W 1920 roku Buster Keaton i Edward Cline wyreżyserowali jeden z najbardziej uroczych niemych filmów krótkometrażowych – One Week (Tydzień). Jego bohaterowie, młodożeńcy (Sybil Seely i Buster Keaton), dostali w prezencie ślubnym drewniany dom do szybkiego samodzielnego montażu, lecz zazdrosny konkurent złośliwie przemalował numery paczek z elementami konstrukcji. Budowa zmienia się w przekomiczną groteskę.

Tytuł filmu nawiązywał do reklam ówczesnych północnoamerykańskich przedsiębiorstw tartaczno-budowlanych. Producenci zapewniali, że do złożenia ich prefabrykowanych domów, kit houses, wystarczy tydzień. Elementy konstrukcji i szalówki producent przysyłał wagonami kolejowymi na wskazaną stację; stamtąd odbierał je klient i samodzielnie składał według instrukcji.

Rycina przedstawiająca japońską zabudowę drewnianą z XVII wieku
Fot. Wikimedia Commons / domena publiczna

Dom to ruchomość

Zakorzenieni w cywilizacji Zachodu, wyrosłej na włosko-renesansowych wzorcach architektury kamiennej, nieporuszonej mimo upływu wieków, przejawiamy skłonności, by uważać jej wiecznotrwałość za cnotę. (Koncept ten sięga Witruwiańskiego firmitas, choć dopiero w 1415 roku Gianfrancesco Poggio odkrył tekst antycznego traktatu w bibliotece klasztoru benedyktynów w szwajcarskim Sankt Gallen). Sentyment do niezmienności architektury rezonuje z nostalgią za domem z dzieciństwa: dzięki jego trwałości mamy dokąd wracać, wyzwala też szczęśliwe (oby!) wspomnienia.

Zwodnicze to wyobrażenia, bo dawna architektura, wyjąwszy kultury śródziemnomorskie, najczęściej była nietrwała. Dom drewniany zaś, zwłaszcza chałupę, uważano poniekąd (przynajmniej w kulturze ludowej) za ruchomość.

Wybudowana z drewna warzelnia sake w Nagaoka, prefektura Niigata w Japonii w epoce Meiji (1868–1912)
Fot. Wikimedia Commons / domena publiczna

Przenośna chałupa polska

Drewniane chałupy chłopskie przenoszono, o ile zezwalały na to reguły pańszczyźniane (najłatwiej o zgodę na translokację było w królewszczyznach oraz we wsiach puszczańskich i bagiennych). Na wschodnim Podlasiu długie – nawet na pięćdziesiąt metrów, i na pięć szerokie – drewniane chaty typu bielsko-hajnowskiego w razie potrzeby przecinano, stosowną część demontowano i przewożono jako wiano panny młodej. Po uwłaszczeniu przenoszono chałupy masowo przy okazji komasacji i reparcelacji gruntów. W różnych regionach ruchy te trwały mniej więcej w drugiej połowie XIX wieku i pierwszej połowie XX wieku1.

Gdyby drewniane budynki nie nadawały się do demontażu i przenoszenia ich z miejsca na miejsce, czy zaistniałyby muzea skansenowskie w ich obecnych postaciach? Są to wszak kolekcje budynków przeniesionych2. Też mają swoje kit houses, domy w paczkach. Drewniane zabytkowe budynki zostały zakupione, rozebrane, przewiezione na teren skansenu i na razie (niejeden od wielu lat) leżą zdeponowane, w oczekiwaniu na ponowny montaż – aż przyjdzie ich kolej, znajdzie się miejsce lub nowy właściciel pozyska fundusze. Większość polskich muzeów skansenowskich ma na stanie takie budynki, niektóre zaś – jak Muzeum Wsi Lubelskiej – składują całe ich kolekcje.

Autorzy niedawno wydanego poradnika translokacji budynków drewnianych zauważają, że „w drugiej połowie ubiegłego stulecia również prywatne osoby zaczęły kupować zabytkowe obiekty wiejskiej architektury w celu adaptowania ich na domy rekreacyjne lub całoroczne; część z nich translokowano na nowe miejsca”3. Znam też prywatnych kupców starych domów lub chałup składowanych „w paczkach”.

