Kacper Kępiński rozmawia z Philippe’em Rahmem

KACPER KĘPIŃSKI: W 2013 roku opublikowaliśmy w „Autoportrecie” twój manifest W stronę urbanistyki termodynamicznej. Postulowałeś w nim przemodelowanie urbanistyki i architektury w dyscypliny w większym stopniu uwzględniające zagadnienia klimatyczne. Mało kto wtedy ci wtórował; w globalnej polityce obowiązującym paradygmatem wciąż był zrównoważony rozwój. Co się zmieniło od tego czasu i jakie są obecnie twoje główne postulaty dotyczące urbanistyki i architektury?

PHILIPPE RAHM: Planowanie miejskie przeszło głęboką przemianę. To prawda, że wcześniej projektowanie miasta opierało się głównie na analizach transportu, ekonomii i estetyki. Obecnie bardziej zaprzątają nas zagadnienia klimatyczne i bioróżnorodność – planiści zastanawiają się, jak ochłodzić miasto w lecie, ponieważ jest zbyt gorąco, i dokąd ma spłynąć woda deszczowa z ulewnych deszczy. Europejskie podejście do projektowania całkowicie zdominowały dziś kwestie klimatyczne. Na przykład wprowadzony przed kilku laty nowy plan zagospodarowania przestrzennego Genewy okazał się niewystarczający w obliczu obecnych wyzwań klimatycznych. Genewa zawsze była miastem górskim o raczej zimnym klimacie. Dziś wiemy, że wkrótce jej klimat się ociepli, zacznie przypominać południe Włoch. W związku z tym lokalne władze zdecydowały, że plan zagospodarowania przestrzennego trzeba zmodyfikować, aby lepiej odpowiadał zmieniającym się uwarunkowaniom.
Nasze biuro właśnie rozpoczęło pracę nad projektem wdrożeniach. Zespół Philippe Rahm architectes zrealizował już kilka projektów uwzględniających ówczesne postulaty. Na przykład park w mieście Taichung na Tajwanie koncentruje się wokół kwestii wody deszczowej i powodzi, odpowiada na kwestie klimatyczne i korzysta z energii odnawialnej. Na miejscu produkujemy energię elektryczną z instalacji fotowoltaicznych o powierzchni dziesięciu tysięcy metrów kwadratowych. Tego typu zagadnienia leżą dziś u podstaw projektowania miejskiego. Park na Tajwanie znajdzie się w centrum planowanej nowej dzielnicy. Chcieliśmy połączyć naturę i struktury stworzone przez człowieka, by z sobą współpracowały. Wspólnie z Remem Koolhaasem i OMA wygraliśmy konkurs na projekt dzielnicy w Mediolanie. Zaproponowana przez nas koncepcja łączy w całość zagadnienia środowiskowe z budowlanymi. Nazwaliśmy ją limpidarium. To nowy typ przestrzeni publicznej, ma filtrować wiele zróżnicowanych zanieczyszczeń w okolicy, a zarazem służyć zwykłym aktywnościom ludzi. Stworzyliśmy dwa limpidaria: jedno pochłania zanieczyszczenia z powietrza i nadmiarowe ciepło, a drugie oczyszcza wody gruntowe. Zasilają podziemny akwen przeznaczony w głównej mierze dla zwierząt wodnych, ale mogą w nim pływać także ludzie. Te dwa urządzenia wchodzą w skład większej infrastruktury środowiskowej. Tworzą nowy typ placu lub bulwaru.
Dzisiejsza przestrzeń publiczna musi wykraczać poza funkcje związane z ekonomią i turystyką, a to one dotychczas dominowały w przestrzeni miast. Miejskie place i ulice muszą być rodzajem środowiskowej przestrzeni publicznej, łączącej kwestie ludzkie i pozaludzkie.
W koncepcji dla Monachium zaproponowaliśmy natomiast racjonalne dogęszczanie istniejących mniejszych struktur-wiosek jako podstawę dalszej rozbudowy miasta. Zachowujemy ich dotychczasowy obszar i zielone korytarze pomiędzy nimi, które pozwalają na przepływ wiatru i wody, migrację zwierząt. Sposób, w jaki tworzymy nową wioskę albo rozbudowujemy istniejącą, polega na przekształcaniu przestrzeni publicznej z uwzględnieniem kwestii klimatycznych, zaprojektowaniu różnych placów na zimę i lato, chronionych przed wiatrem lub słońcem. Nasze rozwiązania mają zapewniać komfort termiczny zimą, a wzmacniać cyrkulację powietrza i efekt chłodzący latem. Urbanistyka ewoluuje w kierunku zagadnienia klimatycznego, więc funkcje miasta powinny być dostosowane do klimatu.

