wrażenie. Kiedy widziałem, jak podczas OFF Festivalu ludzie jak dzieci bawili się na nowo tym przedmiotem, kiedy dziś po festiwalu w typowy dzień ludzie wiążą sobie rolki, siedząc na środkowej rurce trzepaka, kiedy piją kolę i rozmawiają, a ich dzieci kręcą fikołki, to myślę, że nasza interwencja nie była wymuszona, a klopsztanga szybko na nowo zasymilowała się z przestrzenią publiczną.