Dekolonizacja architektury tropikalnej w Blidzie, rok 1956

Niewygodne historie

Rok 1956 zbliża się ku końcowi. Doktor Frantz Fanon rezygnuje z posady w szpitalu psychiatrycznym Blida-Joinville w Algierii. Złote Wybrzeże za rok ogłosi niepodległość. Maxwell Fry i Jane Drew po powrocie z zachodniej Afryki i Czandigarh do Londynu publikują podręcznik Tropical Architecture in the Humid Zone (Architektura tropikalna w strefie klimatu wilgotnego)1. W Bogocie zawiązuje się panamerykańska sieć planistów i specjalistów od mieszkalnictwa, która ma wspierać interesy Stanów Zjednoczonych w Ameryce Łacińskiej2. Fidel Castro ląduje na Kubie, by poprowadzić powstanie przeciwko reżimowi Batisty. W Ankarze otwiera się Środkowowschodni Uniwersytet Techniczny, promowany przez Charlesa Abramsa i Radę Wsparcia Technicznego przy ONZ3. W chińskiej prowincji Kuejczou zaraz rozpocznie się epidemia grypy, wywołana prawdopodobnie przez mutację ludzkiej i kaczej odmiany wirusa4.

Te wydarzenia łączy nowy typ architektury. Towarzyszy kształtowaniu się młodych państw narodowych, rozpowszechnianiu komunizmu w Ameryce Łacińskiej, ingerencjom Zachodu w regiony wydobycia ropy naftowej i masowym kampaniom na rzecz zdrowia publicznego. Dzięki zwiększonej mobilności rozprzestrzenia się po świecie wraz z rewolucjonistami i profesjonalistami, którzy na nowo ukształtują tak zwane Globalne Południe – obszar obejmujący kraje położone w strefie międzyzwrotnikowej5. Ten typ architektury podporządkowany jest nowej koncepcji „komfortu”, pozornie neutralnej w swoim naukowym podejściu; łączy go wiele podobieństw z innymi dziedzinami wiedzy służącymi globalizacji. Przyjął się w blokach wschodnim i zachodnim, w Ruchu Państw Niezaangażowanych, popularyzowali go sygnatariusze wielostronnych porozumień i elity nowo powstałych narodów6.

Wraz z nowym typem architektury nadeszła nowa terminologia. W strefie międzyzwrotnikowej transnarodowy modernizm zmutował w twór nazwany architekturą tropikalną (dzieloną na podkategorie w zależności od stref klimatycznych). Budynki w krajach tropikalnych musiały spełniać wiele wymogów, aby zapewnić użytkownikom odpowiedni komfort fizyczny, te zaś wynikały ze zdefiniowanych dla architektury tropikalnej parametrów7: materiały musiały mieć określone wartości przewodnictwa cieplnego, temperatura mokrego termometru musiała mieścić się w przedziale od 12 do 22 stopni Celsjusza, otwory wentylacyjne miały odpowiadać 4 procentom powierzchni podłogi, należało zapewnić naturalne oświetlenie na 5–12,5 procent powierzchni pomieszczenia, a od standardów przestrzennych zależały minimalne powierzchnie pomieszczeń (na przykład sześć metrów kwadratowych dla sypialni). Projektanci stosowali głównie pasywne rozwiązania (jak elementy zacieniające), by zapewnić odpowiednią wentylację i wykorzystać zdolność budynku do akumulacji ciepła. Ściśle określone współczynniki w architekturze, tak samo jak w dziedzinach pokrewnych: medycynie, inżynierii i zdrowiu publicznym, miały pomóc budować lepszy świat. Komfort zapewniał większą produktywność w miejscu pracy i lepszy sen w nocy.

