Wraz z planem Marshalla i początkiem zimnej wojny zmienia się status amerykanizmu. Przyszedł czas na bezpośrednie wprowadzenie amerykańskiego stylu konsump­cji i organizacji terytorium. Miejsce idealistycznych odniesień do Ameryki, której obecność w codziennej polityce i konsumpcji stała się wręcz natarczywa, zajmuje bezpośrednie przekształcanie europejskiej przestrzeni. W drugim etapie powojennym postawa poszczególnych krajów zaczyna się jednak różnicować. Francja jest zafascynowana produktywnością i uprzemysłowieniem, Rosja skupia się na naśladowaniu drapaczy chmur, brytyjskich architektów interesuje zaś amerykański kraj­obraz, kultura popularna i technika.

WŁADZA MECHANIZACJI

Jeden z najbardziej znaczących przejawów powojennego amerykanizmu, jakim jest książka Sigfrieda Giediona Mechanization Takes Command [Mechanizacja przejmuje władzę, 1948], sytuuje się na płaszczyźnie historii. Praca ta odniosła natychmiastowy i trwały sukces, a jej autor – inżynier, historyk sztuki, propagator nowoczesnej architektury, nadzorca inwestycji budowlanych i przedsiębiorca pracujący dla Wohnbedarf AG – cierpliwie i rzetelnie analizuje w niej formy amerykańskiego przemysłu oraz tamtejsze metody mechanizacji rolnictwa i życia domowego.

Książka Giediona opiera się na badaniach przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych w archiwach spółek McCormick, Westing­house i General Electric oraz w zasobach Patent ­Office, których makiety – ocalałe po remanencie w roku 1926 – zostały drobiazgowo przeanalizowane. Giedion pisze książkę w latach 1941–1945, kiedy przebywa w Stanach Zjednoczonych i uczestniczy w debacie na temat „nowej monumentalności”1. Pomysł na analizę całej amerykańskiej kultury przemysłowej pojawia się już jednak w projekcie ­badawczym Zur Entstehung des heutigen Menschen, który Giedion formułuje między 1928 a 1936 rokiem2, a który zostaje dopracowany w trakcie badań w Stanach Zjednoczonych po roku 1937. Już w Bauen in Frankreich (1928) Giedion interesuje się, także w odniesieniu do Ameryki, teorią „stałych cech narodowych”, według której architektura jest powiązana ze „strukturą społeczną” każdego kraju. Francuskiemu „temperamentowi konstrukcyjnemu” odpowiada na przykład „organizacyjna zdolność” Amerykanów czy też „rzemieślnicza twórczość” Holendrów… W opublikowanej w 1941 roku pracy Space, Time, and Architecture (pol. wyd. Przestrzeń, czas, architektura), której chronologiczna struktura została częściowo zapożyczona z książki Richarda J. Neutry Amerika, Giedion, badając genealogię metalowych konstrukcji szkoły chicagowskiej, podkreśla znaczenie balloon frame i stara się „ukazać przepaść, jaka oddziela myśl od wrażliwości”3.

Idea Mechanizacji już na samym początku zostaje odniesiona do okoliczności powojennych – „nadchodząca epoka będzie epoką szeroko rozumianej reorganizacji”, a stojące przed nią zadanie to „rehabilitacja ludzkich wartości”. Giedion chce więc „pójść dalej”, „sięgnąć do samych źródeł” rozdźwięku „myśli i wrażliwości”. Nigdzie „tak wyraźnie” jak w Stanach Zjednoczonych nie da się unaocznić „ewolucji mechanizacji, od jej narodzin aż po rolę, jaką odgrywa obecnie”, gdyż w tym kraju „mechanizacja jest ściśle powiązana ze sposobem życia i myślenia”4. Przeformułowane zostaje też pojęcie „stałej cechy narodowej”, a cała opowieść Giediona kroczy drogą „anonimowej historii” i ignoruje tradycyjne tematy tego typu narracji, choć tu i ówdzie przewijają się postaci wynalazców czy inżynierów5.

