Rozpoczęte siedemdziesiąt lat temu na gruzach Warszawy rekonstrukcja, przebudowa i kreacja konserwatorska na wielką skalę są dziś przedmiotem konfliktu dotyczącego oceny dorobku architektonicznego PRL. Paradoks polega na tym, że w ogniu dyskusji nie znalazły się dziś Stare Miasto czy ulica Nowy Świat, a więc główne obszary odbudowy – w debacie pojawiły się te części miasta, które z różnych względów odbudowie nie podlegały, a więc pominięte przez planistów i konserwatorów pozostałości miasta dziewiętnastowiecznego.

Dzisiejsze kontrowersje wokół różnych aspektów odbudowy stanowiły punkt wyjścia dla wystawy Spór o odbudowę zorganizowanej przez Muzeum Warszawy i Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, której byłem współkuratorem1. Ekspozycja prezentowała dynamikę planowania miasta zniszczonego podczas II wojny światowej. W kręgach architektów i wśród powracających do miasta w 1945 roku mieszkańców dyskutowano o tym, jak żyć i mieszkać w przyszłości. Przede wszystkim jednak starano się rozwiązać podstawowe problemy bytowe, które i dziś musiałyby poprzedzić inne sprawy, w tym kwestie odbudowy zabytków.

Zeszłoroczna wystawa, jak i wiele innych inicjatyw, wpisuje się w szerszy prąd ożywionego zainteresowania historią architektury zaraz po wojnie. Jak piszą w zaproszeniu do warsztatów na temat odbudowy Warszawy historyczki architektury Agnieszka Zabłocka‑Kos i Małgorzata Popiołek.

Zarówno w dyskursie naukowym, jak i popularno‑naukowym analiza odbudowy Warszawy prowadzona była do tej pory przede wszystkim przez historyków, którzy pod kątem swoich zainteresowań badawczych, skupiali się głównie na jej polityczno‑organizacyjnych aspektach. Dopiero od niedawna dyskusja na temat miasta po 1945 roku przybrała bardziej zróżnicowany charakter, uwzględniając w znaczniejszym stopniu jej aspekty architektoniczno‑teoretyczne2.

Jednak w niedawnych odsłonach dyskusji o odbudowie najgłośniej słychać było konserwatywnych miłośników dziewiętnastowiecznych kamienic idealizujących obraz miasta sprzed zniszczenia. Co więcej, wiele varsavianistycznych wydarzeń o popularyzatorskim charakterze budowało obraz negatywnego wkładu odbudowy w kształt dzisiejszej Warszawy, stawiając wyżej jej wcześniejszy, przedwojenny kształt. Przykładem jest Park Miniatur w Banku Landaua prezentujący makiety przedwojennych kamienic. Według jego twórców Warszawa dziewiętnastowieczna górowała nad dzisiejszą, odbudowaną i rozbudowaną. Portal warszawa1939.pl, założony w 2001 roku, stał się popularny dzięki publikowaniu materiałów fotograficznych i ciekawostek na temat nieistniejących już ulic i budynków, film Warszawa 1935, wprowadzony na ekrany kin w 2013 roku, przedstawiał zaś obraz miasta sprzed wojny jako idealnej, spójnej przestrzeni. Dużo wcześniej paradoks odbudowy, która w wielu miejscach zrywała z historyczną zabudową i urbanistyką, stał się kanwą serii artykułów Jerzego S. Majewskiego w „Gazecie Wyborczej”. W ostatnich latach powstały też grupy walczące o rekonstrukcję różnych przedwojennych budowli, przede wszystkim pałacu Saskiego, czym zajmuje się Stowarzyszenie „Saski 2018”. Na jego stronie możemy przeczytać: „Opowiadamy się za odbudową historycznych budynków w kształcie sprzed wybuchu II wojny światowej”3. Opis działalności stowarzyszenia poprzedza sugestywny cytat z legendarnego historyka sztuki i muzeologa Stanisława Lorentza:

Taka już jest historia Polski: budujemy i zbieramy, burzą nam i rabują, odbudowujemy i znowu zbieramy, znów nam burzą i kradną – i naszym obowiązkiem narodowym jest zawsze znowu odbudowywać i gromadzić, bo inaczej przestaniemy istnieć.