Strona z chińskiego traktatu Yingzao Fashi (Standardy budowlane) autorstwa Li Jie, ok. 1100
Fot. Wikimedia Commons / domena publiczna

960 lat temu: normańskie domy w paczkach

W latach 1160–1174 Robert Wace z Jersey napisał Roman de Rou (Opowieść o Rollo), dzieło poświęcone historii Normanów. Wspomniał w nim, że normański wódz Wilhelm Zdobywca w 1066 roku przewiózł na okrętach pod Hastings drewniane elementy nośne bu­dynków, „odpowiednio ukształtowane jako ramy z otworami na połączenia na sworznie, które również przywieziono; wszystko było stosownie docięte i przysposobione w wiel­kich beczkach. Toteż już przed wieczorem stanął złożony z tych kawałków fort”4.

1200÷750 lat temu: prefabrykowane rezydencje Dalekiego Wschodu

Mniej więcej w tym samym czasie sztukę wznoszenia budynków (zwłaszcza świątyń) ze standaryzowanych elementów ciesielskich udoskonalili budowniczowie z Chin i Japonii. Japończycy w okresie Heian (794–1185) zasłynęli modularyzowaniem wnętrz pawilonów pałacowych z użyciem przesuwanych ścianek fusuma, parawanów byōbu, rolet sudare, drzwi panelowych shitomi, mat tatami i tym podobnych lekkich ruchomych rozwiązań. Także budynki wznosili już wtedy lekkie i łatwe w montażu i naprawie, zdatne też do szybkiej rozbiórki. W Chinach w czasach dynastii Song (960–1279) nastąpił bezprecedensowy rozkwit rzemiosła, kultury i sztuki, włącznie z architekturą. Powstał wówczas tak doskonały system prefabrykowanych elementów i złożeń montażowych (konstrukcja klamrowa dǒugǒng), że zakazano stosowania go w zwykłych domach plebsu. Był zastrzeżony dla budynków o najwyższym prestiżu: pałaców i świątyń.

Rysunki przedstawiające fasadę oraz rzut drewnianego domku szwajcarskiego z traktatu Domestic Architecture
Źródło: Internet Archive / domena publiczna

925 lat temu: chiński podręcznik prefabrykacji budowlanej

Około 1100 roku Li Jie napisał obszerny traktat Yingzao Fashi (Standardy budowlane) – o metodach architektonicznych i państwowych normach budowlanych. Zamieścił w nim między innymi system standaryzacji, modularyzacji i wymiarowania elementów oraz złączy ciesielskich i stolarskich (system jednostek cai-fen), ułatwiający budowę i rozbiórkę budynków. Tekst przetrwał do dziś.

470 lat temu: skandynawska architektura do szybkiego (de)montażu

Drewniane budynki wieńcowe lub sumikowo-łątkowe wszędzie stawiano szybko i równie szybko demontowano, gdy trzeba było je przewieźć albo wymienić zbutwiały element. Była to tak oczywista część życia, że nieczęsto opisywali ją potomni. Pewne jest, że w 1556 lub 1557 roku w fińskich wioskach Espåby (obecnie Espoo) i Mankby (obecnie Mankki) zdemontowano kilkadziesiąt drewnianych budynków i przetransportowano je do pobliskiej nowej rezydencji króla Gustawa Wazy.

350÷250 lat temu: moskiewski targ domów w paczkach i kit house carycy Katarzyny II

W 1678 roku Bernard Franciszek Tanner, członek polskiego poselstwa do Moskwy, opisał moskiewski targ gotowych domów drewnianych: „Ziemleny-Gorod kołem swoim, kręgiem, otacza Białgorod, cześć miasta większą przestworem, co do bogactw mniejszą; wyjąwszy kilka domów bojarskich, samymi tylko napełnioną rzemieślnikami. […] Tu jest targ na gotowe już domy drewniane, które się składa prędko, a szpary mchem zabija”5. Targ ten opisywali też inni podróżnicy docierający do Rosji z poselstwami handlowymi lub politycznymi. W Moskwie nazywano go Skoradom (Szybki dom)6.

