Eskalacja wojny w Ukrainie w 2022 roku zaskoczyła cały świat, ale być może najmniej samych Ukraińców. Doświadczenia ostatnich dwóch dekad nauczyły ich elastyczności w reagowaniu na zmieniającą się sytuację i płynnego wchodzenia w kompetencje zarezerwowane dla państwa w czasach pokoju. Organizacje społeczne i ich aktywiści masowo włączyli się we wspomaganie państwa w wysiłku obronnym i dystrybucję usług społecznych. Wolontariat i społeczne zaangażowanie w pomoc siłom zbrojnym, uchodźcom i osobom potrzebującym deklaruje w tym kraju: w pełnym wymiarze czasu – 5 procent, a jako dodatkowe zajęcie – 35 procent ankietowanych1. Równolegle trwa największa zbiórka środków materialnych i pieniędzy w historii powojennej Europy. Na samo tylko konto Zbrojnych Sił Ukrainy w Narodowym Banku Ukrainy wpłynęło w ciągu pierwszego roku od eskalacji ponad 600 milionów dolarów. Socjolodzy są zaskoczeni sprawnością ukraińskiego społeczeństwa i umiejętnością przedkładania przez Ukraińców interesu społecznego nad prywatny, co przecież nie jest normą w kapitalizmie. Warto więc zapytać, skąd wzięły się umiejętności adaptacyjne społeczeństwa ukraińskiego.

I

Z europejskiej perspektywy Ukraina od dwóch dekad jawi się jako kraj, w którym społeczeństwo obywatelskie cyklicznie bierze sprawy w swoje ręce. W 2004 roku w obronie sfałszowanych wyborów prezydenckich na kijowski plac Niepodległości (Majdan Nezałeżnosti) już pierwszego wieczora przyszło kilkaset tysięcy osób. Mieszkający w pobliżu kijowianie spontanicznie przynosili demonstrującym herbatę i ciepłe ubrania. W ciągu kolejnych kilku dni na głównej ulicy miasta, Chreszczatyku, rozbito kilkaset namiotów, w których dzień i noc koczowało kilka tysięcy ludzi. Protesty były pokazem solidarności z opozycją, ale także umiejętności oddolnej organizacji. W ciągu kilku tygodni ich trwania nie stłuczono ani jednej szyby, nie splądrowano żadnego sklepu. Pomarańczowa rewolucja była pierwszym z masowych zrywów dążących do zerwania dotychczasowej umowy społecznej w Ukrainie. Godnym podziwu również dlatego, że bezkrwawym. Jak pisze Marcin Wojciechowski w książce Pomarańczowy Majdan, „Majdan stał się najwyższym – choć nieformalnym – organem władzy w Ukrainie, z którym od tego momentu musiała się liczyć każda władza”2.

Niestety, pokojowej tranzycji władzy nie udało się powtórzyć dekadę później, podczas Rewolucji godności. Wydarzenia z lutego 2014 roku przyniosły setki ofiar. Zanim jednak oddziały Berkutu przypuściły szturm na Majdan, Ukraińcy znów dali pokaz samoorganizacji. Na kijowskim Euromajdanie działały punkty medyczne, kuchnie polowe, toalety, centrum prasowe, a nawet zaimprowizowana biblioteka. Mimo przerwy w świadczeniu usług komunalnych, śmieci były wywożone systematycznie. Rytm dnia wyznaczał hymn Ukrainy odgrywany na trąbce przez anonimowego do dziś trębacza. Także podczas walk funkcjonowały oddziały paramedyczne zajmujące się na bieżąco rannymi. Choć panował chaos, demonstranci starali się zapobiegać uszkodzeniom mienia – podczas gdy w centrum miasta obalano pomnik Lenina, w pobliżu stadionu Dynamo Kijów troskliwie owinięto kocami pomnik legendarnego trenera stołecznej drużyny, Walerija Łobanowskiego3.