Dramatyczny wydźwięk treści strony internetowej stowarzyszenia nie pozostawiał miejsca na choćby cień podejrzenia, że apel o odbudowę pałacu nie miał uzasadnionych naukowo konserwatorskich podstaw, ale był idee fixe niewielkiej grupy miłośników przedwojennej Warszawy.

W czasie kolejnych rocznic wydarzeń 1945 roku, przed rokiem i dziesięć lat temu, pojawiły się daleko bardziej radykalne stanowiska. Określenia „porażka” i „skazanie na kilof” dotyczące odbudowy Warszawy brzmiały dźwięcznie w artykułach prasowych, na wystawach i publicznych spotkaniach. Były punktem widzenia promowanym chociażby przez miłośników kamienic z Zespołu Opiekunów Kulturowego Dziedzictwa Warszawy, którzy w 2005 roku pisali:

Biuro Odbudowy Stolicy wyburzając ocalałe po wojnie kamienice, de facto kontynuowało rozpoczęte przez Niemców zrównywanie stolicy z ziemią i pozbawiło ją historyczno‑kulturowej tożsamości4.

Oczekiwania miłośników kamienic zostały jasno wyartykułowane: należało odbudować budynki w całości, na podstawie archiwalnych fotografii przedstawiających ich elewacje frontowe. I jaka szkoda, że nie zrobiono tego od razu, w okolicach 1945 roku, powołując się na wyimaginowane inżynierskie trudności. Pewnie dlatego varsavianista Janusz Sudecki nazwał w 2015 roku powojenną odbudowę „miastobójstwem za parawanem technicznych uzasadnień”. Zdaniem Sujeckiego Wydział Urbanistyki BOS, kierowany przez Wacława Ostrowskiego, zamierzał

przekształcić Warszawę w przestrzeń nie mającą nic wspólnego z miastem. […] Proponowano twór sztuczny i całkowicie odhumanizowany, przestrzeń pozbawioną historii oraz kulturowej tożsamości. Takie „nowe otoczenie” znakomicie nadawało się do kształtowania całkowicie indoktrynowanego społeczeństwa, formowanego zgodnie z wytycznymi stalinowskiego totalitaryzmu5.

Żaden z podobnych projektów nie odnosił się do faktu, że dzisiejsze zainteresowanie varsavianistów kamienicami w tajemniczy sposób splotło się z mechanizmami tak zwanej „dzikiej reprywatyzacji”, traktującymi owe budynki jako wielce pożądany towar na rynku nieruchomości. Odtwarzający jedną ręką piękno „małego Paryża” handlarze roszczeń i deweloperzy, drugą gentryfikują i rujnują dostępne dla najuboższych mieszkalnictwo komunalne. Mieszkania dostępne dla tysięcy lokatorów, często odbudowywane ich własnym wysiłkiem, rzadko kiedy były pokazywane jako osiągnięcie odbudowy, mającej też oddolny i społeczny, masowy wymiar.

Protest wokół uproszczeń narosłych na temat powojennej pracy architektów wystosowało w 2015 roku Towarzystwo Urbanistów Polskich. Zdaniem jego członków podtrzymanie tezy o tym, że z powodów ideologicznych kierownictwo BOS‑u doprowadziło do wyburzenia wielu kamienic nadających się do odbudowy, redukuje społeczny przekaz o odbudowie Warszawy do tego jednego kontrowersyjnego zagadnienia, wyrwanego z kontekstu urbanistycznych, społecznych i ekonomicznych uwarunkowań tamtych lat:

Nazwanie zaś odbudowy niemal doszczętnie zniszczonej przez Niemców Warszawy „miastobójstwem” jest co najmniej niestosownością, obrażającą pamięć o licznych architektach i urbanistach związanych z BOS‑em6.

W dalszej argumentacji członkowie Towarzystwa wskazywali zasadność powoływania się na badania w celu konfrontowania różnych opinii i sądów.