Dziś Ziemia się przegrzewa – poniekąd także dlatego, że odeszliśmy od stosowania pasywnej wentylacji budynków. Zdrowie publiczne wciąż jest poważnym problemem. Nie możemy więc – my, historycy architektury z całego świata, a zwłaszcza z Globalnego Południa – odciąć się od niewygodnej historii architektonicznego dyskursu i praktyki komfortu w latach 50. i 60. XX wieku. Musimy spojrzeć na komfort jak na splot wielu czynników, również tych niezwiązanych z fizyką i klimatem, i zrewidować warunki, w jakich kształtował się paradygmat komfortu. Jest to istotne zwłaszcza teraz, gdy kryzys klimatyczny zmusza nas do zmniejszenia wydatków energetycznych.

Michelle Murphy w eseju Unsettling care: Troubling transnational itineraries of care in feminist health practices (Niewygodna troska. Kłopotliwe transnarodowe ścieżki troski w feministycznych praktykach zdrowotnych) apeluje, by uwolnić się od myślenia o trosce w kategoriach zwyczajowej praktyki techno-naukowej i nie zważać na „pozytywne uczucia”, jakie ona wywołuje, a „dyskomfort, krytykę i nie-niewinność” przyjąć za kategorie generatywne8. Uważamy komfort za miarę jakości życia, zwłaszcza na Globalnym Południu, a przecież ma on korzenie w nauce o podłożu rasowym, która rozwijała się jako narzędzie kolonialnej i neokolonialnej ekspansji. Mimo to w filantropijnych projektach architektonicznych komfort wciąż jest wartością nadrzędną. Środowisko architektów – wywodzące się w dużej mierze z Globalnej Północy – nie potrafi włączyć Globalnego Południa w swoje badania. Nie dostrzega, że życie na Południu różni się pod względem czasowym i przestrzennym od życia na Północy. Podsumowuję ten esej niekomfortową, ekstremalną reakcją Frantza Fanona na północny model komfortu – jego praktyką rewolucyjnej troski. Dostrzegam w niej drogę do rozbicia ambiwalentnej skorupy wokół tematu komfortu (zarówno w jej fizycznej, jak i naukowej formie) i odtworzenia potencjału, jaki płynie ze związków między nauką i humanistyką.

Komfort w praktyce

Komfort – jako technē – służył kolonizatorom w tropikach do dyscyplinowania ciał rdzennych poddanych. Jeśli poddali się dyscyplinie – przestrzegali harmonogramów nowoczesnych instytucji i nosili nowoczesny ubiór – zyskiwali dostęp do komfortowych przestrzeni. Komfortem uzasadniano dobór materiałów architektonicznych – upowszechnienie stosowania betonu, stali, aluminium i azbestu9 – ale też niszczenie naturalnego krajobrazu strefami wydobywczymi, z towarzyszącym im lawinowo postępującym skażeniem środowiska. Dla komfortu zniszczono miejskie i wiejskie ekosystemy i zastąpiono je wszechobecnymi trawnikami. Choć projekty architektury tropikalnej powstawały epizodycznie, nierównomiernie (biorąc pod uwagę ich rozproszenie po całym terytorium „strefy tropikalnej”, można nawet powiedzieć, że miały charakter symboliczny), stały się katalizatorami urbanizacji zarówno planowanej, jak i partyzanckiej, wyznacznikiem enklaw względnego komfortu pośród przestrzeni dyskomfortu, na który skazana była większość obywateli.

Gdy w latach 70. XX wieku światowa opinia publiczna dowiedziała się o warunkach, w jakich żyją osoby wykluczone, jednotorową transnarodową praktykę architektury tropikalnej zastąpiono kompleksowymi działaniami o różnych celach i skalach. Prowadzono je głównie za pośrednictwem Organizacji Narodów Zjednoczonych i Banku Światowego10. Sposób kształtowania środowiska życia stał się problemem planistycznym11, co znacząco zwiększyło liczbę i zakres prośrodowiskowych projektów, które miały upowszechniać komfort. Architekturę tropikalną zakwalifikowano jako dziedzinę „nauki budowlanej”, wiedzę architektów z doświadczeniem pracy w strefie tropikalnej propagowały publikacje dydaktyczne kierowane do doradców technicznych i studentów różnych narodowości12. Te działania, w połączeniu z umasowieniem mechanicznej klimatyzacji, znormalizowały komfort w takim stopniu, że z kategorii „pole eksperymentów projektowych” przeszedł do kategorii „domyślna”.