II

Ubiegłoroczna eskalacja wojny zastała Ukraińców w procesie społecznej i narodowej konsolidacji trwającym od zakończenia Rewolucji godności. W ciągu tych ośmiu lat Ukraińcom udało się zbudować coś, co Edwin Bendyk nazywa „horyzontalnym państwem sieciowym”, czyli dobrze skomunikowane społeczeństwo obywatelskie, będące aktywnym uczestnikiem debaty publicznej i politycznej. Fundamenty pod tę budowlę położyła decentralizacja państwa, dopełniona w 2020 roku wyborami do władz lokalnych. Samorządne gminy wraz z mieszkańcami w pierwszych dniach wojny nie tylko organizowały zaopatrzenie, lecz także budowały struktury samoobrony, a na terenach okupowanych były podstawą społecznego oporu. Ukraiński socjolog Jewhen Hołowacha twierdzi ponadto, że pełnoskalowa agresja rosyjska unieważniła istniejące wcześniej napięcia społeczne związane z podziałem językowym i terytorialnym kraju. Rzeczywiście, dziś mieszkańcy zachodniej i wschodniej Ukrainy widzą się nawzajem wyraźniej niż kiedykolwiek wcześniej.

Marija Warłyhina, kuratorka z Charkowa, mówi, że większość jej znajomych, którzy zdecydowali się opuścić miasto, trafiła do Lwowa. W marcu 2022 roku ona również wsiadła do pociągu jadącego do Kijowa, ale ten zatrzymał się dopiero we Lwowie. Szacuje się, że ze względu na wojnę swoje domy musiało opuścić około 30 procent Ukraińców. Masowa relokacja ludności ze wschodnich obwodów do bezpieczniejszych regionów w centrum i na zachodzie kraju spowodowała gwałtowną konsolidację kulturową i językową. W ciągu ostatniego roku wydarzyło się w tej materii więcej niż w ciągu trzydziestu lat niepodległości. Ukraińcy zobaczyli siebie jako naród polityczny, zdolny do podmiotowości i tworzenia historii.

Ukraińcy przyjeżdżający z innych regionów kraju do Lwowa mimo trudnej sytuacji materialnej szybko włączali się w prace społeczne na rzecz innych uchodźców. Anastasija Łeluk, artystka sztuk wizualnych pochodząca z Ługańska, po przyjeździe do Lwowa przez kilka dni spała na podłodze jednej z lwowskich kwiaciarni. „Nigdy nie widziałam takich tłumów we Lwowie – wspomina. – Natychmiast zaangażowaliśmy się z przyjaciółmi w wolontariat: gotowanie, szycie siatek maskujących czy sortowanie pomocy humanitarnej z Polski”4.Charkowski artysta Władysław Judin regularnie dyżurował na dworcu, gdzie pomagał przyjeżdżającym odnaleźć się w nowej rzeczywistości językowej i topograficznej.

Życie w przestrzeni wystawy w Centrum Sztuki Wspołczesnej Yermilov, Charków, luty 2022
fot. archiwum Centrum Sztuki Wspołczesnej Yermilov w Charkowie

III

Według informacji podanych przez biuro prasowe mera Kijowa w połowie marca 2022 roku ze stolicy wyjechała czasowo ponad połowa mieszkańców. W tym samym momencie Dniepr przyjął około 320 tysięcy osób ze wschodu kraju. W kierunku zachodnim przemieściło się w Ukrainie łącznie mniej-więcej 6,5 miliona osób. Część uchodźców wewnętrznych z czasem wróciła do swoich domów, niektórzy jednak po prostu nie mają dokąd. Najlepiej widać to na przykładzie liczącego przed wojną 70 tysięcy mieszkańców Bachmutu, w którym pozostało dziś nie więcej niż 10 procent mieszkańców. Pawło Kyryłenko, szef administracji wojskowej obwodu donieckiego, szacuje, że ponad 60 procent budynków w mieście legła w gruzach lub nie nadaje się do ponownego zamieszkania. W Mariupolu może to być nawet 90 procent zabudowy. W tej sytuacji problem trwałego zakwaterowania uchodźców jest palący.

