Prezydent pewnego miasta w Polsce popełnił strategiczny błąd. Zaprosił pracownię urbanistyczną z innego miasta, żeby policzyła koszt (nie środowiskowy, lecz finansowy) zburzenia nieczynnego szpitala / jego adaptacji na zabudowę mieszkaniową TBS. Projektanci podeszli do sprawy poważnie, przedstawili analizy. Rozrysowali nawet wywrotki z gruzem, żeby unaocznić, ile ich będzie (tysiąc dwieście). Dwie i pół strony wywrotek. Policzono koszt dotychczas pomijany – wyburzenia i utylizacji gruzu. W największym skrócie: wyszło, że przebudowa będzie tańsza niż zburzenie. Prezydent się zdumiał. Wyniki ekspertyzy odłożył do szuflady (choć są dostępne w Biuletynie Informacji Publicznej) i wybrał do realizacji plan wyburzenia. Zlecono już jego dokumentację.

Historia ze Starachowic, opisana przez Monikę Arczyńską i Łukasza Pancewicza, wydaje się odbierać nadzieję: wysiłek poszedł na marne, zabytkowy międzywojenny budynek zostanie zburzony. Ja tak jednak nie pomyślę, nawet jeśli między starodrzew wjadą buldożery – choć wciąż mam nadzieję, że to nie nastąpi. Wydarzyło się coś ważnego. Policzono koszty środowiskowe, których normalnie dla komfortu urzędniczego się nie liczy. Zlecono tę ekspertyzę z urzędu. Odbyła się publiczna dyskusja, przeprowadzono konsultacje. Temat zaistniał w debacie publicznej. Powiedziano, że można – i należy – postępować inaczej. Kropla drąży beton.

Architektura jest dziedziną materialną. Powstaje w procesie przemiany niemal alchemicznej, z materii wydobywanej z ziemi i przetwarzanej w procesach różnych obróbek w budynek, wartość dosłownie i w przenośni materialną. W ostatnich dekadach właśnie ta cecha jest przekleństwem. 

Współcześnie coraz częściej pytamy o to, z czego budujemy, jakie są środowiskowe koszty działalności budowlanej. Żadna technologia nie jest niewinna w dobie katastrofy klimatycznej. Musimy zacząć oceniać architekturę przez pryzmat jej oddziaływania na środowisko, a to wymaga wprowadzenia nowych kryteriów. W tym numerze „Autoportretu” próbujemy zmapować nowe obszary działań architektonicznych i wskazać możliwe alternatywy.

Wybrzmiewają głosy, żeby całkowicie zaprzestać budowania. Barbara Buser idzie w rozmowie z Michałem Sikorskim jeszcze dalej: postuluje wprowadzenie zakazu stosowania nowych materiałów.

Na głosy lamentu, że w tej sytuacji architektura się skończy, odpowiadamy: jest wręcz przeciwnie. Powstaje nowe pole dla (tak, też nie znosimy tego słowa) kreatywności.

Jak wykorzystać istniejące zasoby? Jak pracować z materiałami, na przykład ziemią i glebą, w sposób odwracalny? Jak recyklingować beton? Co można odzyskać i użyć ponownie? Czy wszystko da się przebudować? Uruchamiają się nowe połączenia, perspektywy.

Materiały znów zaczynają płynąć, przypominają nam o naturze świata. Poetycko, ale i konkretnie. Czym połączymy stare z nowym? Barbara Buser twierdzi, że sproszkowanym złotem.

Dorota Leśniak-Rychlak