Z uproszczonymi sądami na temat Warszawy międzywojennej polemizuje kilku współczesnych autorów. Historyk Błażej Brzostek w książce Paryże innej Europy mierzy się z mitem „małego Paryża”. Warszawa przez wieki znajdowała się jego zdaniem w niedookreślonej przestrzeni między Wschodem a Zachodem. To, co ją wyróżniało w połowie XX wieku, to:

rekonstrukcja starej Warszawy, przywracająca miastu historyczną sylwetę. Odtworzenie szeregu kościołów pozostawało w sprzeczności z moskiewskim ikonoklazmem, a miało lokalnie wielkie znaczenie legitymizacyjne. Tę część wielkiego projektu niemal udało się zrealizować7.

Tymek Borowski, Gruz nad Warszawą – wizualizacja 18 000 000 metrów sześciennych gruzu, który pozostał w Warszawie po zakończeniu wojny (fot. pap/paweł brzeziński)

Tymek Borowski, Gruz nad Warszawą – wizualizacja (fot. pap/paweł brzeziński)

Reportażysta Filip Springer w książce 13 pięter o czasie działalności Biura Odbudowy Stolicy nie wspomina wprawdzie wcale, ale rysuje przejmujący obraz skrajnych warunków mieszkaniowych międzywojnia, które dla powojennych architektów były punktem odniesienia. Głód mieszkaniowy i brak podstawowych wygód jako doświadczenie milionów Polaków – to opis realiów dwudziestolecia.

Podobnie, w porównaniu do Warszawy okresu międzywojennego, widział Biuro Odbudowy Stolicy architekt Bogdan Wyporek, który w sporze o odbudowę stanął po stronie swoich nauczycieli, architektów oglądających morze ruin w styczniu 1945 roku. Wyporek wielokrotnie podkreślał, że zazwyczaj inżynierowie i architekci biorą pod uwagę też względy techniczne a nie tylko tęsknotę za Warszawą z 1939 roku:

Całe doświadczenie polskie i europejskie wykazuje, że odbudowa budynków, w których ocalały tylko ściany zewnętrzne, jest przedsięwzięciem najkosztowniejszym, najtrudniejszym i najniebezpieczniejszym. W takiej sytuacji, nawet dzisiaj, przy użyciu najnowszych technik budowlanych, z reguły rozbiera się ocalałe mury i odtwarza w procesie odbudowy […]8.

Wyporek argumentował dalej, że zarzut rozbiórki, czyli „skazania na kilof”, dotyczy wypalonych lub częściowo zniszczonych zespołów typowych warszawskich kamienic czynszowych z przełomu XIX i XX wieku, a więc budynków, które w ówczesnym stanie debaty konserwatorskiej nie miały wysokiego statusu.

Wobec jakich budynków i w jakim kontekście stawiano fundamentalne pytanie: a jeśli odbudowywać, to co? Za rekonstrukcją całości lub większości zniszczonej wojną zabudowy optował konserwator Jan Zachwatowicz. W praktyce jednak na czoło odbudowy wysunęły się zabytki Starego Miasta. Ich rekonstrukcję wspierały badania zainicjowanej przez Stanisława Żaryna Komisji Badań Dawnej Warszawy. Architekci‑konserwatorzy odbudowę pomników kultury od fundamentów uzasadniali koniecznością edukacji przyszłych pokoleń. Inni rekonstrukcji zabytków przeciwstawiali konieczność nowych inwestycji. Wytaczali argumenty związane z wysokimi kosztami prac nad zabytkami, a nawet podważali wartość zabytkową wielu ocalałych budynków. Nie uważali za wartej ratowania ciasnej zabudowy dziewiętnastowiecznej. Stylów przełomu wieków, wciąż zbyt świeżych, w ogóle nie uznawano za zabytkowe. Uważano, że nie powinny podlegać ochronie. Za priorytet uchodziło zapewnienie stolicy możliwości logicznego rozwoju. W jaskrawej sprzeczności z nim stało przeludnione przedwojenne Śródmieście.