KK: Jak to wygląda w skali architektonicznej?

PR: Przy projektowaniu budynku należy wziąć pod uwagę dwie zasadnicze kwestie.
Po pierwsze, budynki emitują bardzo duże ilości dwutlenku węgla. To efekt ich ogrzewania, klimatyzacji, oświetlenia. Najwięcej korzyści przyniosłaby więc redukcja konsumpcji energii wewnątrz budynków. Aby to osiągnąć, potrzeba dobrze działającej izolacji termicznej. Rozwiązanie istnieje i jest wdrażane od lat. Z tego, co wiem, Polska ma restrykcyjne regulacje w tym zakresie. Druga rzecz to ślad węglowy materiałów konstrukcyjnych oraz procesu budowy. Zwiększa się wraz z postępami w technikach izolacyjnych i wzroście efektywności energetycznej budynków. Zastanawiamy się, jaki materiał wybrać: beton, drewno, aluminium, kamień…?
Jako architekt uważam również, że przestrzeń budynku może samodzielnie odzwierciedlać uwarunkowania klimatyczne. Sformułowałem tę ocenę nie tylko na podstawie technicznych właściwości przegród i materiałów czy regulacji, ale też projektowania i naszej praktyki. Staram się, by parametry klimatyczne znajdowały odzwierciedlenie w architekturze projektowanych przeze mnie budynków. Dla Mediolanu wspólnie z OMA zaprojektowaliśmy elewacje, których wygląd zmienia się wraz z kolejnymi piętrami i eskpozycją na promienie słoneczne budynku, aby jak najmniejszym nakładem pracy dostosować go do warunków klimatycznych. Zacznijmy od strony zewnętrznej i od dachu. Może być biały lub pokryty panelami fotowoltaicznymi. Biel odbija promieniowanie słoneczne, czyli także ciepło. Ta właściwość – wysokie albedo – pozwala ograniczyć emisje związane z potrzebą chłodzenia budynku. Ściany w wyższych partiach budynku będą czarne, aby ograniczyć przedostawanie się promieni słonecznych na poziom ulicy. Im niżej, tym jaśniejszy kolor ścian, przez szarość do bieli, bo dzięki tej gradacji stworzymy lepsze warunki na poziomie ulicy – będzie jasno, ale bez ostrego, bezpośredniego i odbitego słońca.
Zjawiska klimatyczne na nowo definiują więc estetykę budynku – kolory, materiały i kształty. We wnętrzach możemy natomiast wykorzystać konwekcję. Jeśli zbadamy, w których partiach wnętrza będzie się gromadzić ciepłe albo zimne powietrze, efektywnie rozmieścimy funkcje wymagające różnych warunków temperaturowych. Warto też pracować z efektywnością cieplną (ang. effusivity), czyli zdolnością materiału do wymiany ciepła. Znając parametry poszczególnych materiałów, świadomie możemy zdecydować o wykończeniu podłóg – wyłożyć je kamieniem, drewnem albo wełną. Każdy z nich inaczej wpływa na mikroklimat wnętrza. Rozwiązania bazujące na zróżnicowaniu materiałów pod względem ich właściwości termicznych wdrożyliśmy w projekcie modernizacji publicznych części kompleksu budynków Radio France. W zależności od sposobu użytkowania danej przestrzeni w budynku, długości czasu przebywania tam ludzi i pór dnia, podczas których miejsca te są używane, zaproponowaliśmy podłogi, które odpowiednio pochłaniają albo odbijają światło. Wymieniają ciepło i chłód z ludzkim ciałem lub akumulują je, ograniczając możliwość nadmiernego przegrzania albo wychłodzenia.
Podoba mi się to, że konwekcja, parowanie i przewodzenie mogą na nowo zdefiniować język architektury. Kwestie klimatyczne są nierozerwalnie powiązane z architekturą i to właśnie wyjaśniłem na mojej wystawie i w książce Histoire naturelle de l’architecture (Historia naturalna architektury). Kształt architektury wynika z klimatu. W zimnych okolicach architektura jest sztuką tworzenia cieplejszego klimatu, w gorących skupia się na tworzeniu chłodniejszych wnętrz.

