Ekoton, rębnia gniazdowa, trzebież późna pozytywna, gradacja, kornik ostrozębny, szacunki brakarskie, szkic zrębowy… Na początku leśno-aktywistycznej drogi z dobrą wiarą i zapałem prymuski studiowałam Instrukcję Urządzania Lasu, Encyklopedię Leśną i inne publikacje Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe.

Liczyłam, że opanowanie pojęć ważnych dla leśnictwa umożliwi mi komunikację, a nawet dialog z zarządcami publicznych (czyli wspólnych) lasów. Chciałam tłumaczyć, dlaczego wraz z grupą osób z mojej mazowieckiej wsi pragniemy niewielkich modyfikacji gospodarki leśnej w lasach otaczających naszą miejscowość. Po trzech latach wiem, że pakowałam się w pułapkę. Gdybym zrobiła doktorat z polskich nauk leśnych, biegłość w języku i procedurach pozwoliłaby mi zapewne lepiej rozumieć leśników, ale raczej by nie sprawiła, że oni lepiej zrozumieją mnie. W kontaktach ze społeczeństwem technokratyczny żargon służy bowiem Lasom Państwowym nie do dialogu, lecz do ugruntowywania władztwa nad ogromnymi zasobami, jakimi są drewno i las, zajmującymi ponad jedną czwartą powierzchni Polski. Całej reszcie obywateli żargon ten próbuje narzucić, czym dla nas ma być las.

Las

W publicznej dyskusji o lasach coraz częściej słychać głos oddolnych aktywistów leśnych. Ludzie ci zdali sobie sprawę (jak ja trzy lata temu), że z lasami zarządzanymi w ich imieniu dzieje się coś niedobrego. Choć czują się coraz mocniej związani z lasem i coraz lepiej rozumieją, że ochroni nas on przed skutkami zmian klimatu, las wokół ich miejscowości zmienia się (coraz częściej) w układankę zrębów i młodników. Gdy próbują dotrzeć z własną perspektywą do zarządców lasów publicznych (czyli leśników i leśniczek), ich komunikacja – mimo wielu czasochłonnych i ciągnących się tygodniami spotkań i rozmów – odbija się od ściany.

Kluczowym pojęciem, w którym skupia się wymiana argumentów, jest oczywiście „las”. Oficjalna wykładnia polskich nauk leśnych nie uwzględnia, a więc i nie rozumie poczucia straty po wyciętym starym lesie. Hasłem „las” obejmuje każdy obszar urządzany przez leśnika: zręb, młodnik, monokulturę, puszczę. Jeśli w miejsce puszczy pojawi się zrąb – drzewa zostaną wycięte i wywiezione, karpy wykopane, a teren zaorany w ramach przygotowania do nasadzeń – z perspektywy leśnika nie zajdzie żadna zmiana. Teren pozostanie lasem. Leśnicza definicja lasu nie bierze też pod uwagę skomplikowania i różnorodności dojrzałego ekosystemu, procesów łączących różne jego elementy. Nie wspomina o zwierzętach ani grzybach. W praktyce mieści się w niej tylko „drzewostan”, na którym nadleśnictwo wykonuje swój dziesięcioletni program hodowli i pozyskania drewna, zapisany hermetycznym kodem (IB, TPP, CP, ODN, AGROT) w tabelach Excela z „opisu taksacyjnego”.

Wycinki

Z równoważności zrębu i puszczy oficjalna doktryna leśnicza naturalną koleją rzeczy wywodzi, że w lasach nie ma żadnych wycinek. W oficjalnych pismach pracownicy Lasów Państwowych skarżą się, że termin „wycinka” „szkaluje leśników”, a w najlepszym razie jest niefachowy, i z tej przyczyny dla nich – profesjonalistów – niezrozumiały. Zdarzyło się, że leśnicy odmówili rozpatrzenia, a nawet przyjęcia formalnych wniosków od lokalnej społeczności, gdyż zawierały słowo „wycinka”, a oni jakoby go nie rozumieli. Równocześnie zarządcy naszych lasów zachęcają, by zamiast o „wycince” mówić o „odnowieniu lasu”, bo przecież na miejscu zrębu w ciągu kilku lat dokonają nasadzeń.

Trwałość lasu i wiek rębny

W rozmowach z leśnikami aktywiści powszechnie akcentują potrzebę zmniejszenia inwazyjności gospodarki leśnej. Równie powszechnie spotykają się z odpowiedzią, że zaplanowana rębnia musi się odbyć, bo inaczej zagrożona będzie „trwałość lasu”. Często usłyszymy, że jeżeli drzewa nie zostaną usunięte po osiągnięciu „wieku rębnego”, w lesie zapanuje chaos, cały obszar spustoszą jemioła, kornik i inne szkodliwe „gradacje”.