To stanowisko wzmocniły badania Piotra Majewskiego, który w pracy Ideologia i konserwacja poruszył kwestię dyskusji wokół doktryn konserwatorskich i naświetlił powody odchodzenia od nich w przypadku Warszawy. Zespół Starego Miasta, przywoływany zawsze w tym kontekście, nie był ścisłą rekonstrukcją, ale, jak pisał Andrzej Tomaszewski,

tworem swojego czasu, nie tylko w sferze materiałów i technik budowlanych. Był nim również w sferze koncepcji estetyczno‑filozoficznej, na wskroś neoromantycznej, zastępującej dawny, zniszczony zespół zabytkowy przez jego selektywną wizję. Tworzenie takiej zmaterializowanej wizji otwierało tam, gdzie nie stało dokumentacji, a nawet mimo jej istnienia, pole do nieskrępowanej licentia poetica9.

Wprowadzenie socrealizmu w 1949 roku spowodowało ucieczkę architektów w kierunku konserwacji. Wielokrotnie kreowali oni nową architekturę, choć stylizowaną na historyczną. Ich „twórczy obrachunek z historią architektury” przynosił poprawianie historii w myśl zasad nowoczesnej architektury: redukcję traktów budynków i doświetlenie kamienic, poprawianie linii zabudowy i wzbogacanie zielenią podwórek. Jak pisał Piotr Majewski:

istniało wyraźne „rozdwojenie jaźni” polskiego konserwatorstwa. Pozostawało ono „naukowe” i „wizjonerskie zarazem”. Zabytkowe obiekty i ośrodki miejskie po odbudowie odbiegały od stanu poprzedniego. Były kreacjami współczesnymi na historycznym pniu i należały do historii architektury XX w. Natomiast naukowy zapis ich przeszłych form pozostał obiektywny i znacznie pełniejszy niż kiedykolwiek10.

Dziś odbudowa Starego Miasta i Traktu Starej Warszawy zyskuje najczęściej pozytywną ocenę i jawi się jako jedno z największych dzieł odbudowy. Jest realizacją wyjątkową w skali świata, wpisaną w 1980 roku na listę UNESCO.

O przeciągającej się debacie o odbudowie pisze też architektka Maria Sołtys w swoim tekście Zanim powstało Biuro Odbudowy Stolicy – odbudowa domów przy ul. Nowy Świat po zniszczeniach 1939 roku, wywodząc najważniejsze założenia odbudowy z umiejętności zawodowych i postaw ukształtowanych nie w stalinizmie, ale we wcześniejszej edukacji architektów11. Odbudowa w jej ujęciu jest sposobem wychodzenia z kryzysu, dlatego zaczęto o niej myśleć bardzo wcześnie, gdy na Nowy Świat spadły pierwsze bomby, w 1939 roku. Architekci z Pracowni Gabarytów Ulicznych Wydziału Planowania, wydawali dokumenty niezbędne do uzyskania pozwoleń na budowę, bazując na formacyjnym dla tej grupy doświadczeniu, jak pisze Sołtys, „pracy związanej z planem zwanym Rewizją Ogólnego Planu Zabudowania z 1931 roku, podjętą w 1935 roku na zlecenie Prezydenta Starzyńskiego w zespole kierowanym przez arch. Mariana Spychalskiego (w okresie 1944–1945 będącego Prezydentem Warszawy)”. Tu więc należy szukać korzeni pierwszej odbudowanej ulicy. W dyskusjach inicjowanych przez Spychalskiego wskazywano na konieczność przekształcenia Nowego Światu, nadmiernie obciążonego ruchem kołowym i transportem miejskim. Tak widziana odbudowa nie była fanaberią jednego systemu, ale wydarzeniem zakorzenionym we wcześniejszych dyskusjach.

Jak udowodniła Maria Sołtys, ci sami architekci, urbaniści i historycy sztuki, którzy podpisali się pod obowiązującymi w latach 1940–1944 zasadami odbudowy Nowego Światu, choć niezrealizowanymi ze względu na nasilenie działań wojennych, po wojnie w większości pracowali w Biurze Odbudowy Stolicy (do 1947 roku) i stworzyli jego intelektualne zaplecze. Zrozumienie tego procesu umożliwia osłabienie natrętnej narracji związanej z wizją „obcego miasta”, narzuconego mieszkańcom po wojnie przez sowietów.

