Na świecie rośnie około 73 tysięcy gatunków drzew. Składają się na niezwykle zróżnicowaną paletę istnień i surowców. Drewno ogorzałki wełnistej Ochroma pyramidale, zwane drewnem balsa, jest kilkunastokrotnie lżejsze (110 kg/m³) od drewna drzew żelaznych, na przykład australijskiej Acacia peuce (1400 kg/m³). Najstarsze drzewo w Polsce, cis w Henrykowie Lubelskim (Henrykowski), ma 1250 lat, a wiek niewielkiego świerku Old Tjikko w Parku Narodowym Fulufjället w Szwecji, prawdopodobnie najstarszego drzewa na świecie, jest szacowany na 9550 lat. Najwyższe polskie drzewa rodzime rosną w Pieninach – tamtejsze jodły osiągają wysokość 56 metrów. Wyższe (60 metrów) są sudeckie daglezje, ale to gatunek obcy. W swojej północnoamerykańskiej ojczyźnie mają krewniaczki wysokie na 100 metrów, a pod koniec XIX wieku donoszono o okazach stuczterdziestometrowych. Tam też w niebo strzelają popularne u nas tuje (żywotniki olbrzymie, Thuja plicata) – na przykład w Parku Narodowym Mount Rainier, w południowej części stanu Waszyngton, rosną okazy o wysokości 71,3 oraz 69,7 metra.

Lipa drobnolistna, Tilia cordata
Fot. Herbario SQF, Wikipedia Commons, CC BY-SA 4.0

W lasach Polski naturalnie występuje mniej więcej 65 gatunków drzew, należą do około 20 rodzajów botanicznych. Co najmniej drugie tyle wkracza tam, rozsiewając się z parków i ogrodów. Część drzew wrosła nie tylko w polską ziemię, ale i kulturę. Polskie piśmiennictwo dojrzewało wszak pod lipą…

W sensie botanicznym lipa (Tilia) jest taksonem w randze rodzaju, obejmującym 31 gatunków (nie licząc mieszańców). Dwa z nich: lipa drobnolistna (Tilia cordata) i szerokolistna (Tilia platyphyllos), są u nas rodzime. W Cielętnikach koło Częstochowy lipa drobnolistna rosła przez niemal 500 lat. Zanim w 2017 roku pokiereszował ją wiatr, zdążyła osiągnąć niemal 30 metrów wysokości, a i tak nie dogoniła czterdziestometrowych lip drobnolistnych z Puszczy Białowieskiej. Znakomicie czują się lipy u naszych sąsiadów. Nestorka w Schenklengsfeld (w landzie Hesja) rośnie już od 1,2 tysiąca lat. Prawie 16 metrów obwodu (4 metry średnicy) ma pień lipy szerokolistnej w Heede w Dolnej Saksonii; niemało jest w Niemczech lip o pniach, których średnica przekracza 3 metry.

Taneczna lipa, Tanzlinde mit Bauerntanz de David Kandel
Fot. domena publiczna

Lipa urbanisty

W niemal każdym większym mieście jest ulica Lipowa, aleja Lipowa itp. – nazwy nie wzięły się znikąd. W Gliwicach istnieje Cmentarz Lipowy (niem. Lindenfriedhof), a przed dwustu laty Kazimierz Władysław Wójcicki napisał: „W obrębie obecnie naszego Królestwa 117 miast i wsi od lipy ma swoją nazwę”[1]. Wiele z tych nazw przetrwało do dziś: Lipnica, Lipowa, Lipowy Most, Lipowy Las, Lipsk, Lipka, Lipki, Lipniki, Lipie, Zalipie, Podlipie, Świętolipie itd.

Kilka narodów słowiańskich uważa lipę za swoje drzewo-symbol. Wójcicki zauważył, że „Słowacy […] i teraz szczególniej lipę miłują. W każdej osadzie czy w środku miasta, sioła albo w pobliżu wioski widać stare, odwieczne, rosłe wysokie lipy. Przy kościołach najwięcej je sadzą, tak że przy każdym, zwłaszcza wiejskim, kędy Słowacy zamieszkują, widać lipy, z rzadka zaś inne drzewa”[2].