Głębsza analiza ujawnia, że katastroficzna wizja roztaczana przez leśników zasadniczo uderza w zbyt alarmistyczne tony. Prawda jest trywialna: wiek rębny drzewa to taki, w którym drzewo najbardziej opłaca się wyciąć. Zaniechanie wycinek drzew w wieku rębnym nie spowoduje natychmiastowej apokalipsy; raczej zapoczątkuje powolny proces różnicowania i komplikowania się lasu. Z przyrodniczego punktu widzenia urozmaicony – wiekowo i gatunkowo – las wzbogaci się o zasoby martwego drewna, sprzymierzeńca bioróżnorodności. Trwałość lasu rozumiana przez jego zarządców okazuje się niczym innym jak trwałością optymalnego systemu produkcji drewna.

Trwale zrównoważona wielofunkcyjna gospodarka leśna

Rozmowy na temat trwałości lasu prowadzą już bezpośrednio do fundamentalnego leśniczego dogmatu – „trwale zrównoważonej wielofunkcyjnej gospodarki leśnej”. Zakłada on, że gospodarka prowadzona przez Lasy Państwowe utrzymuje w trwałej równowadze wszystkie funkcje lasu zapisane w Ustawie o Lasach. Najważniejsze są funkcje gospodarcza, przyrodnicza i społeczna. Brzmi świetnie. W praktyce ich równoważność okazuje się mitem, jeśli zaś chodzi o trwałość, pozostaje niejasne, czy wszystkie funkcje lasu mają być trwale realizowane na każdej z 3,5 miliona kilkuhektarowych działek leśnych, czy może oddzielnie w ramach każdego z czterystu dwudziestu dziewięciu nadleśnictw albo en masse statystycznie w skali całego kraju.

Materiałów do rozważań w kwestii zrównoważenia funkcji lasu dostarcza lektura Planów urządzenia lasu (PUL) – kluczowych dokumentów planistycznych sporządzanych raz na dziesięć lat dla każdego nadleśnictwa. Nietrudno spostrzec, że zagadnienia niezwiązane z gospodarczą funkcją lasu rutynowo traktowane są tam po macoszemu. Porównując PUL-e dla kolejnych dekad, odkryjemy brak ciągłości w opisie funkcji przyrodniczych i społecznych, zdawkowe raportowanie na temat tychże, a przede wszystkim brak wskaźników pozwalających mierzyć jakość realizacji funkcji przyrodniczej i społecznej przez nadleśnictwo. W tych samych dokumentach produkcja drewna opisana jest pieczołowicie, wraz ze szczegółowymi wyliczeniami wskaźników uzyskanych dzięki zastosowaniu rozbudowanych metodologii. Widać jak na dłoni, że nadleśnictwa rozlicza się przede wszystkim z produkcji drewna.

Prymat produkcji drewna wybrzmiewa również w argumencie często wysuwanym w dyskusjach z lokalnymi społecznościami. Jeśli sprzeciwiają się wycinkom, słyszą: „To jest las gospodarczy, więc musimy z niego pozyskać drewno”. Leśnicy „zapominają” dodać, że w świetle ich fundamentalnej doktryny jest to w takim samym stopniu las społeczny oraz przyrodniczy. Umyka im też informacja, że ponad połowa lasów w Polsce ma status lasu ochronnego, co oznacza (ale jedynie w teorii), że takiemu lasowi zawdzięczamy przede wszystkim ochronę gleby, zasobów wodnych, wartości rekreacyjnych lub uzdrowiskowych pobliskich terenów.

Oczywiście ruchy leśne nie postulują całkowitej rezygnacji z pozyskiwania drewna. Po prostu chcą realnego, a nie tylko deklarowanego zrównoważenia funkcji lasu, rzeczywistego uwzględnienia roli lasów w mitygowaniu skutków katastrofy klimatycznej, otwartego dialogu na tematy leśne i dopuszczenia społeczeństwa do decydowania o losach terenów zalesionych.

Bitwa o dane

Walka o las dotyczy oprócz języka także danych, na których podstawie społeczeństwo mogłoby samodzielnie formułować własną wiedzę na temat lasu. Instytucja Lasy Państwowe zbiera i przetwarza ogromne ilości danych na temat lasów oraz swojej w nich działalności. W przytłaczającej większości są to informacje publiczne lub informacje o środowisku, do których z mocy prawa należy się dostęp wszystkim zainteresowanym. Niestety, leśnicy zazdrośnie strzegą tej wiedzy, na przykład nagminnie – i wbrew prawu – odmawiają ujawnienia wycinek zaplanowanych na najbliższy rok.