KK: Wymieniłeś przykłady w większości świadomego projektowania i celowego wykorzystania klimatu w ramach budynku lub koncepcji urbanistycznej. Jednocześnie wystawa Histoire naturelle de l’architecture pokazuje, że to nic nowego, zmienił się jedynie sposób, w jaki postrzegamy klimat. Obecnie jest on raczej narzędziem dla architektów, a nie aspektem, który musimy przezwyciężyć lub którego musimy unikać. Rozwiązania klimatyczne i zdrowotne kształtowały miasto przez wieki. Jakie są główne postulaty wystawy? Czy masz szczególne przesłanie dla współczesnych projektantów?

PR: Takim przesłaniem było stwierdzenie, że architekci z mojego pokolenia i nasi poprzednicy w XX wieku tworzyli architekturę pełną ropy naftowej i węgla, energii ze źródeł kopalnych. Kto jest ojcem wieżowca? Kto najmocniej wpłynął na jego kształt? Na myśl przychodzi Norman Foster, lecz w rzeczywistości za wieżowcami stoi ropa naftowa, pozyskiwana z niej energia. Jeśli nie ma energii kopalnej, to nie można zbudować wieżowca, wystarczy jej tylko na mniejszy dom. Potrzeba potężnej mocy i tysięcy ton materiałów do działania dźwigów i wind, podgrzewania stali w bardzo wysokiej temperaturze. W XX wieku dzięki energii ze źródeł kopalnych, ale także antybiotykom i szczepionkom, w dużej mierze odeszliśmy od ciężkich konstrukcji, dominujących we wcześniejszych epokach. Wraz z nimi zniknęło wiele problemów z infrastrukturą – stała się znacznie lżejsza, łatwiejsza w budowie i utrzymaniu. Dlatego po 1950 roku nastąpił wzrost zainteresowania narracją, metaforą i symboliką architektury. Można powiedzieć, że infrastruktura jest bazą architektury, a warstwa symboliczna – nadbudową. Dziś musimy wrócić do infrastruktury, czyli zmniejszyć zużycie energii, ograniczyć emisje i dać odpór problemom z klimatem: ulewnym deszczom, falom upałów, wirusom. Obecnie w architekturze nie może chodzić już jedynie o estetykę nadbudowy, idee i polityczne przesłanie zawarte w budynkach. Najważniejsze są materialność i sposób działania. Jeśli spojrzymy w przeszłość, zrozumiemy, że tak było przed XX wiekiem. Odkryłem to na nowo w trakcie przygotowań do wystawy. Kopuła rzymskiego Panteonu ma na szczycie otwór. Pokolenie postmodernistów interpretowało go w kategoriach mistycznego światła, jako symbol Boga, było to myślenie narracyjne i symboliczne. Jeśli jednak przeczytamy stare książki o architekturze, zrozumiemy, że otwór na szczycie kopuły Panteonu służy przede wszystkim do odprowadzania gorącego powietrza na zewnątrz. Wystarczy zablokować szczyt kopuły, by w budynku zrobiło się zbyt ciepło, duszno. Para wodna musi mieć ujście. To samo rozwiązanie znajdziemy w wielu innych realizacjach, choćby w Villi Rotonda Palladia i we wszystkich kopułach renesansu. Całkowicie zapomnieliśmy tę część historii architektury, tradycyjne budownictwo było zawsze związane z kwestiami klimatycznymi. Dlatego w swojej książce proponuję, by spojrzeć wstecz na historię architektury i dostrzec, że w drugiej połowie xx wieku źle rozumieliśmy przyczyny wyboru formy i materiału.
Podłogi włoskich kościołów są wyłożone marmurem. Uczono nas, że marmur jest pięknym i bardzo drogim kamieniem, prestiżowym materiałem. A wystarczy zajrzeć do starych traktatów o architekturze, by zrozumieć, że wykorzystywano wysoką efektywność cieplną marmuru. On jest zimny, chłodzi ciało i powietrze. Wybór materiału był uwarunkowany również klimatem, tylko my przez wiele lat postrzegaliśmy go wyłącznie w kategoriach estetycznych lub symbolicznych.