Dziś lipami wciąż obsadza się ulice i aleje, lecz w miastach ceni się je coraz mniej. Wprawdzie są uwielbiane za kwiecie (w obecnym klimacie upojna woń unosi się w czerwcu, nie w lipcu), lecz mieszczuchom przeszkadza lepka spadź, krzywią się, że bez przycinania lipy rosną nazbyt szybko, chaotycznie, budują niekształtną koronę. Stare drzewa o głębokich korzeniach jakoś sobie radzą w miejskich warunkach; młode chorują od soli, a w upalne i suche lata wręcz obumierają. Lipa, dawna chwała miejskich włodarzy i urbanistów, zmienia się w ich zmorę.

Lipa z ośmioma kolumnami z piaskowca w Salmsdorf
Fot. Reinhold Möller, Wikipedia Commons, CC BY-SA 4.0

Lipa tancerza, sędziego i kata

Na pograniczu Turyngii i Bawarii, zwłaszcza w Górnej Frankonii, gdzie regułą było sadzenie i doglądanie lip na wiejskich i miejskich placach, drzewa te bardzo często wyznaczały centralny i najważniejszy punkt osady. Pod ich koronami obradowali sędziowie (w niektórych archaicznych gwarach niemieckich słowo Linde – lipa – oznaczało też „sąd”), organizowano zabawy i festyny. Na rozłożystych konarach, celowo formowanych tak, by tworzyły rodzaj poziomych podpór, montowano podesty, jakby zawieszone nad ziemią. Tam grali i śpiewali muzykanci, stamtąd przemawiali członkowie lokalnych elit. Tam rozbawione towarzystwo puszczało się w tany – wszak średnica koron najstarszych i największych lip sięga 28 metrów, w południe lipowy parasol daje nawet 700 metrów kwadratowych cienia. Dlatego drzewa te nazywano lipami tanecznymi, Tanzlinden; te zaś, które służyły raczej posiedzeniom sądów i jako miejsca publicznych egzekucji, zyskały przydomek lip sądowych, Gerichtslinden. „Lipy schodkowe”, Stufenlinden, formowano tak, aby w ich koronach umieścić kilka kondygnacji podestów.

Najpiękniejsze z zachowanych do dziś „lip tanecznych” – w Peesten, Effeltrich, Effelder i Limmersdorfie (dzielnicy Thurnau) – już za młodu celowo starannie formowano, aby stworzyły podparcie dla platform zawieszonych wśród gałęzi. W bawarskim Neudrossenfeld stworzono muzeum lip.

Także u nas „każda wieś, jak w Krakowskiem, Sandomierskiem i u Mazurów, na ustroniu miała swoją lipę, gdzie starsi schodzili z gromadą na sądy, a młódź do zabawy i skoków”[3]. Kazimierz Władysław Wójcicki domniemywał, że Słowianie pod lipami dokonywali sądów, a po wyroku skazującym tamże dokonywali egzekucji; składali też pod lipami ludzkie ofiary całopalne[4].

Wit Stwosz, Ołtarz mariacki, detal
Fot. Thaler Tamas/ Wikimedia Commons CC BY-SA 4.0

Lipa architekta

Niezbyt cenił lipy polski architekt, budowniczy i cieśla – byli urzeczeni zaletami drewna modrzewi i dębów. Jeśli go zabrakło, nie gardzili sosną, jodłą, w ostateczności świerkiem. Jeszcze w 1827 roku zasadą było, że drewna lipowego „w gwałtownej tylko potrzebie używa się do budowy suchej”[5]. Cieśle (a tym bardziej wykształceni architekci) nie używali go nigdy.

Nie znaczy to, że budowniczowie ignorowali lipy. W spróchniałych pniach najstarszych i najbardziej przysadzistych lip parkowych drążono letnie altany albo kaplice. Pień zyskiwał wówczas status budynku. Jeśli zaś wierzyć Wójcickiemu, „o lipowych mostach bardzo często wspominają polskie pieśni ludu”[6], choć mogło chodzić nie o mosty z drewna lipowego, lecz położone nad strumieniami przepływającymi pośród lip.

Lipami obsadzano miejsca, którym chciano nadać wrażenie monumentalności. W XIX wieku mieszkańcy podlubelskiej wsi Garbów z sentymentem wspominali „wielkie aleje w cztery rzędy ze starych lip, sadzone zapewne jeszcze za czasów Jana Sobieskiego”[7]. Lipy są jednak przede wszystkim drzewami parkowymi – tworzywem architekta krajobrazu. Ich wadą jest niezbyt kształtna korona, zaletą – wonne kwitnienie i długowieczność. Łatwo poddają się formowaniu i zagęszczają, dobrze znoszą przycinanie, toteż nadają się na formowane boskiety, a nawet wymyślne drzewa bonsai i niwaki.