Komfort jako problem kulturowy dla architektów powrócił w późnych latach 90. XX wieku. Historycy architektury zajęli się wtedy badaniem problematyki położenia i zastosowania zasad architektury tropikalnej. Czynili pod wpływem rozwoju teorii postkolonialnej, ta zaś czerpała z analiz biowładzy u Foucaulta13, tendencji orientalistycznych u Saida14, hybrydyczności Homiego Bhabhy15 i geografii sieci kolonialnych Anthony’ego D. Kinga16. Konceptualna podbudowa nie przyniosła jednak bliższej – ani lokalnej, ani antykolonialnej – oceny projektów architektury tropikalnej. Naukowcy przyglądali się im z dystansu, w zaciszu archiwów w krajach kolonizatorskich, za środki z narodowych funduszy lub grantów naznaczonych własną kolonialną przeszłością. Na zawsze wpisywali nierówne relacje między Północą i Tropikami w kontekst i treść swoich badań. W ostatnich latach zyskuje na znaczeniu praca redokumentująca architekturę w tropikach i państwach niezaangażowanych z połowy XX wieku, ale w ograniczony sposób odpowiada na trudne zagadnienia kolonialnej polityki wydobywczej, porzucenia, restytucji i naukowej dekolonizacji. Pisemne dokumentacje – w połączeniu z wieloma projektami fotograficznymi – rozpadających się elewacji budynków z nurtu architektury tropikalnej17 ujawniają tragiczne połączenie przedsięwzięć welfarystycznych i upadku postkolonialnego zarządzania, rzadko kiedy jednak próbują prześledzić historię, która zrodziła takie kontrasty.

Nowe pokolenie badaczy z Globalnego Południa odcina się od neokolonialnej nauki i estetyki, stara się za to zrozumieć kolonialne gruzy i kryzysy oraz wzywa do aktywnego zaangażowania18. Przywiązaniem do komfortu napytaliśmy sobie problemów – aktualnych i palących. Jak więc możemy przyjrzeć się historii komfortu bez odcinania się od jej niechlubnych aspektów? Pytanie jest istotne zarówno dla badaczy komfortu, jak i tych, którzy za nic mają architekturę tropikalną – ludzie jako infrastruktura zastępcza zyskują ostatnimi czasy na znaczeniu19. Dekolonialna historia architektury tropikalnej doczekała się już naukowych fundamentów. Jiat-Hwee Chang w swoich badaniach nad rozwojem komfortu jako pojęcia techno-naukowego mapuje jego wzajemne powiązania z logiką kolonialną, militarną i wydobywczą oraz nowymi typami kontroli20. Tak samo ważne są mikrohistorie z badań in situ. Niektóre koncentrują się na oddziaływaniu komfortu na przestrzeni lat, na życiu-po-życiu, na wcielonym oporze i alternatywnych architekturach tropikalnych – w ten sposób kształtują rozproszoną krytykę niedociągnięć i niedoborów komfortu21. Ta praca dokumentacyjna nie przekłada się jednak na stworzenie ani podbudowę teoretycznego i dekolonialnego zerwania z zakorzenioną w kulturze logiką komfortu, jej pozycją subkategorii nauk technicznych, wspieraną na dodatek argumentacją zdrowego rozsądku. Musimy konceptualnie rozdzielić dwie strony komfortu – jego rzekomy uniwersalizm i doświadczenia, z jakimi wiązało się jego wdrażanie. Musimy wykorzystać różnice między nimi, aby uciąć prymat komfortu, wyleczyć rany, jakie nam zadał, a na dziedzictwie tropikalnej architektury zbudować zdolność do bardziej radykalnych i inkluzywnych aktów transformacji.

