Jedną z zapowiedzi obecnej w oświeceniu „kosmicznej grozy” (a więc stanu napięcia pomiędzy normami natury i nauki – wykreowanej przez człowieka „naturalnej” filozofii) mogłaby być wyrażona przez Blaise’a Pascala myśl o człowieku egzystującym pomiędzy dwoma nieskończonościami (mikrokosmosem i makrokosmosem), co można również potraktować jak metafizyczną refleksję na temat dokonującego się wówczas przełomu technologicznego (a w szczególności wynalazków teleskopu i mikroskopu). W tym ujęciu wielkości („mikro” i „makro”) są zależne od punktu widzenia – punktem odniesienia jest ludzka wyobraźnia.

Kopernik i Galileusz odnieśli zwycięstwo, ziemia przestała być pępkiem świata, przestrzeń jest nieskończona. Za to człowiek sam siebie postawił w centrum sfery, nad którą panuje i gdzie, jak to świetnie przedstawia oko, w którego soczewce odbijają się stopnie koncentrycznego amfiteatru w Besançon, jest zarazem budowniczym, aktorem i widzem

– pisał Jean Starobinski 1 o wizjonerskich projektach Claude’a-Nicolasa Ledoux. Słowa te odnoszą się wprost do ikonicznej grafiki wykonanej przez architekta, do złudzenia przypominającej surrealistyczne Fałszywe lustro René Magritte’a z 1929 roku.

O stworzonym przez Ledoux założeniu urbanistycznym salin w Arc-et-Senans nad rzeką Loue Nikolaus Pevsner pisał: „Całość stanowi doskonały związek klasycznego z romantycznym, połączonym wspólną wiarą w to, co żywiołowe i pierwotne” 2. Cechy te przybierały odmienne i, zdawałoby się, sprzeczne formy w innych projektach Ledoux, które, choć z wielu względów nie doczekały się realizacji, wywarły znaczący wpływ na architektów dwudziestowiecznych. Znamienne jest, że w 1986 roku, projektując Szkołę Architektury Uniwersytetu w Houston, Philip Johnson demonstracyjnie powtórzył niezrealizowaną propozycję Ledoux – Dom Nauki dla miasta Chaux.

W innym ze swoich projektów – domu nadzorcy rzeki Loue – Ledoux zamierzał nadać części środkowej budynku kształt beczki, przez którą przepływałaby woda, tworząc z jednej strony wodospad, podobnie jak w sławnym Fallingwater Franka Lloyda Wrighta, zbudowanym w latach 1935–1939. Napięcie pomiędzy naturą – dziedziną wiecznej metamorfozy – a cywilizacyjnym konstruktem decyduje o istocie „wzniosłych” projektów tego oświeceniowego architekta.

Konflikt ten znajduje najpełniejsze odzwierciedlenie w twórczości Étienne’a-Louisa Boullée. Ów architekt, mało aktywny jako praktyk, występując w latach 1778–1788 w roli nauczyciela i teoretyka w École Nationale des Ponts et Chaussées, wywarł na jemu współczesnych znaczny wpływ, wytrwale doskonaląc swój charakterystyczny geometryczny styl, inspirowany formami klasycznymi. Zadania, które stawiał przed sobą Boullée, znakomicie ilustruje (szeroko rozpowszechniany i dyskutowany) projekt mauzoleum Isaaca Newtona z 1784 roku. U podstawy ogromnej kuli, o średnicy około stu pięćdziesięciu metrów, miał się znaleźć symboliczny grobowiec twórcy teorii grawitacji – w tym miejscu axis mundi przebija sztuczną sferę, łącząc ją z powierzchnią ziemskiego globu. W centrum sferycznej budowli umieszczono skonstruowany z metalowych pierścieni Kopernikański model układu słonecznego; w wizji Boullée „słońce” – źródło światła – płonęło tylko w nocy. Za dnia do wnętrza monumentu promienie słoneczne miały wpadać przez otwory wycięte w powierzchni kuli tak, by stworzyć gwiezdną mapę nieba.

„Wzniosły” pomnik Newtona – ziemskiej emanacji abstrakcyjnego Rozumu – funkcjonuje w wyobraźni architekta-Maga dzięki dyskretnemu terrorowi, jakiemu powinien poddać się obserwator. W despotycznym operowaniu światłem i ciemnością, czyniąc z nocy dzień, a z dnia noc, Boullée staje się prekursorem kinematograficznych spektakli. W swoim buncie przeciw porządkowi Natury mógłby – podobnie jak Claude- -Nicolas Ledoux – porównać się do demiurga. Tym samym pomnik mający w zamyśle być niejako „zwierciadłem” natury, staje się obrazem zadanego jej gwałtu.

Stąd już niedaleka droga do powszechnie wówczas znanego projektu Panopticonu w Arnhem (inspirowanego „idealnymi” szkicami Jeremy’ego Benthama z 1791 roku), gdzie więźniowie niczym satelici otaczają zasiadającego w centrum strażnika, odwrotnie niż we wzorowanej na rzymskim Koloseum rewolucyjnej Świątyni Prawodawstwa: tam mówca zostaje poddany czujnej kontroli tysięcy par oczu. O ileż mniej dojmujące były wizje labiryntowych budowli z cyklu Carceri Giovanniego Battisty Piranesiego?

Bardziej dosadną egzemplifikację figury obserwatora/obserwowanego zawarł w swoim projekcie „Świątyni Ziemi” Jean-Jacques Lequeu (który określał Boullée mianem „architektonicznego wariata”). Oto rewers powierzchni kuli, dosłownie przyjmującej formę globu, okazuje się sklepieniem niebieskim. Ta czarna ściana – niczym kurtyna – oddziela ludzkiego obserwatora od niemieszczącej się w jego wyobrażeniach przestrzeni, przetłumaczonej jednak na język punktów o wymiernej wielkości, rozmieszczonych na Kartezjańskiej siatce współrzędnych. W centrum ograniczonej „nieograniczonym” firmamentem przestrzeni architekt umieścił kolejną ziemską kulę – miniaturę większego globu – o powierzchni równie nieprzeniknionej dla widza jak otaczająca go „płaszczyzna” nieba. To iluzoryczne sklepienie podobne jest w istocie do sferycznego lustra, w którym przegląda się obserwator – nie widząc niczego poza sobą. Doznanie to znajduje może najpełniejszy wyraz w myśli Pascala: „Wiekuista cisza tych nieskończonych przestrzeni przeraża mnie” 3.