Lipa snycerza

W latach 1477–1489 przybysz z Norymbergi Veit Stoß (Wit Stwosz) wyrzeźbił z drewna lipowego około 200 figur do głównego ołtarza kościoła Mariackiego w Krakowie, każdą wysoką na ponad dwa metry. Także inni niemieccy i niderlandzcy rzeźbiarze brali na warsztat lipinę[8], a sława ich dzieł upowszechniła lipowy surowiec rzeźbiarski w Polsce i tych krajach, na które oddziaływała kultura germańska (analogicznie południowa Europa preferowała drewno orzecha włoskiego, zachodnia zaś – drewno gruszy lub nawet twardą dębinę).

Sławę lipiny głoszono cytatami z pisarzy antycznych. W XVI wieku Marcin z Urzędowa, powołując się na Pliniusza, pisał, że jest „lipowe drzewo ku rozmaitym sprawom rzemieślniczym bardzo potrzebne, a prawie w suszy wiekuiste”[9]. Dwieście lat temu drewno lipowe wciąż cieszyło się renomą: „białe, lekkie, miękkie, gładko się wyrabia, pięknie bejcuje, nie paczy się, nie łupie i robactwo go zwykle nie toczy […]. Tym chętniej używają go snycerze, zwłaszcza na posągi”[10].

Drewnu lipy bliżej do własności drewna balsa niż drzew żelaznych. Po wysuszeniu ma ciężar właściwy 490 kg/m³, podobny do sośniny, jest niemal dwa razy lżejsze od drewna grabowego (800 kg/m³) i dębiny (750 kg/m³). Przede wszystkim jednak jest – zgodnie z opisem Michała Szuberta – białe i miękkie, łatwe w obróbce, nie paczy się i nie pęka.

Lipy sadzono jako drzewa alejowe, zamek Tillysburg
Fot. Isiwal, Wikipedia Commons, CC BY-SA 4.0

Lipa stolarza

Lipina była naturalnym i łatwo dostępnym surowcem stolarskim tam, gdzie dawnym zwyczajem lipami obsadzano zagrody dla uchronienia chałup bądź stodół od pioruna. „W Litwie każdy włościanin w swoim domu musi[ał] mieć koniecznie biały stół lipowy z grubych bali trzycalowych”[11]. Z desek lipowych zbijano ławy, okiennice, skrzynie, ule, trumny, krzyże[12]. Meble lipowe ceniono za lekkość.

Dziś po lipinę sięgają raczej stolarze artyści niż przemysłowcy. Drewno lipowe można giąć (w stanie mokrym i na gorąco – w kąpieli wodnej lub parowej), strugać z niego forniry, barwić je, bejcować, wypalać artystycznie itd. Łatwo też je postarzyć, aby wyglądało na wiekowe.

Lipa malarza

Średniowieczni malarze, zwłaszcza bizantyjscy i ruscy mnisi, którzy pisali ikony, z desek lipowych robili podobrazia. Sztuka malowania na deskach lipowych przetrwała do dziś, udoskonalana: deski, początkowo tylko impregnowane pokostem albo gipsem, zaczęto oklejać płótnem, a po zagruntowaniu szlifować pumeksem i gładzić. Na deskach nieoklejonych i słabo zagruntowanych malowano najczęściej temperą; na „podrasowanych” – także farbami olejnymi.

Olej tłoczony z orzeszków lipowych zawiera 50–60 procent kwasu kwasu linolowego. Ma własności schnące, nadaje się więc – tak jak oleje lniany i orzechowy – do wyrobu pokostów i farb.

Lipa dekarza

W XVIII wieku kora lipowa służyła podobno „wieśniakom do wielu użytków, robią bowiem z niej kobiałki i inne większe naczynia, tudzież używają jej do pokrywania budynków”[13]. Może chodziło raczej o łyko lipowe, zdzierane dawniej w ogromnych ilościach. Wyplatano z niego wszystko, co się da wypleść: kosze, torby, maty, buty (zwane łapciami lub postołami). Na dachach plecionki albo, co bardziej prawdopodobne, płaty łyka miały zastosowanie jako podkład dla pokryć gontowych.