Komfort pozbawiony troski

Porównajmy dwa zgoła różne projekty – jeden stworzony przed przełomowym rokiem 1956, a drugi po nim. Pierwszy sporządzano jeszcze w czasie rządów kolonialnych, drugi zaś to postkolonialny ewenement wpisany w ramy metropolitalnego projektu. Interpretowane razem, doskonale ilustrują, jak zmieniło się podejście do komfortu w przestrzeniach mieszkalnych. Pierwszy projekt zamieszczono na rozkładówce podręcznika Village Housing in the Tropics (Wiejskie domy w tropikach) z 1947 roku22. Publikacja ta czerpała z doświadczenia Maxwella Fry’a i Jane Drew z czasów ich pracy w charakterze doradców planistycznych brytyjskiego rządu kolonialnego. W rozważaniach nad możliwymi sposobami modernizacji wsi kierowali się podejściem „najpierw badania, potem plan”, a za podstawę do rozważań teoretycznych w ramach projektu przyjęli bezimienną społeczność trudniącą się produkcją kakao. W szkicach polowych zaznaczyli istniejące przestrzenie interakcji, skrytykowali jeden z obszarów jako „zbyt gęsto zaludniony”, inny przeznaczyli „do rozbudowy”, a miejsce ablucji przenieśli spod mostu do punktu mniej wystawionego na widok publiczny. W adnotacjach do rysunków postulowali wycinkę gąszczu na rzecz plantacji i wyprostowanie drogi, by ciężarówkom łatwiej jeździło się z i do portu – przedkładali więc wydajność systemu wydobywczego i jego pośredników nad codzienne praktyki mieszkańców wioski23. Nietrudno się domyślić konsekwencji.

Dwadzieścia lat później brytyjski urbanista Max Lock otrzymał zlecenie sporządzenia planu dla proponowanej nowej stolicy w Kadunie w Północnej Nigerii. Stworzył obszerny dokument z propozycjami projektów w różnych skalach – od urbanistyki regionu po domy mieszkalne24. Szesnastu anonimowych nigeryjskich studentów z Uniwersytetu Ahmadu Bella przeprowadziło ankiety społeczne w „wiejskich barakach” Kawo, dwa wyniki badań Lock zacytował w propozycji planu. Trzystronicowa narracja drastycznie różni się od techno-naukowego podejścia twórcy raportu. Jeden ze studentów wypowiedział się na temat „zdrowego slumsu” w Kawo, który zamieszkiwali ludzie z wielu „plemion”:

Każdy dom jest częścią zespołu, a w całej okolicy odczuwa się tęsknotę za mieszkaniem we wspólnocie, z ludźmi, którzy troszczą się o siebie nawzajem, pomogą i wesprą sąsiadów, gdy zajdzie taka potrzeba. To prawda, że mieszka tu wiele osób o różnym pochodzeniu etnicznym, ale pod pozornie formalną atmosferą wyraźnie czuć, że gdy jeden z mieszkańców krzyknie, drugi natychmiast przybiegnie z pomocą. Osoby, które nie patrzą poza czubek własnego nosa i nie mówią współlokatorom „dzień dobry”, są traktowane podejrzliwie, a sąsiedzi mogą nawet donosić na nie właścicielowi domu. W konsekwencji prawie wszyscy mieszkańcy danego budynku wiedzą, gdzie każdy z sąsiadów znajduje się w dowolnym momencie dnia. Poczucie wspólnoty mieszkańcy, nawet spoza jednej rodziny, mają w genach. Osoby, które budują własne domy i nie chcą ich wynajmować, zapraszają zaufanych znajomych, aby mieszkali z nimi za darmo25.