Stosownie do sposobu prezentacji zapoczątkowanego w Bauen in Frankreich, istotną funkcję w wywodzie pełni składnik wizualny. Zachowano komentarze od redakcji dla „pospiesznego czytelnika”, a kluczową rolę w artykulacji słowa i obrazu odgrywają Herbert Bayer i ­Laszlo Moholy­‑Nagy. Podobnie jak w Przestrzeni, czasie i architekturze, w całej książce obecne są sztuki wizualne, zwłaszcza odwołania do wystawy Cubism and Abstract Art w Museum of Modern Art w Nowym Jorku, choć zestawienia prac Klee, Kandinsky’ego, Caldera, Légera czy Ozenfanta i fotografii Buñuela z obrazami mechanizmów sprawiają niekiedy wrażenie wymuszonych6. Trzydzieści pięć lat później Hans Magnus Enzensberger będzie podkreślał „wyjątkową inteligencję wizualną” autora, którego porównuje do historyków i antropologów jak Norbert Elias czy Walter Benjamin7.

Bauen in Frankreich „anonimowym” wymiarem, który interesował Giediona, było budownictwo – „nieświadomość architektury”. Pisał on wtedy, że „budowniczy dąży do formy anonimowej i zarazem zbiorowej”8. Teraz nie chodzi już o odsłonięcie ukrytych za architektami inżynierów, lecz o analizę „narzędzi, które ukształtowały nasz obecny styl życia”. Elementem zbiorowym są zalewające Europę amerykańskie wyroby przemysłowe, Giedion twierdzi bowiem, że „wszystkie drobne przedmioty, o których będzie tu mowa, zrewolucjonizowały nasze życie we wszystkich jego aspek­tach”9. W odróżnieniu jednak od Adolfa Loosa za najbardziej inspirujące z anonimowych dzieł uznaje wytwory nie tradycji, lecz innowacji.

W punkcie wyjścia analizy prowadzonej „wyłącznie z ludzkiego punktu widzenia” Giedion umieszcza „przede wszystkim koncept ruchu, stojący u podstaw wszelkiej mechanizacji. Później pojawi się ręka, nieodwołalnie już wyeliminowana, i wreszcie mechanizacja pojmowana jako osobne zjawisko”. Utożsamienie tych strukturyzujących historię etapów z przestrzenią amerykańską jest od razu oczywiste. Giedion wyraźnie wskazuje, że „zanik rozwiniętego rzemiosła wyznacza początek mechanizacji na wielką skalę” oraz że „przejście to dokonuje się w drugiej połowie XIX wieku w Ameryce”. W dalszych rozważaniach podkreśla, że „taśma montażowa od samego początku była instytucją amerykańską”10 oraz że w dziedzinie mechanizacji robót domowych i „skomplikowanych prac” „oba zjawiska najłatwiej zaobserwować w Ameryce”11. Chcąc uchwycić i rozpoznać historyczne zmiany, Giedion wybiera podejścia „typologiczne”, „wertykalne”, które przeciwstawia horyzontalnej „historii stylów”. Tę diachroniczną metodę można by porównać do analiz Gilberta Simondona dotyczących przejścia od przedmiotu abstrakcyjnego do konkretnego12, zwłaszcza kiedy Giedion pisze: „Uznaliśmy, że warto prześledzić ewolucję zjawisk czy też odczytać ich linie życia w długim okresie. Wertykalne cięcia pozwalają zaobserwować organiczne przekształcenia danego typu”13.