KK: Powstanie każdego projektu, w którym mikroklimat odgrywa kluczową rolę, poprzedzają liczne analizy i modele teoretyczne. Czy po zakończeniu budowy oceniasz, w jakim stopniu udało się osiągnąć zakładane cele? Czy zastosowane materiały rzeczywiście pomagają osiągnąć widoczną lub odczuwalną różnicę? Czy strategie projektowe polegające na tworzeniu mikroklimatów zmieniają sposób, w jaki ludzie korzystają z budynków?

PR: Mamy do dyspozycji wiele rozwiązań, które działają same z siebie i są wydajne. Na przykład jeśli na podłodze położymy dywan, nie będzie on chłodził naszego ciała tak jak marmur. Zastosowanie odpowiednich materiałów do tworzenia mikroklimatów na nowo definiuje również estetykę projektu. Dla projektu na Tajwanie wykonaliśmy model przepływu powietrza, aby obliczyć jego masy i prędkość wiatru. Aby sprawdzić, czy obliczenia były prawidłowe, po zrealizowaniu projektu wykonaliśmy pomiary na miejscu i okazało się, że kalkulacje nie odbiegały od wcześniejszych założeń. Projektowanie z uwzględnieniem czynników klimatycznych nie ogranicza się do czynności technicznych, polega też na redefiniowaniu architektury i pojęcia piękna. Piękno wiąże się dziś z kwestiami klimatycznymi.

KK: Jak projektować mikroklimaty w architekturze, skoro klimat zmienia się globalnie? Jak zapewnić stabilność zamiast ciągle przebudowywać? Wpadliśmy w pułapkę zmieniania wszystkiego od podstaw i napędzamy przemysł budowlany, ze szkodą dla środowiska.