Student pisał z pozycji rdzennego badacza. Kolonialną modernizacyjną i wydobywczą logikę zastąpił perspektywą miejscowych współzależności, komfort zaś przeciwstawił trosce. Architekturę Kawo, zespół budynków na ortogonalnej siatce, można dzięki tym opisom wyobrazić sobie jako tętniący życiem gąszcz pokojów na wynajem i domów, w których dla wszystkich starczy miejsca26. Szkice Fry’a, Drew i Forda służyły jako argument za wysiedleniem miejscowej ludności27, natomiast ten zapis codziennego życia w Kawo stara się chronić wioskę-slums, podkreśla jej wartość jako przestrzeni zdrowia i troski. Pomimo czasu i – owszem – troski, jakich wymagały od Fry’a, Drew i Forda badania terenowe i sporządzenie map, bezduszny dystans autorów do życia mieszkańców pierwszej z wiosek możemy dziś odczytywać jako epistemologiczną, wręcz dosłowną próbę ich wymazania. W opisach różnorodnych typologii troski zawartych w ankiecie na temat Kawo doszukamy się sprytnego aktu oporu wobec redukcyjnego zastosowania kategorii komfortu. Wygląda na to, że ten krótki reportaż posłużył również za inspirację dla projektu typowego domu atrialnego w proponowanej rozbudowie wschodniej części wioski.

Granice troski

Wprowadzanie kategorii troski do praktyk i historii architektury tropikalnej nie wystarczy, by zapobiec wymazywaniu rdzennych przestrzeni, ale może zmobilizować do innych form oporu. Troskę odnalezioną i zastosowaną w społecznych badaniach Kawo podobnie rozumieją i okazują feministyczne badaczki z dziedziny nauki i technologii, na przykład Marię Puig de la Bellacasa, Michelle Murphy i Isabelle Stengers28. Ich prace obejmują szeroki zakres tematyczny – od chemicznych odpadów w środowisku, glebie, powietrzu, wodzie i na polach upraw modyfikowanych genetycznie, po kobiece praktyki zdrowotne i strukturę nauki samej w sobie. Zdaniem Aryn Martin, Natashy Myers i Any Viseu zastosowanie troski w studiach nad nauką i techniką ma dwie warstwy: pierwszą jest racjonalne stosowanie kategorii troski przez badaczy wewnątrz światów, którymi się zajmują; druga zaś przygląda się funkcjonowaniu troski w środowisku techno-naukowym29.

Przełożenie studiów nad nauką i techniką na historie architektury tropikalnej wiązałoby się z troską o przedmiot badań, przy jednoczesnej świadomości tego, jak upolityczniona technē komfortu troszczyła się – albo nie – o różne ciała. Pierwszy wymiar troski umieszcza architektoniczne artefakty poza kolonialną czasoprzestrzenią, aby – jak sugerują Isabelle Doucet i Hélene Frichot – przez „umiejscowioną perspektywę” w pełni ukazać ich wpływ30, zwrócić uwagę na to, kto się troszczył i o kogo. To podejście wymaga poszerzenia o perspektywę „powolnej przemocy” (pojęcie ukute przez Roba Nixona dla określenia rosnących zniszczeń w środowiskach zamieszkanych przez osoby ubogie)31. Postawę troski można wykorzystać dla tworzenia teorii i warunków sprzyjających współzależnościom, które „splotą” ciała, jednostki i środowisko w skomplikowane sieci. Angelika Fritz i Elke Krasny32 sugerują, że takie odtworzenie świata wymaga włączenia czynników „więcej niż ludzkich”33. Fritz i Krasny nie wspominają o tym, że nowe sieci powiązań powinny uwzględniać doświadczenia podmiotów skolonizowanych, które uznawano za mniej niż ludzi, a których światy, prawa, ekologie i wiedza zostały zniszczone przez kolonialne wydobycie. „Rzeczy nie istnieją, dopóki się ich nie nazwie” – napisała Rachel Lee w nawiązaniu do rdzennej urbanistyki Dar es Salaam, a stworzenie odpowiedniego języka często wymaga pracy z historią mówioną lub ze źródłami spoza zakresu historii architektury dokumentującymi życie i doświadczenie osób skolonizowanych34.