Podejście to przywodzi na myśl historię długiego trwania, zainteresowanie relacjami między instytucją a przedmiotem zbliża zaś Giediona do metodologii Pasaży Waltera Benjamina, który zresztą znał jego wczesne analizy14. Obserwowane przez Giediona długie trwanie sięga niekiedy aż do średniowiecza. Na przykład kiedy przywołuje kwestię ruchu, zestawia Mikołaja z Oresme, czternastowiecznego biskupa i matematyka, który jego zdaniem „jako pierwszy przedstawił graficznie ruch i stwierdził, że ruch można przedstawić tylko jako ruch, a zmianę jako zmianę”15, z dziewiętnastowiecznymi pionierami fotografii, jak Étienne­‑Jules Marey czy Eadweard ­Muybridge. W nich z kolei upatruje poprzedników kierującego się „potrzebą skuteczności” Franka Gilbretha − „pierwszego człowieka, który tak precyzyjnie uchwycił skomplikowaną trajektorię ludzkiego ruchu”16. Inna historyczna ciągłość pojawia się przy okazji mechanizacji: automaty z XVIII wieku, na przykład dzieło Vaucansona, zostają zestawione z pierwszymi próbami przędzenia i tkania w Wielkiej Brytanii. Również tutaj jednak Ameryka okazuje się miejscem innowacji i to z bardzo szczególnych powodów historycznych, które czynią ze Środkowego Zachodu poligon bezprecedensowych eksperymentów: „Rozmiary kraju, niewielka liczba ludności, brak wykwalifikowanej siły roboczej, a tym samym wysokie wynagrodzenia – wszystko to tłumaczy, dlaczego Ameryka od samego początku poddała skomplikowane prace mechanizacji. Jedna z głównych przyczyn tego procesu tkwi wszakże gdzie indziej. Pionierzy, którzy przywieźli z sobą europejskie zwyczaje i doświadczenie, zostali nagle odcięci nie tylko od środków pozwalających zorganizować skomplikowane prace, lecz także od całej kultury, jaka stała u podstaw tych instytucji. Musieli więc zaczynać od zera, dzięki czemu wyobraźnia swobodnie budowała rzeczywistość wedle własnego upodobania”17.

To właśnie w Ameryce dochodzi do zerwania z tajną wiedzą zarezerwowaną dla gildii i cechów, jeszcze przed decydującymi etapami, czyli racjonalizacją u schyłku XIX wieku i „epoką automatyzacji” w latach 1918–1939. Wymieniając poszczególne etapy i procedury mechanizacji, Giedion zestawia wymienialność części i standaryzację w samochodach Forda z wcześniejszymi o pół wieku metodami produkcji pił, a także z wynalezieniem zamka bezpieczeństwa przez Linusa Yale’a. Śledzi krok po kroku przejście od pierwszego zamka bębenkowego do systemów ze stałym i ruchomym cylindrem, będące też przejściem „od produkcji ręcznej do mechanicznej”.

Taśmę montażową i naukową organizację pracy zapowiada inny zestaw wynalazków, począwszy od innowacji Olivera Evansa z końca XVIII wieku, czyli automatycznego młyna, niezbyt cenionego przez Thomasa Jeffersona, który porównuje jego system do „staroegipskiego koła napędzanego nogami”, a mechanizm transportujący − do zwykłej „śruby Archimedesa”. Giedion podkreśla jednak, że Evans stosuje te stare techniki do poruszania ciał stałych, po czym przechodzi do kolejnych wynalazków, jak angielska taśma do produkcji sucharów (1804) czy warsztat Bodmera, gdzie „narzędzia są produkowane i metodycznie sortowane” i gdzie od 1840 roku używa się suwnicy i pasa transmisyjnego. Wyraźny przełom prowadzący do nowoczesnych metod produkcji dostrzega zaś Giedion w rzeźniczej taśmie „demontażowej”, zaprojektowanej w 1860 roku przez meat packers w Cincinnati i zaprezentowanej Europejczykom w 1873 roku pod postacią panoramicznego malowidła na wystawie światowej w Wiedniu.