To w grupie międzywojennych architektów, jeszcze zanim miasto zostało zburzone, miały miejsce pierwsze spory o odbudowę. Dotyczyły wspomnianych wczesnych zniszczeń. Z różnych powstałych wtedy dokumentów wyzierała nowa wizja miasta. Radykalnie inna od tego, czego chcieliby dzisiejsi varsavianiści zapatrzeni w dziewiętnastowieczny „mały Paryż”. Komisję Rzeczoznawców Urbanistycznych pod przewodnictwem Tadeusza Tołwińskiego przy Zarządzie Miasta powołano w 1939 roku, już po aresztowaniu prezydenta Stefana Starzyńskiego. W jej skład weszli Jan Chmielewski, Romuald Gutt, Jan Zachwatowicz, Lech Niemojewski, Michał Kostanecki, Adam Kuncewicz, Adam Paprocki oraz ekonomista Michał Kaczorowski (późniejszy Minister Odbudowy). Komisja stworzyła w 1941 roku „Opinię” dotyczącą niezatwierdzonego planu ogólnego stolicy. To w niej należy szukać koncepcji nowej Warszawy. Opinia była bowiem kwintesencją modernistycznej wizji miasta. Jak pisała w materiałach do wystawy Spór o odbudowę Ewa Perlińska‑Kobierzyńska:

Komisja postulowała m.in. rozluźnienie zabudowy miasta i wprowadzanie pasów zieleni, ale też opiekę nad zabytkami. Jednym z najważniejszych postulatów była „sanacja przestrzeni” dotycząca warunków mieszkaniowych oraz estetyki (postulowano m.in. wyburzenie oficyn).

W odpowiedzi Wydział Planowania Zarządu Miejskiego skrytykował między innymi ustalony przez Komisję zbyt wielki obszar zabytkowy pokrywający niemal całe Śródmieście. Rok 1941 to początek sporu o odbudowę. O wizję nowoczesnego miasta.

Dla wielu architektów, pracowników Politechniki Warszawskiej, okres okupacji był zatem czasem wytężonej pracy. BOS dla licznej grupy architektonicznej młodzieży był pierwszym ważnym doświadczeniem zawodowym, byli gotowi poświęcić mu się w pełni. Decyzją prezydenta Warszawy, Mariana Spychalskiego, 23 stycznia 1945 roku powołano Biuro Organizacji Odbudowy Warszawy, które 14 lutego przekształciło się w utworzone formalnie przez Prezydium Miejskiej Rady Narodowej m.st. Warszawy Biuro Odbudowy Stolicy. Jak pisał w materiałach do wystawy
Spór o odbudowę Grzegorz K. Mika,

Spoczął na nim całokształt prac nad odbudową, projektowaniem urbanistycznym, rekonstrukcją zabytków, projektowaniem i realizacją poszczególnych budynków, nad planem gospodarczym i inwestycyjnym, wreszcie nad wykonawstwem. Obraz zgliszczy i pozostałości stolicy był bardzo zróżnicowany. Statystyki dotyczące prawdziwej ilości gruzu i realnej wyceny całości strat materialnych, prowadzone przez Wydział Inwentaryzacji i Pogotowie Budowlane, nie zawierały prawdziwej skali zniszczeń. Przyjęta w powojennej narracji liczba 85% opierała się na ocenie wizualnego stopnia destrukcji, a nie możliwości technicznych. Zdjęcia wypalonych domów z zachowanymi dekoracjami, elewacjami i ścianami nie oddawały konsekwencji budowlanych i konstrukcyjnych zniszczeń.