W 1784 roku Wil­liam Coxe w książce Travels into Poland, Russia, Sweden and Denmark (Podróże po Polsce, Rosji, Szwecji i Danii) podał więcej szczegółów:

Wśród ciekawostek Moskwy nie mogę pominąć targu domów. Odbywa się on na dużej otwartej przestrzeni, na jednym z przedmieść, gdzie wystawiane są gotowe domy rozrzucone na ziemi. Kupujący […] przybywa w to miejsce, podaje liczbę potrzebnych mu pokoi, bada różne kawałki drewna, które leżą ponumerowane, i targuje się o to, co odpowiada jego celom. Czasami nabywca od razu opłaca dom i go zabiera, innym razem sprzedawca zawiera umowę na transport i wzniesienie budynku w wyznaczonym miejscu, w którym ma stanąć. Trudno uwierzyć, że w ten sposób można w ciągu tygodnia kupić, przewieźć, postawić i zamieszkać budynek7.

Coxe zaznaczył, że „ten szybki sposób budowania nie jest ograniczony do pomniejszych ruder, gdyż w Ro­sji czasami wznosi się też drewniane konstrukcje znacznej wielkości i o przyzwoitym wyglą­dzie, a przy tym w tempie niepojętym dla mieszkańców innych krajów”8. Analogicznie wznoszono rezydencje, a nawet pałace. Coxe przytoczył anegdotę o jednej z moskiewskich wizyt Katarzyny II. Po przyjeździe z Petersburga caryca zamierzała zatrzymać się w moskiewskim pałacu księcia Goli­cyna, lecz obawiała się, że nie pomieści tam całego fraucy­meru. Nakazała więc dostawić do pałacu drewnianą dobudówkę, na­prędce zamów­ioną w wyżej opisany sposób i, jak się okazało, większą od głównego gmachu. Wzniesiono ją w zaled­wie sze­ść tygodni. Później poleciła rozebrać „prowizorkę” i przenieść ją na przedmieścia Moskwy, już jako swoją prywatną willę.

Przykłady szwajcarskiego budownictwa z książki The Swiss châlet book autorstwa Williama Sumnera Bartona Dany z 1913 roku
Źródło: Internet Archive / domena publiczna

200 lat temu: przenośne domy systemowe

W drugiej dekadzie XIX wieku francuscy romantycy przywozili „kawałek po kawałku” (pièce à pièce) drewniane domki ze szwajcarskich Alp do północnej Francji (na przykład Cambrai i Montmorency).

W trzeciej dekadzie prasa światowa, a w ślad za nią i polska, informowała też o nowych pomysłach na przenośne domy stawiane metodami przemysłowymi, możliwe do powielania. Na przykład w 1826 roku szwedzki „pułkownik Blom żądał niedawno od swojego rządu patentu na bezpłatny wy­wóz przez trzydzieści lat domów przenośnych własnego wynalazku i zara­zem, aby mu by­ło dozwolono wy­słać do Ro­sji cztery piękne domy z krętymi schodami, piecami i tak dalej, ubez­pieczone w ban­ku hamburskim na sumę 2841 talarów”9.

13 września 1830 roku „wy­szedł z Gotenburga szwedzki okręt Styrling do angielskiej kolo­nii w No­wej Ho­landii nad rzeką Łabędzią. W ładunku jego znajduje się jedenaście całkowicie wybu­dowanych domów, składających się z od 4 do 10 pokojów, rozebra­nych na części i ponumero­wanych, tak iż po przyby­ciu na miejsce łatwo mogą być złożo­ne”10.

W 1828 roku w Edynburgu mieszkał pewien szewc z rodziną swoją w kształtnym przenośnym dom­ku drewnianym. Do­mek ten przez dwóch ludzi z łatwością może być rozebrany w jed­nym dniu i znowu złożony. Koń przewozi go z miejsca na miejsce w jednym wo­zie. Wspo­mniany szewc sam wynalazł ten nowy sposób budowania. Każda strona domku jego składa się z trzech części, które od zie­mi do dachu sięgają. Dwie żelazne szpągi idą wzdłuż ścian i łą­czą się ze ściana­mi przytykającymi na rogach, które tym sposobem mocno ze sobą są spojo­ne. Podwali­ny, na których uło­żona jest podłoga z de­sek, utwierdzone są w ścianach bocznych na czopach. Każda strona dachu zrobiona z jednej sztuki: wszystkie razem spojo­ne są ze sobą na kantach za pomocą czopów. Nie ma tak wiel­kiej sztuki w składzie tego domku, iżby jej dwóch ludzi z łatwością unieść nie zdołało. Domek ma trzy od­działy: izbę, komórkę i kuch­nię. Widoczna jest użyteczność takich budowli w pew­nych okolicz­nościach: można by je na­wet najwytworniej ozdobić, a dawszy podwójne ścianki i wypełniwszy mchem odstępy, za­bezpieczyć od zimna11.

Trzecia dekada XIX wieku przyniosła więc autorskie koncepty przenośnych domów drewnianych (w tym wytwarzanych fabrycznie), które dziś nazwalibyśmy systemowymi, powtarzalnymi.

Rysunki reklamowe z katalogu północnoamerykańskich firm D.N. Skillings i Flint & Hall sprzedających składane drewniane domy, 1861
Źródło: Internet Archive / domena publiczna

170 lat temu: pierwsze fabryki domów przenośnych – szwajcarskie, francuskie i… polska

W pierwszej połowie XIX wieku po Europie rozeszła się fala zachwytu drewnianą architekturą z Alp szwajcarskich, a w 1841 roku Ri­chard Brown w obszernym traktacie architektonicznym Domestic Architecture (Architektura rodzima) zamieścił projekt bogato zdo­bionego drewnianego „domku szwajcarskiego”12. Charakter tej architektury jakby predestynował jej wytwory do bycia montowalnymi i demontowalnymi niczym mechanizm maszyny.

Wkrótce w każdym kraju europejskim lokalsi marzyli o własnym kawałku Szwajcarii, a przynajmniej o szwajcarskich domkach. W Szwajcarii i Francji powstawały fabryki drewnianych ozdób architektonicznych i części13, a nawet całości „domków szwajcarskich”14. Do odbiorców te cuda jechały koleją.

W 1853 roku polskie gazety nagłośniły pomysł fabrycznej produkcji „całych domów drewnianych” w nowo powstałym tartaku Jana Nepomucena Rolbieckiego w Broku. Co z niego wyszło, dopowiedzieli autorzy publikacji o dekadę późniejszej: „Pomysł zapro­wadzenia fabryki całych domów drewnianych […] był rzeczywiście szczęśliwym bardzo po­mysłem powziętym w Broku, bo za pomocą komunikacji wodnej moż­na było te wyroby na całe Królestwo, Wołyń i dalej dowolnie prowadzić. Od paru lat nie sły­chać nic o tej fabryce, zapewne więc znikła tak, jak i wiele in­nych doskonałych pomysłów w naszym kraju ciągle gi­nie”15.

Rysunki reklamowe z katalogu północnoamerykańskich firm D.N. Skillings i Flint & Hall sprzedających składane drewniane domy, 1861
Źródło: Internet Archive / domena publiczna

164 lata temu: dom składany w trzy godziny

Zamysł naprędce składanego domu drewnianego przeszczepiono z Europy do Stanów Zjednoczonych. Trafił na podatny grunt możliwości i potrzeb. Już w 1861 roku w Bostonie wydano katalog składanych domów drewnianych chronionych patentami, opracowanych przez dwie tamtejsze firmy: D.N. Skillings i Flint & Hall.

