W 2014 roku dwoje kenijskich architektów: Stella Mutegi i Kabage Karanja, założyło w Nairobi pracownię Cave_bureau. Łączą projektowanie, badania i pracę akademicką. Przyjęli model działalności architektonicznej zwrócony ku przyszłości, lecz zakorzeniony w poznawczym eksplorowaniu natury, historii, rdzenności i geologii. Głównym obiektem ich badań jest jaskinia – widzą w niej pierwotną formę doświadczania architektury. Ma naturalnie ukształtowane nawy, świetliki, korytarze, akustykę. Konteksty geologiczno-antropologiczne służą za punkt wyjścia do badania wątków przed- i postkolonialnych, kluczowych dla zrozumienia społecznych i środowiskowych problemów współczesności.

W Kenii i innych krajach afrykańskich jaskinie wulkaniczne wiążą się z historią rdzennych rytuałów i obrządków religijnych, a przede wszystkim z historią niewolnictwa. Jednych niewolników tam więziono, inni ukrywali się przed niewolą, w jaskiniach się chronili i stawiali opór bojownicy o wolność podczas brytyjskiej kolonizacji. Cave_bureau podkreśla znaczenie dziedzictwa kulturowego i naturalnego. Scala je, aby stawić czoła neoliberalnym tendencjom kolonializmu i degradacji środowiska. Praktyka projektowa tej pracowni zmierza do tworzenia systemów i struktur, dzięki którym warunki życia ludzi ulegną poprawie, a jednocześnie zachowane zostaną wartości środowiska i lokalnych społeczności. Badania geologiczno-historyczne służą do tworzenia nowych narracji o przyszłości Afryki, a projektowanie architektoniczne jest narzędziem w procesie dekolonizacji i dekarbonizacji.

W 2021 roku Kabage Karanja i Stella Mutegi zaprezentowali na Biennale w Wenecji, w pawilonie głównym Giardini, instalację Obsidian Rain. Odtworzyli sklepienie jaskini Mbai w Kenii. Gromadzili się tam bojownicy z organizacji Mau Mau, aby opracować plany oporu. W 2023 roku Cave_bureau miała wystawę indywidualną w duńskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej Louisiana. Od kilku lat wraz z ekspertami i ekspertkami z różnych dziedzin oraz lokalną społecznością pracuje nad projektem Muzeum Antropocenu w Kenii – bardziej serią działań w i o krajobrazie niż typowo rozumianą ekspozycją galeryjną. W 2025 roku Cave_bureau będzie reprezentować Kenię w pawilonie brytyjsko-kenijskim na Biennale Architektury w Wenecji.

Spotkałyśmy się w ich biurze w Nairobi, żeby zapytać o metodę praktykowania architektury i o jaskinie. Nasza rozmowa przerodziła się we wspólną wyprawę w okolicę góry Suswa i tamtejszych jaskiń. Ale od początku…

Logo Cave_bureau na drzwiach wejściowych do pracowni
Fot. Dzięki uprzejmości Cave_bureau

Na waszej stronie internetowej dzielicie projekty na trzy kategorie: made, void i origin. Jedne są bardziej komercyjne, inne mają charakter społeczny i badawczy. Skąd wziął się taki podział i jak wpływa na waszą praktykę?

Stella Mutegi: Podział jest pozostałością po kolonializmie, a kategorie odnoszą się przede wszystkim do przestrzeni, w których i z którymi pracujemy. Przyglądaliśmy się miastu i różnym komponentom oblicza Nairobi. Nowoczesny i komercyjny Centralny Obszar Biznesowy sąsiaduje z nieformalnymi osiedlami Mukuru i Kibera oraz dużymi obszarami natury. Przestrzeń made jest zamożna. Stoją tam rezydencje z ogrodami, mieszkańcy mają do dyspozycji różne udogodnienia i infrastrukturę, choćby latarnie uliczne. Miasto się troszczy. Obszary nieformalne, nazywane przez nas void, ignorują wszyscy: rząd, planiści i architekci, mimo że tutaj mieszka największa część populacji Nairobi i cała klasa robotnicza. Między tymi obszarami trwa ciągła migracja. Im więcej osób wydostaje się z void i przechodzi do made, tym więcej mieszkańców made wyprowadza się do origin, czyli na rozległe niezabudowane tereny o charakterze wiejskim. Przenoszą nas w przeszłość, do czasów Nairobi sprzed kolonializmu.

