W polskich górach stoi średniowieczny kościół z norweskiego regionu Valdres1. Choć od sprzedaży i wywozu budynku minęło niemal dwieście lat, jego losy wciąż powracają w norweskich opowieściach o strasznych przodkach ignorantach.

W XIX wieku Norwegowie pozbywali się kościołów słupowych. Uznali je za zbyt małe, zbyt niepraktyczne, zbyt prymitywne i zbyt pogańskie – niegodne miana dziedzictwa, a tym bardziej ochrony. Uważa się, że w średniowieczu wybudowano w Norwegii ponad tysiąc takich kościołów. Do dziś przetrwało zaledwie dwadzieścia osiem, z czego jeden uchował się w Polsce. Spośród wszystkich rozebranych kościołów słupowych utrata tego, który ocalał dzięki wywiezieniu z kraju, boli najbardziej.

O podniesienie statusu kościołów słupowych zabiegał Johan Christian Clausen Dahl, norweski artysta i uczony, wykładowca Akademii Sztuk Pięknych w Dreźnie. W czasie podróży po ojczyźnie zauważył, że budowle w zastraszającym tempie znikają z krajobrazu, i postanowił działać. W 1837 roku wydał ilustrowaną książkę Denkmale einer sehr ausgebildeten Holzbaukunst aus den frühesten Jahrhunderten in den innern Landschaften Norwegens (Zabytki wysokorozwiniętego budownictwa drewnianego dawnych czasów w wewnętrznych krainach Norwegii). Ryciny do niej powstały na podstawie inwentaryzacji prowadzonych przez jednego z uczniów Dahla, architekta i malarza Franza Wilhelma Schiertza.

Publikacja spopularyzowała wiedzę o kościołach słupowych, choć początkowo nie promowała ich jako przykładów architektury norweskiej. Poszczególne elementy konstrukcji Dahl wywodził z rozmaitych stylów występujących międzynarodowo2, uważał kościoły słupowe za część globalnej historii architektury. W jego oczach właśnie to świadczyło o ich wartości3. Łatkę norweskiego stylu narodowego przypięli im dopiero późniejsi badacze.

Tuż po publikacji Denkmale… było recenzowane w ważnych periodykach, a kościoły słupowe szybko zyskały uznanie w Europie. Już w 1842 roku Franz Kugler w swoim pionierskim przekrojowym opracowaniu poświęconym historii sztuki opisał te budowle jako unikatowe zjawisko, odkryte niedawno dzięki książce Dahla4. Niestety, publikacja cieszyła się w Europie szerszym zainteresowaniem niż w Norwegii. Zaledwie rok przed tym, jak dzieło Kuglera wprowadziło kościoły słupowe do kanonu architektury, zlicytowano stary kościół z Vang.

Dahl od dawna był świadomy fatalnego stanu obiektu. W czasie podróży do Vang w 1839 roku zauważył, że od jego ostatniej wizyty rozebrano sygnaturkę i ambit; przetrwały jednak sugestywne i enigmatyczne dekoracje snycerskie portali oraz barwne malowidła w części chóru. Kilkukrotnie próbował ocalić to, co zostało z dawnego kościoła. Najdotkliwszą porażką były najprawdopodobniej nieskuteczne zabiegi o przeniesienie kościoła do parku przy Pałacu Królewskim w stolicy. Dahl wierzył, że to idealna lokalizacja – uczyniłaby z kościoła model, na którym ówcześni architekci mogliby się uczyć o prawdziwie norweskim stylu5.

Kościół Vang w Karpaczu, 2012
Fot. Micha L. Rieser, Wikipedia Commons CCA-SA 3.0

Kościół popadał w ruinę, tracił ostatnie ślady dawnej wspaniałości. Złowieszczo górowała nad nim wieża nowej, większej świątyni, wybudowanej w stylu neoklasycznym tuż obok (il. 1), według typowego projektu Hansa Linstowa (il. 2–3). Dahl uważał wygląd nowego kościoła i rozbiórkę starego za jednakowo straszne. Gardził projektami Linstowa, mówił o nich „budy” i skarżył się, że akademie sztuki przez klasycystyczne zacięcie sprowadziły na manowce całe pokolenie architektów – uczyniły ich obojętnymi na wszystko, co niegreckie6. Nie bez znaczenia był zapewne fakt, że Linstow odpowiadał za projekt Pałacu Królewskiego w Christianii i stał za porażką zabiegów o relokację kościoła z Vang do pobliskiego parku.