PR: Kiedy zaczynałem praktykę projektową, koncentrowałem się głównie na wydajności nowych budynków. W Belgii mówi się, że nie musimy tworzyć nowych obszarów urbanizacji, wystarczy dogęszczać istniejącą zabudowę i nie warto przekształcać istniejącego krajobrazu czy terenów zielonych. Powinniśmy remontować i przekształcać istniejące budynki. Zgadzam się z tym postulatem, uważam go za część nowego sposobu kreowania przestrzeni. Musimy myśleć o śladzie węglowym nowych budynków, nie tylko o ich funkcjonowaniu czy energochłonności, ale także o procesie budowy. W kontekście zmian klimatycznych interesujące jest projektowanie w perspektywie pięćdziesięciu czy stu lat zamiast kurczowego trzymania się teraźniejszości. Musimy myśleć o tym, że ocieplenie klimatu będzie postępowało i wszystkie budynki będą musiały radzić sobie w nowych warunkach. W Szwajcarii wiemy, że tradycyjne budownictwo drewniane znakomicie sprawdzało się w lokalnych uwarunkowaniach klimatycznych, lecz one się zmieniły. Obecnie w drewnianych budynkach latem panują zbyt wysokie temperatury. Tradycyjna technologia nie sprawdza się w cieplejszym klimacie, nie zapewnia wystarczającego poziomu inercji termicznej, a przez to nie utrzymuje chłodu nocy w porze dziennej. Wyłącznie drewniane budynki, pozbawione części wykonanych z materiałów mineralnych – cegieł, betonu czy tynków – nie zdołają wystarczająco akumulować chłodu i oddawać go za dnia, więc dziś nie są już dobrym rozwiązaniem. Musimy się zastanowić, jakich budynków będziemy potrzebowali za pięćdziesiąt lat. Jak zmieni się klimat, jeśli temperatura wzrośnie o dwa–trzy stopnie, i jak to wpłynie na konstrukcje? Dlatego w Genewie już myśli się o budowaniu nie dla klimatu szwajcarskiego, lecz południowowłoskiego. To wszystko ma przełożenie na widoczne parametry estetyczne – kolorystkę budynków, szerokość dróg, wielkość lub kształt otworów okiennych i drzwiowych oraz wewnętrzną organizację przestrzeni. Strefy klimatyczne przesuwają się z południa na północ. W Polsce należałoby już chyba zacząć projektować na wzór Serbii czy Grecji.

KK: W kategorii przestrzeni publicznej możemy myśleć o placach lub parkach, które działają jak zbiorniki retencyjne, ale co z budynkami? Jaki poziom dyskomfortu zaakceptują użytkownicy? Twoje projekty rzucają wyzwanie komfortowi w naszej części świata, uzależnionemu od energii z paliw kopalnych. Jak rozwiązać ten problem na większą skalę, nie tylko w pojedynczych budynkach i mieszkaniach?

PR: Zamiast utrzymywać klimatyzowane przestrzenie z jednakową temperaturą w każdym pomieszczeniu, powinniśmy regulować temperaturę w zależności od pory dnia lub roku, a także podzielić wnętrze na różne strefy temperaturowe. Należy pogodzić się z faktem, że w dolnych partiach budynków będzie chłodniej niż na jego szczycie, i wykorzystać tę wiedzę do świadomego rozmieszczenia funkcji. Tego typu podejście ma przełożenie na regulacje i normy budowlane. Jeśli uprawiasz sport, wystarczy ci 14 stopni Celsjusza; w 21 stopniach będzie ci za gorąco. Może również w sypialni 14 stopni się sprawdzi, bo w łóżku jesteśmy dobrze izolowani kołdrą. Nie ma powodów, dla których w przestrzeniach komunikacyjnych, na przykład szkolnym korytarzu, temperatura miałaby przekraczać 16 stopni. Dlatego uważam, że zróżnicowane potrzeby termiczne osób przebywających wewnątrz, połączone z naturalnie występującymi cieplejszymi i chłodniejszymi miejscami w budynkach, można wykorzystać w świadomym projektowaniu ich układu funkcjonalnego. Daje to budynkowi cechy sezonowości, znane z przywołanych wcześniej przykładów, takich jak Villa Rotonda. Może on oferować różne warunki termiczne w różnych momentach dnia. Nie musimy tworzyć jednego idealnego klimatu, który zaspokajałby wszystkie nasze potrzeby. Lepiej go stopniować, by odpowiadał różnym potrzebom różnych ludzi.