Troska o Fanona / Troska i Fanon?

Poszukiwania świadectw doprowadziły nas z powrotem do Frantza Fanona. Jego ścieżka życiowa, opisana w jego dziennikach i książkach, posłużyła za model najpierw dla rewolucjonistów, a następnie dla dekolonialnych badaczy i kreatywnych praktyków. Doświadczenia i teksty Fanona zdają się przystawać do historii technologii przestrzennych i ich relacji z kolonialnym komfortem. Krótkie, acz transformatywne doświadczenie pracy w nowoczesnym szpitalu psychiatrycznym pod Algierem zrodziło kilka przekonujących obserwacji co do architektury obiektu i wpływu, jaki wywierała na jego użytkownikach.

Fanon rozpoczął pracę w szpitalu psychiatrycznym Blida-Joinville w 1953 roku35. Był wówczas młodym psychiatrą. Urodził się w karaibskiej kolonii na Martynice, w „zasymilowanej” rodzinie. Wychowywał się w obrębie francuskich struktur instytucjonalnych, więc doznał szoku, gdy w czasie studiów i praktyki zawodowej we Francji po raz pierwszy doświadczył rasizmu. W pierwszej z jego książek, Czarna skóra, białe maski, czuć osłupienie klasyfikacją jako mniej-niż-człowieka, „czarnego” w metropolitalnej Francji36. Gdy w 1953 roku przeprowadzał się do Algieru, kraj stał u progu wojny domowej. Fanon czuł, że „w tym miejscu go potrzebują”37. W Blidzie był jednym z czterech médecins-chefs, do jego codziennych obowiązków należało prowadzenie farmakoterapii oraz terapii hydro- i elektrowstrząsami. Eksperymentował również z socjoterapią, próbą instytucjonalnej reformy służącej przełamaniu niektórych z barier zakodowanych z modernistycznym układzie przestrzennym szpitala.

Kompleks szpitalny w Blidzie zbudowano w latach 30. XX wieku w przejściowym stylu architektonicznym – jest częściowo kolonialny, częściowo modernistyczny, z detalami w formie arabeski. Powstał na podstawie projektu francuskich architektów Georges’a Garniera i René Vasselona38. W 1953 roku był to więc wciąż w miarę nowy, choć już przeludniony budynek. Pawilony mieszkalne dla lekarzy i pacjentów stały wśród zieleni, w rozległym ogrodzie krajobrazowym. Fanon z żoną i kilkuletnim synem mieszkali w willi na terenie kompleksu. Istotnym elementem projektu szpitala było jego oświetlenie i ogrzewanie – poświęcono im obszerny paragraf w opisie projektu z 1937 roku. Komfort termiczny wytwarzano zarówno mechanicznie, przez zastosowanie systemu termostatów i ogrzewania elektrycznego, jak i pasywnie, przez południowo-wschodnią orientację oddziałów szpitala – ten zabieg projektowy kolonialni architekci w regionie zaczerpnęli z rdzennych praktyk i zasymilowali39.