W tle sporu między Linstowem i Dahlem wybrzmiewała zachodząca wówczas zmiana paradygmatu w naukach humanistycznych w kierunku historyzmu, czyli kultury jako odzwierciedlenia swojego czasu i miejsca. W konsekwencji średniowieczna spuścizna architektoniczna północnej Europy zyskała nowe znaczenie – uznano ją za przejaw stylu narodowego, a antyk w wydaniu greckim i rzymskim stracił dotychczasowy status sztuki uniwersalnej. Linstow sam zauważył to zjawisko – przyznał, że sztuka średniowieczna i romantyzm przebiły popularnością „styl antyczny”. Pozostał jednak wierny antykowi i opierał się nowym tendencjom. Swoją postawę tłumaczył oddaniem Winckelmannowi7. Klasycystyczna orientacja Linstowa pozwala zrozumieć jego niechęć do uczynienia z kościoła z Vang kaplicy w parku pałacowym.

Architektoniczny nacjonalizm XIX wieku wkrótce przyćmił Dahlowskie przekonanie o przynależności kościołów słupowych do ogólnoświatowego kanonu. Zatriumfowało odczytanie tej architektury w kluczu narodowego geniuszu. Mimo to w 1841 roku w Norwegii wciąż panował pogląd, że kościoły słupowe są prymitywne, pogańskie i niepraktyczne. Dahl walczył o ocalenie kościoła z Vang przez jego relokację – i poniósł porażkę. Kościół zlicytowano w styczniu 1841 roku, na grudzień wyznaczono nieprzekraczalny termin usunięcia budynku z Vang. Dahl (z pomocą księdza) złożył w licytacji zwycięską ofertę, lecz nie we własnym imieniu. Na kilka miesięcy przed aukcją król pruski Fryderyk Wilhelm IV został poinformowany o sytuacji kościoła, postanowił go kupić i przenieść do Prus8. Żywo interesował się architekturą, najprawdopodobniej z lektury Denkmale… dowiedział się o kościołach słupowych. Nabywca i sprzedający patrzyli na wartość obiektu z odmiennych perspektyw: kongregacja w Vang pozbyła się przestarzałego, zaniedbanego budynku, król wszedł w posiadanie części światowego dziedzictwa architektury.

Marthinius Skøyen, Kościół Vang w Valdres, 1898
Fot. Muzeum Narodowe w Oslo

Przed transportem świątyni należało ją zinwentaryzować, rozebrać i spakować. Do Norwegii po raz drugi wysłano Schiertza. Zlecono mu na miejscu wykonywać polecenia Dahla, sporządzić dokumentację nabytku oraz nadzorować demontaż i załadunek. Przewiezienie budynku do Europy kontynentalnej było nie lada wyzwaniem. Najpierw wozami konnymi zawleczono go przez góry do Lærdal, u wybrzeża Sognefjord. W liście do Dahla datowanym na 31 sierpnia 1841 roku Schiertz poinformował, że tam ładunek o wadze czterystu pięćdziesięciu ton umieszczono na statku9. Dalsza podróż nie obyła się bez przeszkód. W małej miejscowości na południe od Stavanger jednostka musiała przeczekać silne przeciwne wiatry. Lokalna gazeta donosiła, że w porcie zadokował między innymi Hope, w drodze „do Szczecina, ze starym drewnianym kościołem z Valdres na pokładzie”10. Pogoda nie sprzyjała, dodatkowo statek przeszedł sztrandowanie, zanim dotarł do celu. W Szczecinie kościół przeładowano na barkę i już na jej pokładzie popłynął do Berlina.

Norweskie gazety z szacunkiem pisały o królewskim zakupie. Podwójny autorytet profesora Dahla i pruskiego króla sprawił, że kościół z Vang nagle uznano za wartościowy. Wybrzmiewały już pierwsze nutki żalu, zaprawionego pewnego rodzaju dumą z planowanej nowej lokacji budynku: jedni twierdzili, że stanie na Pawiej Wyspie, inni – że w parku Sanssouci w Poczdamie11. Tam, w sercu Europy, godnie promowałby norweskiego ducha:

Gdyby mogły mówić te stare drewniane belki, opowiedziałyby wyrafinowanym berlińczykom historie radosne i ponure, od Haakona Dobrego, przez upokarzające rządy autokratów, po nową erę wolnej Norwegii! Jakie nauki mogą zaoferować godnemu następcy starego Fryca! Tam, wśród wielobarwnego tłumu mieszkańców cywilizowanego świata, nasz podwójnie święty norweski zabytek będzie przypominać kochającym sztukę cudzoziemcom, zdumionym paryżanom, że starej Thule nie zamieszkiwały wyłącznie niedźwiedzie i wilki12.