Mechanizacja śmierci zajmuje zresztą w książce istotne miejsce: od Cincinnati, gdzie w 1857 roku Frederick Law Olmsted namiętnie przygląda się ubojowi i przygotowywaniu świńskich tusz, aż po La Villette czy Union Stockyards w Chicago, gdzie proces „demontażu” zwierząt i kolejne jego fazy – ubój, ćwiartowanie, sprawianie i odzysk – choć ukazane są jednak mniej malowniczo niż w powieści Uptona Sinclaira Grzęzawisko (1906). Giedion zestawia też zmiany w procesie uboju z nowymi sposobami transportu i zbytu, przypominając wynalazek wagonów chłodni oraz zmianę statusu rzeźnika w epoce corned beef Armoura i Swifta.

Na terenie fabryki rozpoznaje trzy różne strategie przemysłowej racjonalizacji. Pierwszą około 1900 roku wprowadza w Midvale Steel Co Frederick Winslow Taylor, urodzony w 1856 roku, podobnie jak Freud, z którym łączy go, według Giediona, „wyjątkowa analityczna przenikliwość w badaniu ukrytego oblicza niektórych procesów”18. Rezultatem tego jest – wedle słów samego Taylora – organizacja „typu militarnego”. Drugą strategię reprezentuje Frank Gilbreth, który udoskonala zapis ruchu: „Prosta kamera i zwykła żarówka wystarczyły mu do uwidocznienia przebiegu ruchu”. Giedion łączy doświadczenia, jakie przeprowadzał rejestrator ruchu czy też „cyklograf”, z futuryzmem, Marcelem Duchampem i „bodźcami percepcyjnymi” Paula Klee. Ostatni etap to, oczywiście, Assembly Line, którą Henry Ford wprowadza w latach 1913–1914 w fabryce w Highland Park, a która wyznacza początek zautomatyzowanej taśmy produkcyjnej i jej następstw, takich jak wysokie pensje i upowszechnienie samochodu.

Oryginalność podejścia Giediona polega nie tyle na zarysowaniu tej przemysłowej genealogii, ile na analizie mechanizacji w procesie obróbki substancji organicznych. Właśnie tutaj dostrzega on jedną z charakterystycznych cech Ameryki – kraju, w którym wyspecjalizowane rolnictwo umożliwiło prawdziwą rewolucję: „Już w połowie ubiegłego stulecia Ameryka zasłużyła na tytuł «wielkiego laboratorium natury nakierowanego na produkcję owoców wyższej jakości»”19. Giedion pozostawia na marginesie specyficznie architektoniczny aspekt tego „wielkiego laboratorium”, jakim jest Środkowy Zachód, gdzie osiągające wysokie dochody rolnictwo pociąga za sobą budowę giełd, hoteli, dworców i nowoczesnych biurowców, aby skupić się na przeformułowaniu czy też „przeróbce” narzędzi takich jak żniwiarka, co doprowadzi do wynalazku Cyrusa McCormicka – wyrazu „śmiałej umysłowości, która odróżnia człowieka Środkowego Zachodu od europejskiego farmera”20. Wraz z pojawieniem się traktora i dziesięciokrotnym zwiększeniem powierzchni uprawnych w latach 1919–1939 doszło do rewolucji porównywalnej z tą, jaką spowodował „kompaktowy silnik elektryczny, umożliwiający mechanizację sprzętów gospodarczych”, gdyż „silnik spalinowy, nowe źródło przenośnej energii, pozwolił na automatyzację rolnictwa”.

Giedion interesuje się też drugim końcem łańcucha pokarmowego mechanizacji: produktami masowej konsumpcji oraz związaną z nimi relacją między przemysłem i handlem. Rewolucją w wyrobie chleba okazuje się maszyna do wyrobu ciasta, zastosowanie kwasu węglowego w procesie fermentacji, piec z nagrzewaniem pośrednim i wreszcie krajalnica. Ciasto staje się wówczas – to jedno z najpiękniejszych sformułowań w całej książce – „ciałem organicznym w ciągłym ruchu”. Następstwa dla handlu są natychmiastowe i Giedion słusznie zauważa, że „mechanizacja zniszczyła podstawowe cechy chleba, czyniąc zeń artykuł podlegający modom, którego atrakcyjność trzeba co chwilę podnosić”21. W proroczym fragmencie na temat hodowli roślin Giedion przywołuje pierwsze badania genetyczne i z pewnym wahaniem zapowiada rozwój biotechnologii. Po raz kolejny oryginalność polega na mechanizacji pewnego procesu. Ten nieprzerwany szereg eksperymentów czyni z Ameryki miejsce godne wpisania na listę głównych centrów ludzkiej wynalazczości: „Tak jak początki organizacji greckiego miasta­‑państwa są nierozerwalnie związane z Jonią, gotyk – z ­regionem Île de France, a renesans – z Florencją, tak mechanizacja rolnictwa ma swoje źródło na preriach Środkowego Zachodu”22.

Porzucając wielkie przestrzenie na rzecz analizy zmian w ludzkim otoczeniu, Giedion skupia się na rysunkach i makietach amerykańskich patentów, które znalazł w Waszyngtonie bądź kupił na aukcjach w Nowym Jorku. Ponownie wprowadza wymiar długiego czasu historycznego, pokazując, że średniowieczna „wygoda” i ewolucja w sposobie siedzenia doprowadziły do pojawienia się krzesła. Cel Giediona jest tutaj dwojaki. Po pierwsze krytykuje on „dominujący gust” epoki empire’u i okropieństwa wynikłe z „panowania tapicera”, którym przeciwstawia mechanizację ornamentu i rolę, jaką „Journal of Design” Henry’ego Cole’a odegrał w użyciu produktów przemysłowych dla wizualnej edukacji w szkołach. Po drugie śledzi drogę prowadzącą do mobilności umeblowania, począwszy od średniowiecznej „nomadyczności” mebli aż po uniwersalny kufer (szufladki, obrotowe przegródki itd.) i specyfikację typów w nowoczesnym meblarstwie.

Giedion sięga do pierwszych mechanizmów z XVIII wieku oraz sprężyn i części mechanicznych, które na początku XIX stulecia źródeł rozpoczną erę mobilności. Meble opatentowane (patent furniture) oferują wówczas „rewolucyjne rozwiązania”, w których „do wsparcia i podtrzymania ludzkiego ciała używa się maszyny. Meble powstają teraz na stołach inżynierów, a nie na rysunkach tapicerów”23. Produkcja specjalistycznych, ruchomych i regulowanych siedzeń staje się w Ameryce regułą wraz z wynalezieniem ruchomego krzesła czy fotela fryzjerskiego i dentystycznego. Meble rozkładane, czasem groteskowe w swojej niewygodzie, znajdują zastosowanie głównie w wagonach sypialnianych kolei transkontynentalnej, meble przenośne i hamaki prowadzą zaś do mobili Caldera. Nowe pomysły europejskich architektów, jak sprężysty fotel rurkowy czy wygięte krzesło ze sklejki okazują się tym samym marną imitacją znacznie wcześniejszych proto­typów amerykańskich.

Giedion nie mógł nie zainteresować się dwoma szczególnymi miejscami mechanizacji przestrzeni mieszkalnej, jakimi są kuchnia i łazienka. Przywołuje dobrze już znane niemieckim architektom inicjatorki organizacji prac domowych, Catherine Beecher oraz Christine Frederick24, i śledzi przekształcenia, jakim ulega gospodarstwo domowe dzięki kuchence gazowej i elektrycznej, a także nowym narzędziom mechanicznego komfortu, jak odkurzacz, pralka, zmywarka, lodówka i mniejsze sprzęty. Przy tej okazji powraca kwestia formy zewnętrznej, jak choćby „styl aerodynamiczny” czy też nowa forma łączenia kuchni i jadalni, proponowana przez takich architektów jak Frank Lloyd Wright. W tym punkcie Giedion rzuca hasło, aby „raczej nauczyć się panować nad mechanizacją niż pozwolić, aby styranizowała cały dom”.