W marcu 2022 roku działająca w Iwano-Frankiwsku organizacja pozarządowa MetaLab uruchomiła pilotażowy projekt Co-Haty, polegający na przystosowaniu niezamieszkanego akademika do nowych funkcji. W ciągu zaledwie 6 tygodni, na ponad 2 tysiącach metrów kwadratowych udało się urządzić 24 mieszkania, 4 kuchnie, pokój dziecięcy, pralnię i przestrzeń coworkingową. W pracach adaptacyjnych wzięło udział ponad 150 wolontariuszy, którzy w większości sami byli uchodźcami wewnętrznymi z różnych regionów Ukrainy. 170 nowych mieszkańców wprowadziło się do budynku w maju 2022 roku. Od tego czasu MetaLab przystosowała kolejne trzy budynki mogące pomieścić łącznie 650 osób5.

Równolegle do tych oddolnych doraźnych działań toczy się dyskusja o systemowych rozwiązaniach dla odbudowy kraju. Bierze w niej udział charkowski architekt Ołeh Drozdow, który przeniósł się do Lwowa wraz z prowadzoną przez niego Charkowską Szkołą Architektury. Drozdow postuluje włączenie społeczeństwa w procesy planowania i odbudowy kraju w jak największej skali – całych osiedli, dzielnic czy wręcz miast. Szacuje się, że proces odbudowy może kosztować nawet 750 miliardów dolarów, trudno się więc dziwić, że na te pieniądze ostrzą sobie zęby również deweloperzy. Na szczęście władze także widzą historyczną szansę, przed którą stoi dziś Ukraina. Prezydent Wołodymyr Zełenski mówi o niej otwarcie: „Możemy zmienić warunki naszego życia, wprowadzić wysokiej jakości planowanie miast tam, gdzie go wcześniej nie było”6.

Drozdow zwraca uwagę na związane z odbudową zagrożenie intelektualną kolonizacją. Tak właśnie została w Ukrainie odebrana deklaracja zaangażowania się pracowni Normana Fostera w odbudowę Charkowa. Mieszkający w Polsce architekt z Ługańska Petro Vladimirov uważa, że w trakcie dekolonizacyjnej wojny z Rosją nie powinno się używać postkolonialnych narracji7. Tymczasem propozycja znanego brytyjskiego architekta to doskonały argument dla władz miasta, żeby nie pytać ludzi o zdanie i załatwić sprawę odbudowy ponad ich głowami. Drozdow podkreśla, że w ramach odbudowy konieczne jest tworzenie ogólnodostępnych miejsc, które będą podtrzymywać już istniejące więzi społeczne i budować nowe.

IV

Dwa dni przed eskalacją wojny, 22 lutego 2022 roku w charkowskim Centrum Sztuki Współczesnej YermilovCentre otwarto wystawę Enfant Terrible charkowskiego artysty Ołeha Kałasznyka. Dwa dni później grupa charkowskich artystów z rodzinami i zwierzętami w panice szukała miejsca, w którym mogliby się ukryć przed rosyjskimi bombami. Ich wybór padł na YermilovCentre ze względu na lokalizację galerii – w podziemiach konstruktywistycznego budynku Charkowskiego Uniwersytetu im. Wasyla Karazina. Artyści przez dziesięć dni żyli w przestrzeni wystawy, przekształcając ją w swój tymczasowy dom. Jedna z prac Kałasznyka stała się piaskownicą dla dzieci z grupy, rzutnik, będący elementem innej pracy, wykorzystywano do wieczornych projekcji filmowych. Na ironię losu zakrawa fakt, że prace prezentowane na wystawie poruszały w większości tematykę wojskową i wojenną. Na zdjęciach dokumentujących pobyt artystów w galerii można zobaczyć dzieci bawiące się pośród rzeźb Kałasznyka przedstawiających sowieckich żołnierzy. W rocznicę tych wydarzeń materiał zrejestrowany w galerii pokazano jako pełnoprawny projekt artystyczny, zatytułowany Jak się masz.