We wstępie zachęcano: „Konstrukcja tych budynków jest tak prosta, że dwóch lub trzech mężczyzn bez wiedzy technicznej lub doświadczenia w budownictwie może postawić dowolny z nich w mniej niż trzy godziny”16.

160 lat temu: dom w paczkach pod choinkę

W grudniu 1864 roku brytyjski aktor Charles Fechter podarował pisarzowi Charlesowi Dickensowi w prezencie świątecznym piętrowy szwajcarski domek zapakowany do pięćdziesięciu ośmiu pudeł. Dom wysłano koleją do posiadłości Gad’s Hill Place. Wzniesiono go tam w kolejnym roku, a potem dwukrotnie przenoszono. Dziś stoi w Eastgate Gardens w Rochester.

W 1867 roku drewniane domy-pawilony („izby”) zmontowano z prefabrykatów na Wystawie Światowej w Paryżu, na ekspozycji rosyjskiej. Później przeniesiono je do XVI dzielnicy Paryża, cztery z nich stoją tam do dziś. Uwagę zwiedzających przykuwały też pawilony szwajcarskie. Przenośne domy eksponowali ich producenci, między innymi Jules Millet oraz Waaser et Madin.

Drewniany składany dom Charlesa Dickensa z 1864 roku. Kilkukrotnie przenoszony, obecnie znajduje się w Eastgate Gardens w Rochester
Fot. Katami /Flickr CC BY-SA 4.0

112 lat temu: Amerykanina zachwyty nad europejskimi „domami montowanymi w fabryce”

W 1913 roku William Sumner Barton Dana, wykładowca jednej z nowojorskich szkół, zwiedzał Szwajcarię. Zdumiał go tamtejszy przemysł budowlany:

Genewa słynie ze swoich domków châlet. Są one tu projektowane i wytwarzane w mnóstwie rozmiarów i kształtów. Z genewskich fabryk wysyła się je na cały świat jako letnie domki, stacje górskich kolejek, domy mieszkalne, hotele i tym podobne. Najważniejsi wytwórcy to Ody i Spółka oraz Spring Frères. […] W Ameryce dom wznosi się w jego docelowym miejscu: drewno lub inny budulec zwozi się na plac budowy i tam obrabia i montuje, z wyjątkiem tych części budowli, które same w sobie są przedmiotem obrotu handlowego, jak drzwi, okna, frezowane elementy stolarskie. Tymczasem châlet jest w całości montowany w fabryce. […] Następnie rozmontowuje się go, po czym przewozi na stałe miejsce docelowe. I choć również w Ameryce pojawił się pomysł przenośnych domów, te amerykańskie nie dorównują im ani pod względem budulca, ani wykończenia, ani reputacji17.

Rysunek konstrukcji drewnianego dachu z książki The Swiss châlet book autorstwa Williama Sumnera
Bartona Dany z 1913 roku
Źródło: Internet Archive / domena publiczna

90÷40 lat temu: amerykańskie domy zamawiane pocztą

W okresie międzywojennym i wczesnopowojennym północnoamerykańskie przedsiębiorstwa tartaczno-budowlane: Gordon-Van Tine, Aladdin Homes, Sears, Roebuck and Company, a także wiele mniejszych firm, miały w ofercie „domy zamawiane listownie” (home by mail, mail-order homes). Slogan reklamowy dopełniano hasłami: „dom z gotowych elementów” (ready-cut homes), „dom do postawienia w jeden dzień” (built in a day). Powtarzały się w folderach i reklamach na łamach gazet. Producenci oferowali też zamorską wysyłkę drewnianych domów na statkach. Gordon-Van Tine do 1960 roku wysłał pięćdziesiąt pięć tysięcy gotowych domów drewnianych, a Sears, Roebuck and Company w latach 1908–1940 sprzedał ponad siedemdziesiąt tysięcy domów. Oferował trzysta siedemdziesiąt gotowych projektów, w zamówieniu klient podawał numer z katalogu18.