Wspominał ten okres również Jerzy Baumiller, który po zakończeniu wojny, jako dwudziestosiedmioletni architekt zatrudnił się w Biurze Odbudowy Stolicy w zespole prof. Jana Bogusławskiego. Oprócz projektowania odbudowy układów przestrzennych stolicy (m.in. osiedla domków fińskich na Jazdowie) zajmował się aranżacją wnętrz biur dygnitarzy (np. Bolesława Bieruta, Mariana Spychalskiego). Od 1946 roku pracował jako kreślarz w pracowni prof. Bohdana Lacherta, i został asystentem prof. Bogusławskiego na Politechnice. Baumiller w liście otwartym do warszawskich architektów, w którym odpowiadał na zarzuty wobec nieudanej odbudowy, formułowane, jak wspominaliśmy wyżej, już w 2005 roku, pisał:

Należałem do oskarżonych, więc zabieram głos. Domyślam się, że większość krytykujących to warszawiacy z krwi i kości i że znali Warszawę taką, jak była przed zniszczeniem. Nie wiem, jak wielu z nich widziało ją po zniszczeniu. Ja właśnie rozpoczynałem pracę w BOS‑ie. Zaczęliśmy od inwentaryzacji. (85% zniszczeń…, że przypomnę). A mróz siarczysty, a biuro BOS‑u w pokoikach bez szyb tylko jedna „koza” gdzie rozgrzewaliśmy skostniałe ręce. Otaczał nas śnieżny „księżycowy” krajobraz. Były głosy, by Warszawę wybudować w innym miejscu.Ale warszawiacy ściągali chmarami i zaczynali nowe życie w ruinach. I to zadecydowało. I nie było wątpliwości, że trzeba wskrzesić nasze miasto.

Mimo że, jak wspominał Jerzy Baumiller, w projektach architektów dominował „element zaprzyjaźnionego miejsca”, co można dziś wyczytać zarówno z dyskusji oficjalnych czy spisanych prywatnych rozmów, to urbanistyka Warszawy realizowała też zupełnie nowy program. Warszawa miała być taka sama, ale pozbawiona przywar, z którymi walczyli w latach 20. architekci‑społecznicy. Architekt i urbanista, Marian Spychalski, pierwszy powojenny prezydent Warszawy, który przed 1939 rokiem pracował w powołanym na zlecenie prezydenta Starzyńskiego Samodzielnym Wydziale Planowania Miasta nad
rewizją planu z 1931 roku, tak pisał o swoich doświadczeniach urbanisty wyniesionych z międzywojnia:

Specjaliści od spraw zabudowy miejskiej pragnęli ze względów społecznych uzdrowić żywiołowy, szkodliwy dla mieszkańców miasta proces urbanistyczny, początkowo całkowicie podporządkowany prawu największego zysku. Brak mieszkań i działające w miastach prawo monopolistycznej absolutnej renty gruntowej były wykorzystywane do spekulacji terenami i ich zabudowy, mimo że często nie nadawały się do tego. Zabudowywano również takie tereny, które należało chronić przed zabudową, jako niezbędne do życia ludności miast. […] Działki były gęsto zabudowywane kosztem dostępu światła do mieszkań i wolnej przestrzeni koniecznej do rekreacji oraz dostępu świeżego powietrza. Kapitalizm stworzył podwórza‑studnie, boczne i tylne oficyny w miastach oraz mieszkania pozbawione dostępu świeżego powietrza i słońca, niebywale przeludnione. […] W sprawach zawodowych urbaniści łatwo znajdowali wspólny język, jednocząc się przeciwko właścicielom ziemi zabiegającym o jak największą gęstość zabudowy. […] Nie do wszystkich docierała prawda, że w warunkach kapitalizmu funkcjonalna zabudowa i dobre warunki mieszkaniowe są dostępne tylko dla ludzi o wysokim poziomie dochodów.12