Kabage Karanja: Analizujemy wszystkie rodzaje warunków, w jakich funkcjonowało miasto: przedkolonialne, kolonialne i postkolonialne. Między dzielnicami dla tak zwanych poddanych korony brytyjskiej a rewirami wyznaczonymi dla osadników występują dziś wyraźne różnice. Idylliczna made powstała z myślą o kolonizatorach. Zajęli na przykład Kilimani – wyżynę porośniętą bujną roślinnością, zacienioną, bez komarów roznoszących malarię. Kategoryzując, zwracamy uwagę na problematyczność podziału ziemi opartego na segregacji. Naszymi projektami chcemy go rozmontować. Eksperymentujemy z przekraczaniem i zacieraniem granic. Void wszyscy chcą opuścić, ale każda ziemia ma wartość. Tutaj jest unikalna przestrzeń z dużą populacją. Jak ją rozwijać, uwzględniając potrzeby mieszkańców?

W kategorii made zawsze liczyły się prestiż i aspiracje. Przez to niemal każdy architekt i deweloper dążą tu do określonego rodzaju zabudowy. W Cave_bureau cały czas pracujemy nad tym, jak zmodyfikować ten trend, mocniej zintegrować projektowaną przestrzeń z obszarami void. Zadanie mamy niełatwe, bo za każdym projektem architektonicznym stoją konkretny klient i określone potrzeby. Staramy się pokazywać naszym klientom niestandardowe punkty widzenia i kwestionować status quo, zaburzać podziały, na przykład poprzez wprowadzanie elementów void w przestrzeń made. Przyjmujemy różne strategie, w zależności od projektu.

To niezwykle interesujące, jak silnie wiążecie projektowanie architektury z naturą i krajobrazem. Co was motywowało do stworzenia pracowni łączącej badania geologiczne z projektowaniem?

KK: Pomysł przyszedł dość naturalnie. Kiedy oboje zostaliśmy zwolnieni, a właściwie wyrzuceni z poprzedniej pracy, postanowiliśmy stworzyć coś swojego i na własnych zasadach. Zastanawialiśmy się, co naprawdę chcemy i lubimy robić.

Wnętrze jaskini w pobliżu góry Suswa w Kenii
Fot. Dominika Janicka

SM: Z dzisiejszej perspektywy doceniam, że mieliśmy czas na zadawanie sobie pytań. Doszliśmy do wniosku, że myślimy podobnie i zależy nam na tych samych rzeczach, więc postanowiliśmy wspólnie przekuć ten potencjał w coś większego. Czasem myślę, że gdybyśmy dostali wtedy duże projekty komercyjne, dzisiaj mielibyśmy zupełnie inne biuro.

KK: Na naszej stronie nie reklamujemy wszystkich budynków, które projektujemy: prowadzimy marketingowy eksperyment, ale też świadomie pokazujemy tylko to, na czym chcemy skupić uwagę odbiorców. Architektura ma utarte sposoby na autopromocję: po studiach projektujesz budynki, bo co innego można sprzedać? Zaczęliśmy to kwestionować, rozważaliśmy, o co naprawdę nam chodzi. Chcieliśmy stworzyć biuro otwarte i inkluzywne. Wątki związane z naturą pojawiły się, gdy zastanawialiśmy się nad nazwą, a hasło „Cave” – jaskinia – szybko do nas przemówiło jako punkt wyjścia dla kształtowania się ludzkości i sposób myślenia o architekturze. To cała filozofia. Historia jaskiń poniekąd jest związana z traumą, ale też z kreatywnością i wyzwoleniem. Zainspirowała nas do rozważań nad problemami, z którymi zmaga się współczesne miasto Nairobi. Skłaniamy się ku eksploracji natury i analizie jaskiń jako manifestacji architektonicznej. Jaskinia rozumiana jako artefakt architektoniczny wymaga analizy formalnej: skanowania, przekrojów, planów zamieszkiwania, rozpoznania warunków kolonialnych i postkolonialnych w jaskiniach i wokół nich. Analiza przerodziła się w szeroki projekt, dużo rozmawialiśmy o jaskiniach. Ale ludzie zazwyczaj mówią o dziecku, rzadko o przodkach.

Czego nasza współczesność, również projektowa, może się nauczyć od jaskiń?

SM: W Cave_bureau używamy terminu „odwrócony futuryzm”. Dotyczy patrzenia w przeszłość, aby zrozumieć, czego się spodziewać po przyszłości. Na przykład obecny kryzys klimatyczny nie zaczął się dziś. Jego źródła tkwią w przeszłości, w działaniach, które ktoś kiedyś podjął. Kabage powiedział, że jaskinia jest pramatką architektury. Była pierwszym schronieniem człowieka, symbolizuje powrót do czasów, kiedy cała Ziemia współistniała w harmonii – ludzie, rośliny, zwierzęta, mikroorganizmy. Wszystkie te podmioty się dopełniały i wzajemnie szanowały. Posłużę się prostym przykładem. Współpracujemy z wieloma społecznościami, jedną z nich są Masajowie, lud tradycyjnie pasterski. Hodują zwierzęta i często przemieszczają się w rytm pór roku, podążając za najlepszymi warunkami dla swoich stad. Osiedlają na obszarze o bujnej zieleni, idealnym dla ich zwierząt, kiedy jednak lokalne zasoby się wyczerpują, przenoszą się dalej. Zostawiają teren, aby w pełni się zregenerował. Dopóki to nie nastąpi, nie wrócą tam. Dziś, niestety, ta równowaga jest zaburzona. Nawet po deszczu ziemia nie daje plonów, bo została wyjałowiona. Niegdysiejsze mechanizmy naturalne, zgodne z rytmem przyrody, już nie przynoszą efektów.

Ludzie przejęli kontrolę nad wszystkim i w rezultacie spowodowali ogromne szkody. Wczoraj widziałam film pokazujący ogromne ilości plastikowych odpadów w oceanie. Tracimy je z oczu, bo opadają w głębiny, ale jak oddziałują na wieloryby? Czym zasłużył sobie na cierpienie żółw, który utknął w starych sieciach? Niczym, ponosi konsekwencje wyborów podejmowanych przez ludzi. Wracając do jaskiń, dokonujemy swoistego resetu – do ustawień fabrycznych – i rozpoczynamy od podstaw. Wszystkie te skomplikowane rozwiązania, które ludzkość wprowadzała po drodze, nie przyniosły rezultatów. Oto stoimy w obliczu kryzysu. Jak ruszyć w przyszłość z bagażem wszystkich doświadczeń, dobrych i złych? Jaka przyszłość pomieści to wszystko?

Struktura ścian we wnętrzu jaskini w pobliżu góry Suswa w Kenii
Fot. Barbara Nawrocka

KK: Z naszych badań wynika, że jaskinie nie są jedynie przestrzeniami do życia, głęboko zakorzeniły się w kulturze oraz w życiu otaczających je społeczności. Fascynujące jest analizowanie przedkolonialnych warunków kultur, które mimo wpływu kolonializmu zachowały powiązania z tymi miejscami. W Kwale lokalne społeczności wykorzystują jaskinie do swoich rytuałów, czyli traktują je jak przestrzenie duchowe, ale zarazem widzą w nich potencjalne źródło dochodu z turystyki. Badania historyczne skłaniają do refleksji nad różnorodnością warunków panujących w jaskiniach. Powstały one na skutek silnej aktywności wulkanicznej, niektóre z jaskiń na górze Suswa przypominają naturalne kościoły, Masajowie spotykają się tam i modlą. W regionie przenikają się wszelakie wymiary architektury, a my z pasją odkrywamy je i badamy.

Dobre praktyki architektoniczne są osadzone w systemach kulturowych i często widoczne tak wyraźnie, że architekci nie muszą podejmować żadnych działań. Jak zauważyła Stella, w pierwotnym ekosystemie występuje więcej gatunków niż ludzki: są ptaki, pawiany, lamparty… Z mikrokosmosu różnorodności staramy się czerpać wnioski na temat reaktywności przyszłej architektury. Współczesna architektura często ignoruje te czynniki zewnętrzne, które nie dotyczą życia ludzkiego. Jaskinie doskonale ilustrują harmonię wszelkich interakcji, a przez to stawiają ważne pytania, na przykład: jak zdemontować obecne praktyki architektoniczne, angażując się w filozofię jaskini? Zakłada ona powrót do podstawowych zasad, poruszanie się naprzód, ale w zdekonstruowanym rozumieniu czasu. Nie wolno myśleć o przyszłości jak o ruchu do przodu, a o przeszłości – jak o regresie. Staramy się zakwestionować tę perspektywę, badając kartografię i założenia kolonialne, które narzucają nam sposób postrzegania świata, głęboko problematyczny – nasze miejsce w nim, a także usytuowanie Europy i Afryki. W wielu rdzennych kulturach czas i przestrzeń ulegają załamaniu.

Jak dotrzeć do sedna problemu, nie używając sformułowań: „tutaj zwracamy się ku przyszłości” lub „tutaj chcemy wrócić do przeszłości”? Łatwo zmarnować czas, jeśli koncentrujemy się wyłącznie na natychmiastowych efektach. Doraźne myślenie napędza zarówno naszą funkcjonalność, jak i dysfunkcjonalność, zwłaszcza gdy agresywnie planujemy, zaludniamy i angażujemy się w nieustanne wydobycie zasobów. Jakie okoliczności spowolniłyby ten nieustanny wzrost? Wzrost też jest produktem, często wymusza go nasze postrzeganie przyszłości i kierunku, w którym jako gatunek powinniśmy zmierzać. Systemy planetarne wyraźnie sygnalizują jednak: „Jeśli będziesz dalej iść drogą, którą nazywasz postępem, wyślemy cię z powrotem do jaskini”.

W tym tkwi istota naszej filozofii. W pewnym momencie coś się wydarzy. Może wielki konflikt geopolityczny skończy się wojną nuklearną i w moment sprowadzi nas z powrotem do prymitywnych warunków życia. Już teraz stopniowe zniszczenia spowodowane zmianami klimatycznymi znacząco wpływają na życie ludzi.

Jaką rolę odgrywają w tych okolicznościach architekci? Nie mamy zbyt wielu opcji. Czasami wybieramy antyrozwiązania, staramy się robić jak najmniej. Rozległe projekty architektoniczne często prowadzą do znacznej dewastacji środowiska naturalnego.

Muzeum Antropocenu 1.0. Grafika porównująca Parlament Pawianów – miejsce w jaskini obok góry Suswa z Panteonem w Rzymie
Rys. dzięki uprzejmości Cave_bureau

Może trzeba zrezygnować z projektowania?

KK: Czym zatem jest praktyka architektoniczna? Czym powinna być? Zaczynamy dostrzegać, że wychodzi poza tradycyjne ramy – robi się bardziej dyskursywna, polityczna, nacechowana aktywizmem, niemal jak nauka niematerialna. Obserwujemy te zmiany, ale widzimy, że architektura w takiej formie nie osiągnęła jeszcze wystarczającego wpływu na rzeczywistość. Jak udoskonalić ten proces myślowy, tę świadomość potęgi architektury, i skierować ją ku precyzyjnie wyznaczonemu celowi? Właśnie tę drogę eksplorujemy.

Jaskinie należą do krajobrazów „naturalnych”, ale na świecie przybywa krajobrazów stworzonych przez człowieka: wysp z plastiku, scenerii powstałych z odpadków. Afryka wciąż cierpi z powodu kolonializmu. Jak sobie z tym poradzić? Czy architektura podsuwa jakieś rozwiązania? Podjęliście ten problem w Muzeum Antropocenu.

SM: Od rozpoczęcia projektu minęło prawie dziewięć lat wzmożonych wysiłków. Przeszedł wiele iteracji, od Antropocenu 1.0 do 10.0. Na początku był wędrującą wystawą, podróżował przez cały świat, między innymi Nowy Jork i Danię, aż wrócił do domu w Suswie. Teren obfituje w gazy geotermalne, co daje nam wyjątkową okazję do refleksji nad praktykami eksploatacyjnymi, które ukształtowały nasz świat, zwłaszcza z perspektywy kolonialnej. Wiele muzeów zachodnich ma w zbiorach eksponaty z innych części świata. W Muzeum Antropocenu 10.0 próbujemy nie eksploatować, lecz regenerować. W Suswie lokalne społeczności wydobywają gaz geotermalny. Po schłodzeniu mają wodę na użytek swoich gospodarstw. Podczas naszej wizyty w listopadzie widzieliśmy tam dramatyczne skutki zmian klimatu i lat nadmiernego użytkowania przez przybyszy; krajobraz, dotychczas bujny i zielony, był suchy i popękany, nie zaznał deszczu od wielu lat.

Chcemy korzystać z wiedzy przodków społeczności masajskiej w Suswie, ale podnieść praktykę wydobycia pary na wyższy poziom, pozyskiwać wodę nie tylko dla ludzi, ale także użytkowników pozaludzkich – zwierząt i roślin. Wyobrażamy sobie przestrzeń, w której motyle i inne stworzenia mają warunki do życia. Nawiązaliśmy współpracę z wieloma specjalistami, w tym ekologami i hydrologami, aby uzupełnić nasze braki w wiedzy. Choć mamy pomysł na piękną strukturę, nadal nie jesteśmy pewni, czy jej wykonanie jest realne. Konsultujemy się z ekspertami, aby ustalić, kiedy, gdzie i jak efektywnie wydobywać i przechowywać wodę. Badamy, jakie rośliny ułatwiłyby parowanie, szczególnie w porze suchej. Obecnie jesteśmy na etapie prototypu, więc niewiele mamy do pokazania. Do końca przyszłego roku chcemy przeprowadzić szerokie badania i zbudować prototyp pełnego projektu. Wyznaczyliśmy sobie cel: oddać Ziemi to, co od niej wzięliśmy.

Struktura ścian we wnętrzu jaskini w pobliżu góry Suswa w Kenii
Fot. Barbara Nawrocka

Jak wygląda wasza współpraca ze specjalistami i specjalistkami z różnych dziedzin?

SM: Wcześniej współpracowaliśmy z fachowcami z naszej branży: budowlańcami, konstruktorami. Zazwyczaj to architekt odgrywa nadrzędną rolę w projektowaniu. Może powiedzieć: „Nie, chciałbym to zrobić w inny sposób. Wymyślcie jak”. W tym projekcie to nie my jesteśmy szefami. Mamy wizję, ale ani trochę nie znamy się na hydrologii, brakuje nam wiedzy z zakresu ekologii, gatunków roślin i zwierząt gospodarskich. To nas nauczyło pokory. Na typowym placu budowy lub w projekcie architektonicznym to architekt podejmuje wszystkie decyzje. Określa rozmiar okien i drzwi, wybiera materiały i kolory, decyduje o wykończeniu. Kształtuje wygląd budynku, a wszyscy inni realizują tę wizję. W tym projekcie musimy polegać na wiedzy innych. Bez specjalisty od hydrologii nie ruszylibyśmy z miejsca. Nie wiemy, jakie rośliny są potrzebne, aby przyciągnąć mikroorganizmy lub nie dopuścić do wyparowania wody. Które obszary tego krajobrazu dostarczą najwięcej pary? Ktoś musi nas przez ten gąszcz pytań przeprowadzić. Projekt jest w dużej mierze permakulturowy. Obserwujesz naturę, a następnie reagujesz, próbujesz improwizować ze wszystkimi nowo wprowadzanymi strukturami.

W jakim stopniu czerpiecie z architektury wernakularnej? Jak wasze relacje z lokalną społecznością przekładają się na wasze projekty?

KK: Postanowiliśmy używać prostych metod pracy z lokalnymi zasobami. Społeczności Masajów od wieków praktykują takie podejście, a ich techniki budowlane wynikają z mądrości i wiedzy gromadzonych przez pokolenia. Choć pojawiają się nowe materiały: blacha falista, kamień, nadal mamy dostęp do bogactwa tradycyjnych zasobów. Dzisiaj korzystają z nich i przekazują wiedzę na ich temat przede wszystkim kobiety, to one też odgrywają kluczową rolę w projektowaniu i budowie w społeczności Masajów. Chcemy dogłębnie zrozumieć te praktyki, a potem nimi się inspirować. Badamy obecne możliwości konstrukcyjne i poszukujemy sposobów ich wzbogacenia poprzez wyobraźnię i kreatywność, ale przy zachowaniu funkcjonalności i z poszanowaniem tradycji. Masajowie mają subtelne, złożone relacje z ziemią, łączy ich z nią głęboka więź duchowa. Lokalne historie o znaczeniu góry Suswa i jej ochronie odzwierciedlają szacunek dla tej przestrzeni i troskę o nią. Górą wspólnym wysiłkiem zarządza cała społeczność, nie tylko rząd. Jedne obszary są tam święte i nietknięte, inne przeznaczone na wypas bydła.

Zaufanie Masajów zdobywaliśmy stopniowo. W pełni zaakceptowali nas po ośmiu latach budowania relacji, ale już podczas jednej z pierwszych wizyt pożalili się na wyzwania środowiskowe i presję, jaką wywiera na nich rząd w związku z rosnącymi oczekiwaniami w zakresie pozyskiwania energii geotermalnej. Dojrzeli do stawienia oporu. Jednym z kluczowych wymiarów naszego projektu jest wsparcie praw tej społeczności. W pobliżu Suswy działa duża elektrownia geotermalna. Niestety mocno zaszkodziła mieszkańcom, wyparła ich z terenów, na których żyli od pokoleń. Oni pragną postępu i możliwości wykorzystania lokalnych zasobów energetycznych, ale przy zachowaniu podstawowych wartości i więzi z ziemią. Elektrownia geotermalna jest zasadniczo ważna dla zaspokojenia potrzeb energetycznych całej społeczności, ale w obecnym stanie tak zwana zielona infrastruktura przemysłowa stwarza wiele wyzwań dla stylu życia Masajów. Opracowujemy strategię wsparcia, które umożliwi im realizację aspiracji rozwojowych, poprawę dostępu do wody oraz jakości życia, przy jednoczesnym poszanowaniu wartości kulturowych. Nie chcemy konfrontacji z rządem, stawiamy na dyplomatyczne, ale stanowcze negocjacje. To duże wyzwanie, lecz mamy nadzieję na dobrą współpracę.

Muzeum Antropocenu 7.0. Kagome – ratanowa instalacja autorstwa Cave_bureau w duńskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej Louisiana, odwzorowująca jaskinię niewolników w Shimoni
Fot. materiały prasowe Louisiana Museum of Modern Art

Jak wyglądają wasze badania na miejscu, w jaskiniach? Co mierzycie? Jakich narzędzi używacie?

KK: Każda wizyta jest inna. Czasem urządzamy sobie coś na kształt warsztatów architektonicznych – analizujemy, szkicujemy. Przyjeżdżają do nas różne ekipy z zagranicy, pokazujemy im jaskinie. Spojrzenie na to miejsce ich oczami zawsze dodaje nam energii. Niedawno gościliśmy ekologów i ekspertów do spraw równości płci, wspólnie szukaliśmy rozwiązania problemu niedoboru wody. Czasem zabieramy sprzęt laserowy, czasem drona. Współpracujemy z operatorem filmowym. Dołącza do ekipy, gdy chcemy opowiedzieć specyficzną historię danego projektu.

– Chcecie zobaczyć jaskinię?
– Oczywiście!
– Potrzebujecie tylko wygodnych butów – powiedziała Stella.
– To niesamowite przeżycie – zapewnił dodał Kabage. – Zobaczycie jaskinię na własne oczy, doświadczycie jej fizycznie i poznacie społeczność wokół niej. To będzie dużo lepsze niż rozmowa. Wielu rzeczy nie sposób opisać słowami.

Wspominaliście o „odwróconym futuryzmie” i antyrozwiązaniach. W logo waszej pracowni widnieje zarys Afryki do góry nogami…

SM: Nie jest do góry nogami, tak też wygląda w rzeczywistości. W przestrzeni kosmicznej nie istnieje pojęcie góry ani dołu. Perspektywa zależy wyłącznie od tego, skąd patrzysz. Europejscy kolonizatorzy założyli, że są na górze, bo podbili świat. Kosmonauta lub członek stacji badawczej na Antarktydzie prawdopodobnie narysowałaby mapę świata inaczej, bo tak by ją widział.

Wygraliście konkurs na projekt kuratorski dla pawilonu brytyjsko-kenijskiego na Biennale Architektury w Wenecji w 2025 roku. Uchylicie rąbka tajemnicy, czego możemy się spodziewać? Co sądzicie o pomyśle przekazania pawilonu brytyjskiego Kenii i – szerzej – o reprezentacji krajów afrykańskich na Biennale?

SM: Nie możemy zdradzić zbyt wiele. Nasza główna strategia kuratorska polega na „odwróceniu ” pawilonu na zewnątrz. Przypadł nam do zagospodarowania imponujący przykład architektury neoklasycznej, usytuowany na końcu głównej osi centralnej alei Giardini. Sfinansowała go spuścizna kolonialnego kapitalizmu, dlatego jest dla nas, Kenijczyków, historycznie problematyczny, ponieważ doświadczyliśmy brutalności imperium brytyjskiego. Powierzenie nam kuratorowania tej wystawy stawia nas w trudnym, ale też niezwykle istotnym momencie w historii świata.

Wywiad i spotkanie z Cave_bureau odbyło się podczas wyjazdu naukowego autorek w ramach projektu CAPHE Horizon Europe Program 101086391