G.L. Fehr na podstawie rysunku Hansa D.F. Linstow, projekt kościoła na wsi, 1929
Fot. Muzeum Narodowe w Oslo

W kwietniu 1842 roku kościół dotarł w końcu do Berlina. Gazety w Bergen pisały z żalem: „Choć smuci nas, że odebrano nam ten wspaniały zabytek – dowód architektonicznych zdolności naszych przodków – pewnego rodzaju ulgę przynosi myśl, że trafił w dobre ręce i zdobył za granicą uznanie, na które przez długie lata nie mógł liczyć w domu”. Zapytany o sprzedaż kościoła za granicę, Dahl rzekomo odpowiedział, że miał dosyć handlowania czymś, czego nikt nie chciał13. Dzięki królewskiemu zakupowi i pochwałom ze strony europejskich uczonych zainteresowanie kościołem wzrosło14.

Norweskie gazety skrupulatnie relacjonowały podróż budowli przez Europę. W lutym 1842 roku zaraportowały, że król niezmiernie się ucieszył, gdy kościół dotarł w końcu do Szczecina. W dowód wdzięczności nagrodził kapitana statku „Hope” pięćdziesięcioma talarami. Taką samą kwotę przyznał Schiertzowi za „wspaniale wykonane rysunki godnych podziwu snycerskich zdobień”15. Zaledwie kilka miesięcy później nadeszły jednak mniej radosne wieści: kościół stanie na Dolnym Śląsku. Norwegowie uznali tę decyzję za afront, gazety starały się studzić emocje argumentem, że „malownicze, porośnięte świerkami stoki Karkonoszy będą dla budowli bardziej godnym otoczeniem niż współczesne menażerie, palmiarnie i chińskie pagody”16.

Chwilowo kościół leżakował w Berlinie – prawdopodobnie na dziedzińcu Altes Museum – a król stracił zainteresowanie nabytkiem. Nie wiadomo, z czego wynikała zmiana nastawienia. Wkrótce kościół spławiono Odrą na południe, u podnóża Karkonoszy zawleczono pakunki do górskiej wioski Brückenberg (dzisiejszy Karpacz). Na Dolnym Śląsku letnią bawialnię urządzili sobie pruski król i szlachta, w okolicznych wsiach gęsto było od posiadłości i zamków. Król urzędował w zamku Fischbach (dzisiejsze Karpniki), a księżna Friderike von Reden – po sąsiedzku w Buchwaldzie. Księżna była filantropką. Uważa się, że to ona przekonała króla do relokacji kościoła do Brückenbergu, około dwudziestu kilometrów od ich włości. We wsi nie było zboru, niewielka lokalna społeczność protestancka musiała co tydzień pokonywać długą drogę na nabożeństwa. Choć dziś mało kto pamięta o zasługach von Reden, mieszkańcy Brückenbergu postawili jej klasycystyczny pomnik. Wyróżnia się na tle otoczenia – rzeźb, nagrobków i tablic zainfekowanych przez unikalny architektoniczny styl kościoła i jego ornamentów.

Najdokładniejsze badania nad architekturą, podróżą i rekonstrukcją kościoła z Vang przeprowadził historyk Arno Berg. W artykule poświęconym budowli wspomina mroczną opowieść: w trakcie rozbiórki świątyni w Norwegii Schiertz odkrył pod ołtarzem zmumifikowane zwłoki kobiety. Poinformowany o tym znalezisku, Dahl spekulował, że może to być ciało Gydy Eiriksdotter z norweskich legend17. Żyła w X wieku, podobno Harald Pięknowłosy starał się o jej względy, a ona postawiła mu warunek: jeśli chce ją pojąć za żonę, musi zjednoczyć Norwegię. W 1842 roku wieść gminna niosła, że na ciało natrafiono już w Brückenbergu: „na placu budowy krążyły plotki, że w ołtarzu znajdowały się dobrze zachowane, zmumifikowane szczątki kobiety”18. Jeśli to prawda, zwłoki ukryte wśród części budowli przejechały całą północną Europę.