Od walki o dostępność danych rozpoczął się mój ogólnopolski aktywizm leśny. Razem ze społecznością, której jestem częścią, długo (i na razie z sukcesem) chroniłam lokalny las. Na podstawie tego doświadczenia zdecydowałam się założyć ogólnopolską Fundację Lasy i Obywatele. Wspiera ona, sieciuje i bada oddolne ruchy leśne próbujące uzyskać wpływ na decyzje o swoich lokalnych lasach. Czasem mówimy o sobie, że wspieramy wzrost aktywistycznej grzybni.

Naszą ambicją jest między innymi tworzenie narzędzi, które pomagają lokalnym aktywistom szybko wdrożyć się w działania leśne1. Zaczęliśmy od opracowania mapy #ZanimWytnąTwójLas. Obejmuje cały kraj. Pokazujemy na niej planowane najbardziej inwazyjne wycinki (rębnie) w perspektywie rocznej i dziesięcioletniej, miejsca, o które warto zatroszczyć się jak najszybciej, bo rosną tam cenne stare drzewa. Leśnicy uznali, że dokonaliśmy zamachu na ich monopol na wiedzę o lesie. Choć użyliśmy wyłącznie danych udostępnionych przez Lasy Państwowe, zarzucono nam manipulację i przypuszczono na nas medialny atak. Krytykując nas za brak dokładności, Lasy Państwowe równocześnie odmawiały nam (bezprawnie) dostępu do bazy swoich dokładniejszych danych. Ten problem z czasem obeszliśmy – o dane wnioskują w konkretnych nadleśnictwach indywidualne osoby. Zbieramy też dane z różnych publikacji Lasów Państwowych, na przykład ogłoszeń o przetargach. Wymaga to ogromu pracy, ale w rezultacie prowadzimy najdokładniejszy serwis dotyczący planowanych wycinek; korzystają z niego setki tysięcy użytkowników w całej Polsce. „Konkurencyjny” serwis Lasów Państwowych – Bank Danych o Lasach – w ostatnich czterech latach kosztował Lasy Państwowe 17,5 miliona złotych (pieniądze pochodzą oczywiście ze sprzedaży drewna). Naszą mapę wyprodukowaliśmy bez grantów i bez środków publicznych. Powstała (i powstaje) na bazie wolontariatu i moich prywatnych funduszy. Historia z naszą mapą ilustruje, jak Lasy Państwowe sprawują kontrolę nad informacją, by blokować rzetelną rozmowę o lasach i alternatywne narracje o lesie2.

Oddolne ruchy leśne – nowe postrzeganie lasu

W dysputach o lesie z opowieści oddolnych grup aktywistycznych wyłania się nowa jakość. Dzieje się tak z paru powodów.

Po pierwsze, w sferze zaangażowania w sprawy wspólne aktywistyczne zainteresowanie lasem zyskuje na popularności. Nasza fundacja od 2019 roku mapuje aktywizm leśny w Polsce. W marcu 2019 roku na naszej mapie inicjatyw leśnych3 figurowało zaledwie trzydzieści inicjatyw. Dziś jest ich trzysta czterdzieści siedem. W miastach i miasteczkach ludzie zaczynają kwestionować prymat produkcyjnego podejścia do lasów, ślą pisma, negocjują, protestują, wciągają do walki o las samorządy i innych decydentów.

Po drugie, oddolne ruchy leśne bronią małej przyrody lokalnej. Często nie ma ona unikatowych wartości przyrodniczych ani rangi narodowego dziedzictwa, co odróżnia ją od przyrody będącej przedmiotem bardziej klasycznych konfliktów o las, angażujących duże organizacje przyrodnicze i ekologiczne. Lokalne społeczności niezwykle cenią sobie jednak swoją małą przyrodę, bo pozwala im na własnym podwórku, codziennie, czerpać z energii i sił natury. Zwrócenie uwagi na lokalność przyrody i powszechność relacji z nią demokratyzuje debatę o przyrodzie. W czasach kryzysów i katastrofy klimatycznej prawie każdy identyfikuje się z poszukiwaniem schronienia i ukojenia w lokalnej przyrodzie.

Po trzecie, w lokalnym aktywizmie leśnym najsilniej wybrzmiewa obywatelski charakter działań na rzecz lasu. To lokalne grupy leśne podkreślają mizerię udziału społeczeństwa w decyzjach o lesie, teoretycznie gwarantowanego prawem, a w praktyce będącego pustą fasadą. Biorą udział w skostniałych procedurach konsultacyjnych i wytykają ich pozorność. To one w końcu najgłośniej mówią, że Lasy Państwowe powinny za swoje działania odpowiadać przed społeczeństwem, a lokalne społeczności i innych interesariuszy traktować jak partnera do rozmowy o lesie, a nie petenta.