Łyko lipowe nierozdrobnione nazywano łubem. „Łub jest to tafla kory lipowej z drzew starszych zdjęta i na płasko zasuszona, z której wyrabia się pudła rozmaitej wielkości, tudzież używana jest do wyściełania boków bryk i sań, do pokrycia zboża na tratwach spławianego, do dachów pod gonty itp.”[14]. Korę lipową zdzierano w maju i czerwcu, „zanim jeszcze soki w drzewo wstąpią”[15], po czym rzemieślnicy przystępowali do jej obróbki: „Po oddzieleniu kory łubowej od moczylnej, z pierwszej zeskrobują wierzchnią warstwę, czyli właściwą korę, i po wyprostowaniu łyka na płasko, układają łuby jeden na drugi w stos i, ugniotłszy z wierzchu jakim bądź ciężarem, zostawiają tak przez 3 lub 4 tygodnie, żeby się uleżały. Tak przysposobiony łub, przynajmniej 3 arszyny długi i 1,25–2 arszyny szeroki, wystawia się na sprzedaż”[16].

Łapcie wyplatane z łyka, festiwal Maslenicy, Mołdowa
Fot. Natalia Bazilenco, Wikipedia Commons, CC BY-SA 4.0

Lipa plecionkarza i tkacza

Z łyka lipowego rozdrobnionego na włókna kręcono też sznury i powrozy, a nawet nici; z tych ostatnich tkano tanie grube płótna na worki. Lipowe plecionki i płótna miewały zastosowanie budowlane i wnętrzarskie, na przykład jako ruszty podtynkowe[17].

Gdy nadchodziła pora corocznego obdzierania łyka lipowego, Rosję ogarniało poruszenie:

opuszcza lud pospolity miejsce swojego mieszkania i wraz z żonami i dziećmi tudzież końmi udaje się do lasów, gdzie przepędza kilka tygodni. […] Po ścięciu i obnażeniu drzewa kładzie się korę do wody, w których aż do pierwszych mrozów pozostaje. W końcu września lub na początku października korę z wody się wydobywa i na wolnym powietrzu rozwiesza, za nastaniem zaś pierwszej sannej drogi do domu się przywozi. Tu dopiero przenosi się takową do mocno ogrzanych izb, a skoro dostatecznie wyschnie, rozdziera się na tasiemki, z których się maty i rogóżki wyrabia. Przeciętnie jedno drzewo daje około cetnar łyka, a 12 do 13 sztuk mat workowych. Można przyjąć, że w północno-wschodniej Rosji około 14 milionów rogóżek i mat workowych rocznie bywa wyrabianych, do czego przeciętnie 700 000 aż do miliona drzew lipowych się ścina[18].

Lipa na talerzu

Młode liście lipowe są jadalnym zamiennikiem sałaty. Napar z kwiatu lipy uwielbiają zwłaszcza narody frankońskie; u nas zaleca się ją przede wszystkim w chorobie – na przeziębienie, na sen. Olej z orzeszków lipowych jest jadalny i smaczny, lecz nietrwały, szybko jełczeje. W XIX wieku z tego oleju, miodu i prażonej miazgi orzeszków lipowych wyrabiano surogat czekolady[19]. W okresach głodu zdarzało się desperatom spożywać wiosną słodkie lipowe podkorze.

Dziś na drewnie lipowym uprawia się boczniaki i grzyby shiitake, a w nieco cieplejszym klimacie zakłada się pod lipami hodowle trufli (z różnym powodzeniem). Na starych lipach rosną czasami (głównie w maju) żółciaki siarkowe, Laetiporus sulphureus – ogromne grzyby jadalne.

Lipa… itd.

Nasi przodkowie wymyślili dla lipy bezlik zastosowań: jeszcze wypalanie lipiny na węgiel drzewny (ponoć najlepszy, zwłaszcza jako rysunkowy i leczniczy), pożytek pszczelarski, dłubanie lub wypalanie pni lipowych na czółna i barcie, ucieranie kory lipowej na włókna do wyrobu papieru… Może dlatego jak na drzewo ani nie najtrwalsze (choć długowieczne), ani nie najbardziej urokliwe, lipa zaskarbiła sobie zaskakująco silny sentyment narodów Europy Środkowej. Lipom poświęcano artykuły w dawnych i współczesnych czasopismach[20], śpiewano o nich pieśni, układano przysłowia, kojarzono te drzewa z mnóstwem wierzeń i przesądów. Tamten świat przeminął, ale współcześnie nadal potrzebujemy lipy, w inny sposób, lecz kto wie, czy nie równie ważny – także jako remedium na przebodźcowanie, tempo życia, stres i emocjonalne wypalenie właściwe korporacyjnej monokulturze myślowej.