W namyśle nad mechanizacją łazienki pobrzmiewają echa wystawy Das Bad von Heute und Gestern, przygotowanej przez Giediona w 1935 roku w Zurychu. Choć praktykowana w starożytności i w arabsko­‑muzułmańskich hammamach cielesna odnowa znajdowała się potem raczej w kryzysie, to XIX wiek przynosi triumf hydroterapii. Giedion śledzi typologiczny rozwój natrysku i jego mechanizację w postaci amerykańskiej kabiny toaletowej, zaprojektowanej dla wielkich hoteli, gdzie „narodził się amerykański standard”, gdyż „niewielkich rozmiarów łazienka staje się kabiną przylegającą do sypialni”25.

Zarówno w kuchni, jak i w łazience „mechaniczny rdzeń” wskazany jest jako jedyne prawdziwie przyszłościowe rozwiązanie, zwłaszcza w formie, jaką nadaje mu Richard Buckminster Fuller. W tej perspektywie Giedion okazuje się bliski myśli francuskiej, w szczególności analizom Jeana Prouvégo.

Pomimo swoich optymistycznych akcentów Mechanization Takes Command pozostawia pewne wątpliwości, jeśli chodzi o skutki nowoczesnej techniki w powojennej Europie. W książce tej, będącej ostatecznie hołdem dla „wynalazczości, która w Ameryce stała się tak powszechna jak malarski talent w epoce renesansu”, Giedion postuluje „dynamiczną równowagę” między ludzkimi wartościami a mechanizacją. W zestawieniu z amerykańską wynalazczością podejmowane przez Giediona próby wytwarzania przedmiotów użytkowych w ramach spółki Wohnbedarf wydadzą mu się teraz przedsięwzięciem jałowym. Jego książka spotka się wprawdzie z pewną krytyką, choćby ze strony Arnolda Hausera, zarzucającego autorowi arbitralny dobór przykładów, lecz jej odbiór w Europie i Ameryce będzie bardzo pozytywny26, czego przykładem może być opinia Marshalla McLuhana: „Ta analiza amerykańskiego życia nie ma odpowiednika, może poza – na zupełnie innej płaszczyźnie – ­Tocqueville’em. […] W dziewiętnastowiecznej Ameryce umysł nie był tak zniewolony dominującym, spaczonym gustem, który ośmieszał najlepsze intencje europejskich architektów i inżynierów. […] Szczególnie na Środkowym Zachodzie inżynierowie błyskawicznie i bez przeszkód realizowali idee i przedmioty, które były pionierskie nie tylko w porównaniu z pracami ich europejskich kolegów, lecz także z dziełami malarzy”27. Z kolei Lewis Mumford wyraża zadowolenie z faktu, że Giediona, w odróżnieniu od Le Corbusiera, nie cechuje „postawa nabożnego zachwytu nad maszyną”28. Ten ostatni reaguje jednak zupełnie inaczej, kiedy Giedion przesyła mu egzemplarz Mechanization Takes Command. Ostatecznie utwierdzony w swoim antyamerykanizmie docenia wprawdzie książkę, lecz jej tytuł określa jako „przerażający, niepokojący, amerykański”29.

TŁUMACZENIE Z FRANCUSKIEGO: TOMASZ SWOBODA

 Tekst jest fragmentem rozdziału Le pouvoir de la mécanisation z katalogu: Jean­‑Louis Cohen, Scène de la vie future : L’architecture européenne et la tentation de l’Amérique, Paris: Flammarion / Montréal: Centre Canadien d’Architecture, 1995, ©Flammarion. Dziękujemy Autorowi i Wydawcom za uprzejmą zgodę na publikację tekstu.