Z kręgu Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, grupy społeczników zainteresowanych mieszkalnictwem, wywodził się przecież Bolesław Bierut, skrupulatnie nadzorujący pierwszą fazę odbudowy z pozycji Przewodniczącego Krajowej Rady Narodowej, a później Prezydenta RP. Dla architektów, jak pisze Wyporek, było oczywiste, że nie należało konserwować bądź odbudowywać „kamienic z podwórkami studniami, o intensywności zabudowy niespotykanej w innych miastach europejskich i z większością mieszkań o fatalnych warunkach sanitarnych, źle naświetlonych i nie przewietrzanych”. Zbieżności mieszkaniowych idei CIAM (Kongresów Architektury Międzynarodowej) i warszawskiej odbudowy nie są powszechnie znane. Poświęcono im do tej pory zaledwie kilka tekstów naukowych. W bodaj najważniejszym z nich, Waldemar Baraniewski przyglądał się słynnemu „Referatowi Bieruta” z 1949 roku od strony tradycji artystycznych, jakie daje się wyczytać z jego treści13. Dowodził, że przyszli współtwórcy Planu Sześcioletniego pozostawali w kręgu kształtującej ich tradycji awangardowej. Stanisław Dziewulski, Zygmunt Skibniewski i Wacław Ostrowski korzystali zapewne z osiągnięć Karty Ateńskiej, kluczowego dokumentu dotyczącego miasta, opracowanego przez międzynarodowe grono architektów w 1933 roku. To dlatego czytając dziś, wydany w 1951 roku, album Sześcioletni Plan Odbudowy Warszawy, który prezentował w monumentalnej formie referat Bolesława Bieruta na Konferencji Warszawskiej PZPR 3 lipca 1949 roku, naszą uwagę przyciąga grafika na temat nowych mieszkań z hasłem „10 razy więcej światła”. Patrząc na realizowane w PRL mieszkania, niełatwo jest temu hasłu zaprzeczyć. Jak pisze Baraniewski,

Zbieżność w opisie i krytyce miasta między autorami Karty Ateńskiej a referatem Bieruta jest uderzająca. I nie chodzi w tym przypadku jedynie o retorykę obu tekstów. Łączy je coś znacznie ważniejszego, postawa wobec roli i zadań architektury, wiara w racjonalny, uporządkowany obraz miasta.

Inspiracje architekturą nowoczesną są niepodważalne i łatwe do udowodnienia, jak wskazuje badacz, także na poziomie językowym. Bierut i pracujący z nim nad referatem architekci posługują się specyficznym językiem spod znaku CIAM i Le Corbusiera.

Po 1945 roku wielokrotnie mitologizowano obraz Warszawy międzywojennej. Jej piewcy łatwo zapominali, że przedwojenna stolica była pozbawiona wystarczającej infrastruktury, a przeludnione kamienice czynszowe zapewniały dosyć niską jakość życia. Dosadnie prezentuje to, w propagandowej oprawie, referat Bieruta, krytykując miasto,

w którym mieszkania robotnicze zostały zepchnięte na tereny najsłabiej uzbrojone, nie posiadające kanalizacji, wody, światła, komunikacji […]. Otrzymaliśmy szczątki miasta zabudowanego bezładnie z fantastycznie przeludnionymi i zaniedbanymi dzielnicami robotniczymi i dostatnio wyposażonymi i urządzonymi koloniami bogaczy. Miasto, w którym naturalne prawo człowieka do przestrzeni, światła, zieleni, zostało odebrane klasie pracującej14.

W ocenie architektów piszących te słowa, jedynym celem zamożnego mieszczaństwa i warstwy urzędniczej było stworzenie z mieszkalnictwa „dochodowego przedsięwzięcia”. Przytaczana przez Baraniewskiego w tym kontekście Karta Ateńska, kładła nacisk na poprawę warunków mieszkaniowych, stwierdzając w punkcie 14.: „Budowle pełne powietrza (mieszkania ludzi zamożnych) znajdują się w terenach, którym wszystko sprzyja”15.

To zapewne z tego powodu Biuro Odbudowy Stolicy, które dotąd nie ma swojego monograficznego opracowania, nie ratowało wszystkich budynków. Trudno dziś jednak bronić lansowanej przez wielu varsavianistów tezy, że siedemdziesiąt lat temu setki szkieletów wypalonych budynków, często z zawalonymi stropami i popękanymi ścianami zewnętrznymi, można i trzeba było przywrócić do życia. Całe kwartały zrujnowanych kamienic rozbierano ze względów technicznych bądź planistycznych.