KK: Obecnie jesteśmy chyba skłonni uwierzyć, że jeśli spróbujemy zmodyfikować naturę z pomocą wielkich projektów infrastrukturalnych, spowodujemy nowe katastrofy. Edward Wilson zasugerował, abyśmy przestali eksploatować połowę Ziemi i dali jej szansę na regenerację. Zarazem już zaczęło się przenoszenie serwerów na obszary arktyczne czy projektowanie elektrowni słonecznych na Saharze, czyli ekspansja człowieka na nowe obszary. Czy częściową odpowiedzią na nasze problemy może być całkowite powstrzymanie się od budowania?

PR: Niedawno Indonezja postanowiła przenieść stolicę w nowe miejsce, głównie ze względów klimatycznych. Zdarza się, że obszary atrakcyjne dla ludzi w XIX lub XX wieku dziś już nie nadają się do zamieszkania. Będą stopniowo popadać w ruinę, miasta będą znikać, bo nie zdołają dostosować się do obecnych zmian klimatycznych. To nie pierwsze i nie ostatnie takie zdarzenie w historii ludzkości. W „małej epoce lodowcowej” w średniowieczu wikingowie musieli przenieść swoją stolicę nieco na południe. Warunki klimatyczne wpływają na kształt całej kultury społeczeństwa, łącznie z kuchnią. Francuska Normandia leży w znacznie chłodniejszej strefie klimatycznej niż obszar śródziemnomorski. W basenie Morza Śródziemnego rosną oliwki, a na północy wytwarzamy piwo. Globalizacja wciąż żeruje na niezrównoważonych procesach społecznych i politycznych. Poszukuje się najtańszych dostawców, nie zważając na koszty środowiskowe i społeczne. To wyrządza ogromne szkody. Możemy jednak popatrzeć na globalizację w kontekście przemian klimatu i amortyzować procesy klimatyczne na skalę planety.

KK: W artykule W stronę urbanistyki termodynamicznej wspomniałeś o wojnach klimatycznych prognozowanych przez Haralda Welzera. Od tego czasu doświadczamy coraz większej migracji klimatycznej. Niedawno pojawiły się informacje o śniegu w obozach dla uchodźców w Syrii. Miały to być tymczasowe schronienia, a są zamieszkane już od pięciu lat. Co Zachód i zachodni architekci powinni zrobić w obliczu kryzysu humanitarnego?

PR: Architektura powinna dążyć do tworzenia jak najlepiej izolowanych budynków i zmniejszania śladu węglowego, aby ograniczyć czy wręcz zahamować emisję dwutlenku węgla. Musimy zrozumieć, że w pewnym momencie niektóre części świata prawdopodobnie przestaną nadawać się do zamieszkania, bo będą zbyt suche albo znajdą się pod wodą. Ludzie będą się przemieszczać. Dziś musimy postrzegać planetę jako całość. Idea małych państw narodowych, takich jak Polska, Francja czy Szwajcaria, pochodzi z XVIII–XIX wieku i już się nie sprawdza. Nie sądzę, aby pojęcie państwa było dostosowane do walki z kryzysem klimatycznym. Mamy problem globalny i musimy myśleć globalnie.

KK: Jak zaspokoić potrzeby ludzi mniej uprzywilejowanych, krajów biedniejszych, których nie stać na energetyczną transformację bazującą na nowych technologiach i materiałach dostępnych dla bogatej Północy? Czy odpowiedzią jest nowa architektura wernakularna? A może powinniśmy sięgnąć po systemy pasywne stosowane przez architektów modernistycznych przed wynalezieniem klimatyzacji? Czy w pewnym momencie powinniśmy jej zakazać?

PR: To prawda, że moje wcześniejsze projekty opierały się na rozwiązaniach bardziej zaawansowanych technologicznie. Dziś wiemy, że nie wolno nimi szafować, także ze względu na późniejsze użytkowanie i konserwację. Mamy już doświadczenie z Tajwanu, więc rozumiemy, że konserwacja urządzeń bywa zbyt skomplikowana, dlatego teraz szukam w pierwszej kolejności rozwiązań pasywnych. Poruszam się więc w obszarze zbliżonym do nowej architektury wernakularnej. Ostatnio zrealizowaliśmy dwa projekty budynków, w których zastosowaliśmy mniej skomplikowane systemy. Wykorzystujemy konwekcję, zmiany ciśnienia lub parowanie, czyli bazujemy na naturalnych, prostych rozwiązaniach. W Szwajcarii wzięliśmy udział w konkursie na nowy budynek dla Wydziału Nauk o Człowieku Uniwersytetu w Lozannie. Wykorzystaliśmy naturalne lokalne źródło wody, jego strumień i przepływ w budynku, by stworzyć pasywne rozwiązanie chłodzące budynek w lecie.

KK: Jak myśleć o postwzroście i granicach budownictwa w kontekście zawodu architekta? Jak architekci mogą walczyć z nadprodukcją przestrzeni i technologii? Czy jedynym sposobem jest adaptacja istniejących struktur, jak w projektach Lacaton & Vassal, czy istnieje też inna droga?

PR: Nie powinniśmy odrzucać technologii. Musimy pogodzić się z faktem, że bez niej nie przetrwamy. Sztuczność tkwi w ludzkiej naturze. Jak wyjaśnił Witruwiusz, architektura jest sztuką przekształcania naturalnego klimatu w taki sposób, aby stał się możliwy do zamieszkania przez ludzi. Nie możemy wystawiać się na słońce w południe w strefie saharyjskiej – potrzebujemy cienia. W Polsce nie przeżylibyśmy zimy na śniegu, potrzebujemy ogrzewanych pomieszczeń. Nie musimy oceniać technologii w kategoriach moralnych; wystarczy, że zaakceptujemy naszą sztuczność. Musimy natomiast zmniejszyć ilość zużywanej energii i prac konserwacyjnych, uprościć technologię, z której korzystamy. Niższe zużycie energii i mniej konserwacji oznacza także obniżenie kosztów.

KK: Niemal dwadzieścia lat temu zaproponowałeś termin „architektura klimatyczna”. Od tego czasu obserwujemy wzrost aktywności na rynku nieruchomości budowlanych spowodowany globalnym systemem finansowym i neoliberalną gospodarką. Czy zajmujesz się kwestiami politycznymi i ekonomicznymi w swojej pracy i badaniach?

PP: Część postulatów architektury klimatycznej świat zaakceptował. Zaczęło się od zmiany dotyczącej energochłonności budynków, a następnie materiałów, dzięki czemu udało się skutecznie zmniejszyć zużycie energii, zwiększając efektywność energetyczną budynków. Oczywiście powinniśmy zrobić więcej. We Francji w grę wchodzi polityka, ponieważ wkrótce odbędą się wybory prezydenckie, a przepisy dotyczące izolacji budynków oraz śladu węglowego materiałów stały się częścią debaty politycznej w kontekście szerszych zagadnień ekologicznych. Obecnie projektowanie z drewna zamiast z betonu zwiększa szansę na wygraną w każdym konkursie architektonicznym we Francji. To prawda, że możemy pójść dalej i zdecydować, jak w Belgii, że mamy wystarczająco dużo budynków i od tej pory będziemy przekształcać tylko istniejące struktury, ale nawet wtedy, gdy odnawiamy coś już istniejącego, należy pomyśleć o izolacji termicznej lub wentylacji. Przystosowanie istniejącego budynku do nowej funkcji nie wystarczy, trzeba jeszcze zapewnić określoną wydajność izolacji cieplnej itp. Uważam izolację termiczną za najważniejszy element architektury, bo odpowiada za ogromną ilość emisji – dwie trzecie emisji dwutlenku węgla pochodzi z właściwości użytkowych budynku, a jedna trzecia to ślad węglowy materiałów budowlanych. Jeśli skupimy się wyłącznie na śladzie węglowym materiału, adaptacja istniejących konstrukcji nie będzie wystarczająca.