Po II wojnie światowej kit houses wypierało z północnoamerykańskiego rynku tańsze masowe budownictwo developerskie (zamiast własnoręcznie składać „fabryczny” dom, taniej było kupić gotowy od przedsiębiorcy wznoszącego na przedmieściu kilkadziesiąt lub kilkaset identycznych domów od razu na docelowych działkach). Kit houses najdłużej produkowała firma Aladdin Homes – do 1982 roku.

strony z katalogu wysyłkowego północnoamerykańskiego przedsiębiorstwa tartaczno-budowlanego Aladdin Homes sprzedającego drewniane domy „do postawienia w jeden dzień”
Źródło: Internet Archive / domena publiczna

40÷20 lat temu: domy modułowe i prefabrykowane

Na przełomie tysiącleci sensu ekonomicznego nabrała produkcja drewnianych domów modułowych (z modułów wielkogabarytowych) lub z drewnianych prefabrykatów stropowych, ściennych i dachowych. Rzeczywiście można je złożyć w tydzień, a w każdym razie szybciej od dawnych kit houses, bo one, choć rzekomo szybkie w montażu, składały się z dziesięciu–trzydziestu tysięcy drewnianych elementów. Demontowalność i przenośność współczesnych domów modułowych jest jednak raczej umowna.

Przyszłość drewnianych domów prefabrykowanych i mobilnych?

O drewnianym budownictwie modułowym i prefabrykowanym ostatnio znów zrobiło się głośno. Zainteresowanie nim nakręca marketingowo nośna i głośna rywalizacja o najwyższy drewniany budynek na świecie. Towarzyszy jej hasło „plyscrapers” – drapacze chmur z dykty. Producenci promują łatwe w montażu domy z drewna klejonego lub klejonego krzyżowo (CLT), naukowcy zaś głoszą wyższość nowych kompozytów drewnianych nad wcześniejszymi tradycyjnymi materiałami mineralnymi. W dodatku do drewnianych domów przylgnęła proekologiczna etykieta budynków neutralnych pod względem emisji CO2 i prozdrowotnych. Są też rozważane jako tymczasowe schronienia dla uchodźców, ofiar klęsk żywiołowych i wojen, służb wysyłanych na misje itp.

Tyle że nadmiar pomysłów promujących współczesne drewniane domy prefabrykowane, zdatne do szybkiego transportu i montażu, zamiast wspierać ich reputację, szkodzi jej. W praktyce zaczynają się kojarzyć z nieco lepszym budownictwem socjalnym dla osób poszkodowanych przez los. Klasa średnia wybiera domy deweloperskie – stawiane masowo ze sprawdzonych materiałów i tanimi metodami – albo domy „szyte na miarę”.Dzisiaj gros kosztów domu generuje nie jego konstrukcja, lecz wykończenie, ono zaś w przypadku drewnianych domów prefabrykowanych i mobilnych rodzi nowe ryzyka.

Ostatecznie o losach prefabrykowanego budownictwa drewnianego zadecyduje nie do końca przewidywalny kulturowy sentyment albo równie nieprzewidywalna awersja. Preferencje sprzedawców i nabywców nieustannie się zmieniają, bywa, że z zaskakującym skutkiem. W 1964 roku Bernard Rudofsky przedstawił punkt widzenia spoza naszego, zachodniego podwórka: Wiele tak zwanych prymitywnych ludów ubolewa nad naszym zwyczajem przenoszenia się (wraz z całym dobytkiem) z jednego domu lub mieszkania do drugiego. Co więcej, myśl o konieczności mieszkania w przestrzeniach, które były zamieszkane przez obcych, wydaje im się równie upokarzająca, jak nam kupowanie starych, używanych starych ubrań do swojej garderoby. Kiedy się przeprowadzają, wolą budować nowe domy lub zabierać ze sobą stare. […] Czasami granica między ubraniem a mieszkaniem się zaciera, jak między płaszczem przeciwdeszczowym a namiotem19.

strony z katalogu wysyłkowego północnoamerykańskiego przedsiębiorstwa tartaczno-budowlanego Aladdin Homes sprzedającego drewniane domy „do postawienia w jeden dzień”
Źródło: Internet Archive / domena publiczna