Franz Wilhelm Schiertz, Widok chóru kościoła Vang, 1841, kopia: Johan Meyer, 1893
Fot. The Directorate for Cultural Heritage

Tajemnicą owiane są polichromie z chóru kościoła. Dokumentacja Schiertza przekonała uczonych, że były to najpiękniejsze przykłady malarstwa średniowiecznego w Norwegii (il. 4), niestety do czasu rekonstrukcji budowli ślad po nich zaginął. Wyglądały bardzo katolicko – w 1807 roku protestancki biskup, który odwiedził kościół, opisał je jako obrzydliwie przesądne i nieprzyzwoite19. Możliwe że w 1841 roku uznano je za nieodpowiednie dla zboru protestanckiego i zatrzymano w Berlinie. Przez długi czas krążyły pogłoski, że malowidła są przechowywane w Altes Museum, ale nikt ich nigdy nie odnalazł.

Przez lata powtarzano wiele niesłychanych opowieści na temat kościoła i jego losów. Niektórzy twierdzili, że stanął u szczytu Śnieżki20, na wysokości 2,5 tysiąca metrów nad poziomem morza, choć w rzeczywistości góra jest o 900 metrów niższa. Losy obiektu opisywano jako tragiczne i bolesne dla całego narodu norweskiego. Latem 1929 roku w Vang odsłonięto tablicę upamiętniającą mieszkańca wsi, który daremnie walczył o zachowanie starej budowli. Sugerował jej przeniesienie na wschodni brzeg jeziora Vangsmjøse, zaoferował nawet, że nieodpłatnie przekaże własną ziemię na ten cel21.

Temat kościoła wrócił do debaty publicznej po zakończeniu nazistowskiej okupacji kraju. Norwegowie z trudem godzili się z faktem, że ich skarb narodowy został porwany; myśl o jego postawieniu na niemieckiej ziemi była nie do zniesienia. Historycy nie popierali jednak postulatów repatriacji budynku; przypominali, że został sprzedany, a nie zabrany siłą22. „Niezrozumiałe dla ludzi z naszego pokolenia, ale wtedy były inne czasy: ubogie w sensie materialnym i duchowym”23 – zażartowała redakcja jednej z gazet.

Dziś kościół z Vang jest popularnym bohaterem literackim, zyskał większy rozgłos niż kiedykolwiek w swojej historii. W trylogii Siostrzane Dzwony Lars Mytting opisuje budowlę położoną w fikcyjnej wsi Butangen. Pewnego dnia przyjeżdża do niej niemiecki architekt, aby się zająć przenosinami starego kościoła słupowego do Drezna. Wizyta uruchamia lawinę niespotykanych wydarzeń. W wersji literackiej budowla spłonęła, w rzeczywistości jej pierwowzór do dziś stoi w Karpaczu, choć przybrał dziwaczną (dla Norwegów) formę.

Johan Christian Dahl, kościół Vang, 1843
Fot. Kode Bergen / Dag Fosse

Nowy kościół w Vang od dawna nie jest nowy. Przylgnęła do niego łatka nieudolnego substytutu. Nieopodal postawiono tablicę upamiętniającą jego poprzednika – straszy mieszkańców, kojarzy się z nagrobkiem. Napisano na niej: „Tu stał kościół słupowy Vang ok. 1180–1841”. W klasycystycznej budowli prezentowana jest makieta dawnego kościoła w formie znanej z Karpacza.

Zdaje się, że stary kościół przez długie lata zaprzątał myśli Dahla. Wciąż powracał na rysunkach i obrazach artysty. Niewielki szkic przedstawia świątynię w jej pierwotnej lokalizacji nad jeziorem Vangsmjøse (il. 5). Powstał w 1843 roku, już po tym, jak kościół rozebrano i przez pół Europy zawleczono do Berlina. Na rysunku kościół przypomina zjawę. Także w rzeczywistości jego widmo wciąż jest obecne nad brzegiem jeziora.

Tłumaczenie z angielskiego: Natalia Raczkowska

Tekst powstał w ramach projektu Z drewna i gliny. Naturalne materiały dla architektury przyszłości realizowanego przez Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki