– Deska! W szrodku sęk!
– Jaka deska?
– Drzewo. Deska drzewniana, w szrodku sęk.
– Kto ma drzewo? LUTMANN???
– Jaki Lutmann? Lutmann ma manufakturę, a drzewo jest z lasu. Się ścina, się rżnie na deski, jest deska, jest sęk.
Urywki ze skeczu kabaretu Dudek pokazują w skrócie drogę produkcji drewna, ale też wpisane w nią problemy. Drewno jest materiałem pochodzenia naturalnego, w deskach, krokwiach i belkach są zapisane roczne przyrosty, warunki miejsca, klimat i zawiązki gałęzi, czyli sęki właśnie. Tych ostatnich obawiał się Le Corbusier. W stronę architektury napisał: „dawna belka drewniana mogła zawierać jakiś zdradliwy sęk, a jej ociosanie prowadzi do sporej utraty materiałów”. Postulował użycie stałych jednorodnych materiałów o niezmienionym składzie, niezależnym od miejsca: „Nowy wiek szybkości, stali, wyrafinowanych form i błyszczących powierzchni zdawał się nie przystawać do surowego i rustykalnego drewna. Drewno było stanowczo nienowoczesne” – podsumowuje Maryja Rusak w tekście Mity albo globalna historia narracji o drewnie.
Choć drewno zniknęło z modernistycznych podręczników historii architektury (z wyjątkiem projektów Alvara Aalto, o czym więcej pisze w tym numerze Eeva-Liisa Pelkonen), nie zaprzestano eksperymentów, by uczynić jego właściwości bardziej przewidywalnymi. W XX wieku naturalny materiał – rozwarstwiany, kawałkowany, mielony z produktami chemicznymi i łączony klejami – przemienił się w sklejki, płyty pilśniowe, laminowane, OSB. Powstały godne zaufania produkty globalnego przemysłu budowlanego.
Do miana przełomowej technologii w kontekście skali zastosowania drewna w konstrukcjach pretenduje obecnie CLT (drewno klejone krzyżowo) – nowy Święty Graal architektury. Pozwala osiągnąć większe rozpiętości budynków, dotychczas w architekturze opartej na drewnie ograniczone długością pnia, oraz zmniejszyć skalę stosowania toksycznego i energożernego betonu. Wspomaga cele neutralności klimatycznej, bo magazynuje dwutlenek węgla. We Francji budownictwo użyteczności publicznej przesterowuje się w stronę coraz szerszego wykorzystania tego materiału.
Czy jednak rosnąca popularność CLT zapowiada globalną zmianę w dyscyplinie architektury i mniej szkodliwe budowanie z komponentów drewnianych? Łatwych i krzepiących odpowiedzi nie ma, każdej towarzyszy adnotacja „to zależy”.
Trzeba uwzględnić całą drogę życia tego materiału, zaczynając od globalnych plantacji drzew, sposobów jego produkcji, monokultur, powstających również kosztem lasów naturalnych. Przeanalizować energię zużywaną w produkcji płyt, skład klejów i sposób ich wytwarzania. Przyjrzeć się kosztom środowiskowym, warunkom cieplnym nowych budynków w toku ich eksploatacji w różnych warunkach klimatycznych. To właśnie w tekście W popiół się obróci robi Adrian Krężlik.
W numerze rozważamy wpisaną w drewno ambiwalencję naturalne–sztuczne. Dostrzegamy rodzaj moralnego imperatywu naturalności drewna, wywodzący się jeszcze z nowoczesnych postulatów szczerości materiału. Nieetyczne sposoby pozyskiwania surowca maskowano narracją o humanizujących wartościach drewna. Potem „nowe, naukowe metody zarządzania w leśnictwie, mechanizacja, wyręb przemysłowy, gospodarka leśna oraz stosowanie nawozów, herbicydów i pestycydów na zawsze zmieniły naturalny charakter drewna. Poświęciliśmy jego organiczną irracjonalność w pogoni za pozornie jednorodnym, neutralnym i biernym materiałem konstrukcyjnym, gotowym poddać się formowaniu” – konstatuje Rusak.
Spotkany niedawno cieśla opowiedział mi, że kiedyś drzewa ścinano wyłącznie z zimie, gdy nie płynęły w nich soki. Drewno pozyskiwane o tej porze roku było gęstsze, a zatem produkowano z niego deski lepszej jakości.
Dostrzegamy kulturowe znaczenie drewna i jego rolę w budowaniu luksusu dla wybranych. Tęsknimy za obecnością zwykłych starych desek w krajobrazie. Doceniamy wagę rzemiosła, choć nie chcemy ulegać nostalgii. Drewno towarzyszyło nam od zawsze, jego charakter się zmienił – patrzymy na nie podejrzliwie, ale też z nadzieją.
Taka sklejka.