Wielość wizji lasu

Na las i jego istotność patrzymy z wielu perspektyw. Aktywistyczne ruchy leśne podkreślają walory ochronne lasów oraz jego znaczenie jako miejsca regeneracji dla człowieka. Pracownicy zakładów usług leśnych, którzy na zlecenie Lasów Państwowych wykonują w lasach najcięższe prace, postrzegają las w kontekście wykonywania zawodu i własnych zarobków. Naukowców i organizacje przyrodnicze fascynuje zrozumienie i śledzenie procesów biologicznych rządzących złożonym systemem nieprzebranej mnogości organizmów. Ekonomiści taksują las z perspektywy jego wartości – na przykład świadczonych przez niego usług ekosystemowych (czyli korzyści dla dobrostanu, między innymi mitygacji zmian klimatycznych) – i próbują je wyceniać. Takie badania bywają z kolei kontestowane przez osoby, dla których las jest wartością samą w sobie – tak postrzegają go na przykład anarchizujące grupy leśne. Wszystkie te głosy, jak i wiele innych, na razie nie wybrzmiewają wystarczająco głośno w dialogu głównego nurtu i przede wszystkim w decyzjach o lesie. Nie wybrzmiewają, bo są delegitymizowane i zagłuszane przez oficjalną narrację Lasów Państwowych.

Wspólnota oparta na lesie

Czy naiwnością trącą próby wymyślenia ram, w których mimo wielości perspektyw postrzegania lasu, czasem sprzecznych, moglibyśmy z sukcesem wypracowywać wspólną strategię troski o lasy, proporcje między zarządzaniem nimi a pozostawianiem ich naturze? Na razie wokół lasu nabrzmiewają konflikty. Do zarządcy lasów zewsząd docierają sygnały, że powinien się otworzyć na inne wizje przestrzeni, którą administruje, i realizować szersze potrzeby społeczne; mimo to domyka się coraz szczelniej i jeszcze bardziej zacieśnia kontrolę nad językiem, danymi i wiedzą, a tym samym stale podkopuje społeczne zaufanie do siebie.

Zdecydowanie zbyt rzadko zadajemy w przestrzeni publicznej zasadnicze pytania dotyczące jednej czwartej kraju. W których miejscach priorytetyzować które funkcje lasu? Ile lasów i gdzie wyłączyć z produkcji, by chronić bioróżnorodność i klimat? Jak mądrze mitygować wpływ zmian klimatycznych na lasy? Ile drewna naprawdę potrzebujemy i do czego? Jak drewna używać mądrze, by chronić również las? Ile drewna da się pozyskać z recyklingu? Co się stanie z zakładami usług leśnych, gdy Lasy Państwowe zmechanizują pozyskiwanie drewna?

W pewnym sensie odebrano nam szansę na rozmowę, zamykając głównego dysponenta wpływu na lasy i wiedzy o nich – Lasy Państwowe – w pułapce silnego konfliktu interesów. Z jednej strony Ustawa o lasach daje tej instytucji prawie nieograniczoną kontrolę nad ogromnymi (i w teorii wspólnymi) zasobami, z drugiej zaś obciąża Lasy Państwowe odpowiedzialnością za implementowanie udziału społecznego w decyzjach o lesie. Gdyby Lasy Państwowe uwzględniały interesy innych niż one leśnych aktorów, uszczupliłyby swoje zasoby i wpływy. To nie ma prawa się udać. Etos leśnika nie przeważy nad konkretnym interesem finansowym i pokusą władzy. Dodatkowo na przeszkodzie stoją słaba kultura demokracji w Polsce i silne upolitycznienie Lasów Państwowych.

Wbrew tym przeszkodom inne niż leśnicza opowieści o lesie wybrzmiewają coraz głośniej. By zderzenie perspektyw doprowadziło do nowych rozwiązań, a nie dalszego wzrostu napięcia (łatwo przekuwanego w opłacalny politycznie hejt), potrzebujemy zasadniczej reformy Lasów Państwowych. Jej niezbędnymi, choć niejedynymi elementami powinny być zasadnicze ograniczenie kontroli Lasów Państwowych nad zasobami płynącymi z gospodarki leśnej oraz wyjęcie tej instytucji z rąk nadzoru nad planowaniem gospodarki leśnej – w obecnym systemie Lasy Państwowe są arbitrem we własnej sprawie. Może po spełnieniu tych warunków zaczniemy wspólnie snuć polifoniczną opowieść o lesie. Może nawet przełożymy ją na działania (a niektórych działań świadomie zaniechamy). Dla dobra lasów i nas wszystkich.