***
„Wszyscy komuniści, bez względu na to, kim byli i co zrobili, są wyrzuceni na śmietnik historii”16 – pisała wnuczka Mariana Spychalskiego we wstępie do jego wspomnień zatytułowanych Warszawa architekta. Wspomnienia pierwszego powojennego prezydenta stolicy, wydanych w 2015 roku z okazji rocznicy odbudowy. Warto mierzyć się z pytaniem o niełatwą do sformułowania ocenę tego okresu. W dzisiejszej debacie publicznej planowanie i ład przestrzenny ustępują bieżącym remontom, poprawianiu estetyki miasta, dyskusjom o zachowaniu czy odbudowie pojedynczych obiektów. Wkład odbudowy w obecny kształt stolicy i przywrócenie jej do życia bywa ignorowany. Coraz częściej podnoszony jest w ostatnich latach fakt, że realizację inwestycji na wielką skalę
i budowę infrastruktury umożliwił dekret komunalizacyjny, odbierający prawo własności wcześniejszym właścicielom gruntów. Dziś, w dobie reprywatyzacji, prawo własności – nawet jeśli roszczenia przejmowane są przez wyspecjalizowane kancelarie prawne – stało się wartością nadrzędną. Być może dlatego rzadko myśli się w kategoriach całościowego planu urbanistycznego. Komunalizacja nie została jedynie narzucona przez nowe, komunistyczne władze. Wynikała też z doświadczeń architektów i urbanistów oraz ich rozumienia interesu publicznego. Była konsultowana z międzynarodowym gronem uznanych
architektów.

Zrozumienie odbudowy jako sposobu wychodzenia z kryzysu może nieść istotne znaczenie dla pozytywnych przemian i myślenia o przyszłości Warszawy. Dlatego, by pomóc w odczytaniu założeń planów z lat 1944–1949 warto, odwrotnie niż większość varsavianistów, skupić się nie tyle na poszczególnych obiektach, co na szerokich procesach urbanistycznych.

Współczesna tkanka miasta i jego układ przestrzenny został przecież ukształtowany w wyniku decyzji podjętych siedemdziesiąt lat temu, gdy rozpoczęto dźwiganie miasta z ruin.

Bogdan Wyporek, którego tekst towarzyszy nam w podróży przez odbudowaną Warszawę tłumaczy, dzielnie odpierając zarzuty varsavianistów:

otóż burzono wypalone i zrujnowane kamienice o najgorszych w mieście warunkach życia po to, żeby na ich miejscu budować współczesne budynki mieszkalne, zakładać zieleńce, sadzić drzewa i czasem poszerzać ulice. Jak można najkrócej określić bilans tej operacji? Uzyskano zdecydowaną poprawę warunków życia i zamieszkania, a utracono możliwy do odtworzenia charakter i wyraz architektoniczny ulic śródmiejskich, decydujący o tożsamości i lokalnym kolorycie miejsca17.

Nastąpiła „zmiana struktury funkcjonalnej i przestrzennej miasta z dawnego, zwartego układu centralnego w układ gwiaździsty – wielopasmowy”. Do pozytywów odbudowy należało wyznaczenie dzielnicy zabytkowej, bezprecedensowa rekonstrukcja i odbudowa historycznego ośrodka Warszawy: Starego i Nowego Miasta oraz Traktu Królewskiego, zachowanie skarpy warszawskiej jako zielonego serca miasta, zapewnienie mieszkańcom dopływu świeżego powietrza dzięki klinom nawietrzającym, wskazanie stref kluczowych dla administracji państwowej, szkolnictwa wyższego czy transportu szynowego. To w odbudowie położono nacisk na poprawę sytuacji mieszkaniowej i poprawienie alarmujących statystyk z czasu międzywojnia. Do dziś korzystamy z ukształtowanych wtedy przestrzeni publicznych i terenów otwartych. Zaproponowany wówczas pomysł na miasto sprawił, że spełnia ono swoje funkcje stołeczne. Warszawa odzyskała mieszkańców i otrzymała nowe architektoniczne oblicze.