Blida stała się dla Fanona modelem kolonialnego świata. Jej odbicie znajdziemy w książce, którą ukończył zaraz po rezygnacji z posady – wydanym w 1963 roku Wyklętym ludzie ziemi. Jego słynne obserwacje, że „świat kolonialny to świat podzielony”, „podzielony na dwie części”40, odzwierciedlają segregację widoczną w układzie przestrzennym szpitala. Osobne pawilony zamieszkiwali w nim mężczyźni i kobiety, Europejczycy i indigènes, pacjenci spokojni i „podnieceni”. Fanon otworzył pawilony na otaczającą przestrzeń, aby dostarczyć pacjentom nowych bodźców i pozwolić na wysiłek fizyczny – uprawę żywności w ogródkach, spotkania w kawiarni w stylu marokańskim, przywrócenie meczetu do jego pierwotnej funkcji, porządki i grę w piłkę nożną na boisku41. Uwolnił się również od instytucjonalnych więzów, dzięki czemu mógł eksplorować wiejskie praktyki, jak rytuały przeprowadzane w celu wypędzenia demonów odpowiedzialnych za chorobę. Leczniczy szał uwalniał tubylcze ciała „unieruchomione” na szpitalnych oddziałach, napinał je, a następnie wprawiał w ruch. Fanon zasugerował, że analogiczny efekt przyniosłaby przemoc wymierzona w kolonizatorów42. Z początku może się wydawać, że nie da się pogodzić poparcia Fanona dla przemocy z jego poświęceniem w opiece lekarskiej, niemniej obie te postawy zrodziły się w architektonicznym otoczeniu szpitala w Blidzie.

Czyny i refleksje Fanona z czasów jego pobytu w Blidzie wyznaczają trop konfliktu (między perspektywami medyczną i dekolonialną) i jego rozwiązania – a wszystko to w reakcji na typologię budynku. Otwierając oddziały, aby pozwolić pacjentom wyjść i korzystać z przestrzeni do ćwiczeń czy spotkań, Fanon chociaż częściowo przywrócił sprawczość ludziom, których potrzeby fizyczne wcześniej rozpatrywano jedynie na poziomie biernej fizjologii43. W późniejszych latach, praktykując na wygnaniu, zdecydował się na pracę w dziennej klinice. Powtórne połączenie pacjentów ze światem, w którym żyją, i etnograficzne wycieczki Fanona do Kabylii okazały się jednak niewystarczające jako akty troski. W 1956 roku związał się potajemnie z Frontem Wyzwolenia Narodowego i rozważał wstąpienie do partyzantki. Zaniechał tego zamiaru, ponieważ – jak sugeruje jeden z biografów – w szpitalu mógł wspierać rebeliantów zarówno otwarcie, lecząc ich po doświadczeniach traumy tortur, jak i potajemnie, zapewniając dostęp do środków medycznych dla rannych żołnierzy44. Innymi słowy, Fanon nie wyrzekł się nigdy swojej zawodowej tożsamości opiekuna, nawet gdy nie widział możliwości wspierania kolonialnego reżimu, który go wykształcił. Jego poglądy po doświadczeniu Blidy, wyrażone w Wyklętym ludzie ziemi, mówią jasno: jedyna ścieżka do „nowej humanistyki”, która uznałaby doświadczenia osób czarnoskórych, umożliwiła przeżywanie ich w pełni, prowadzi przez „czystki” i „adekwatną, przeciwnie skierowaną przemoc”. Tylko przemocą można powstrzymać kolonialną agresję i odbudować to, co zniszczyła45.

Historie architektury muszą pochylić się nad radykalną naturą troski na warunkach określonych przez Fanona. Transformatywna praktyka wymaga wysiłku intelektualnego i fizycznego, ciągłego zaangażowania w architekturę kolonialną, przecięcia bliskości obserwacją, badania różnorodnych działań w przestrzeni i tworzenia wzajemności z rdzennymi podmiotami. Aby wykonać kompensacyjne gesty, Fanon wyszedł z pozycji komfortu, jaki oferowały mu budynki wzniesione z zasobów kolonialnej maszyny. Był też jednak świadomy, że komfort i troska mają ograniczony zasięg w obliczu niesłabnącego dyskomfortu jego pacjentów wywołanego zniszczeniem ich kruchych światów. Ich cichy protest Fanon zamienił w wezwanie do broni.

Tłumaczenie z angielskiego: Natalia Raczkowska Esej Hannah Le Roux Comfort, Violence, Care: Decolonising Tropical Architecture at Blida, 1956 został opublikowany w: „ABE Journal. Architecture beyond Europe” (online) 2020, no 17, https://doi.org/10.4000/abe.8197.