Podczas gdy charkowscy artyści testowali na sobie nową formę relacji instytucji artystycznej ze środowiskiem artystycznym, pozostali mieszkańcy miasta chronili się na stacjach metra. Systemy kolei podziemnych we wszystkich krajach byłego Związku Radzieckiego projektowano z myślą o łatwym przekształceniu ich w schrony na wypadek wojny. Wątek ten rozwinął literacko dwie dekady temu rosyjski pisarz Dmitrij Głuchowski, skądinąd stanowczy krytyk rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Na przełomie lutego i marca 2022 roku życie w metrze – na peronach i w wagonach – stało się faktem. Charkowianie wstawiali do uziemionych składów łóżka polowe, taborety i inne przedmioty codziennego użytku. Temu „udomowianiu” metra towarzyszyły próby nadania przestrzeni indywidualnego, niemalże intymnego charakteru, ozdabiano je więc świeżymi kwiatami lub przyklejano na ścianach obrazki. Paradoksalnie według wielu osób życie w metrze nie różniło się tak bardzo od życia w bloku komunalnym, gdzie też trzeba iść na sąsiedzkie kompromisy.

Na dwudziestu dziewięciu stacjach charkowskiego metra, wśród rzeszy dorosłych, schronienie znalazło około 1500 dzieci. Przy wsparciu finansowym UNICEF-u ukraińscy wolontariusze utworzyli dla nich specjalne strefy do zabawy i nauki: place zabaw i świetlice z materiały plastycznymi, w których odbywały się lekcje i zajęcia ruchowe z nauczycielami i psychologami. W jednej z takich stref przygotowano nawet sztukę teatralną. Regularnie organizowano wystawy prac plastycznych. W związku z kontrofensywą i wypchnięciem wojsk rosyjskich na granicę obwodu pod koniec maja charkowskie metro wznowiło funkcjonowanie. Oznaczało to konieczność opuszczenia stacji przez ludzi, którzy spędzili tam niemal trzy miesiące. Wiele osób nie miało dokąd wracać lub po prostu bało się opuścić tunele. Część z nich otrzymała tymczasowe mieszkanie w sanatorium na obrzeżach miasta.

Według wiceburmistrzyni Charkowa Switłany Horbunowej-Ruban wiosną schronienie przed rosyjskim ostrzałem w charkowskim metrze znalazło około 5 tysięcy osób. Jeszcze w grudniu na stacji Bohaterów Pracy (Herojiw Praci) na stałe przebywały pięćdziesiąt trzy osoby, które odmawiały opuszczenia podziemi. W okresie świątecznym władze miasta zdecydowały się przenieść na stację Uniwersytet choinkę stawianą zazwyczaj na głównym placu miasta, a także doroczną wioskę świąteczną, aby nie narażać na ostrzał odwiedzających ją mieszkańców. Dodatkowym powodem była oszczędność energii elektrycznej. Obok choinki ustawiono skrzynkę na listy, do której dzieci mogły wrzucać prośby o prezenty (a często także o pokój w Ukrainie) do Dziadka Mroza. Do historii przeszła także konferencja prasowa prezydenta Wołodymyra Zełenskiego zorganizowana w kwietniu na stacji metra Plac Niepodległości w Kijowie.

Działania w ramach projektu Zupa dla Ukrainy w CSW Wiewiórka, Kraków, kwiecień 2022
fot. Artur Wabik

V

Z badań prowadzonych przez przedstawicieli ukraińskich nauk społecznych wiemy, że zaufanie do instytucji publicznych przed eskalacją wojny było bardzo niskie. W 2019 roku Zełenski uzyskał 73 procent głosów w drugiej turze wyborów prezydenckich, a już rok później zaufanie do niego zmalało do zaledwie 31,3 procent . Dziś poparcie dla prezydenta wynosi mniej więcej 91 procent, a tylko 6 procent społeczeństwa ma negatywną opinię o ukraińskim przywódcy8. Skoczyły także wskaźniki określania osobistej tożsamości wokół takich jednostek politycznych jak państwo (z 33 procent w 2020 roku do 69 w 2022), region (odpowiednio z 31 do 60 procent) i miasto (z 49 do 75 procent). Jednocześnie wzrosło zaufanie do organizacji społecznych, kobiecych, ekologicznych i wolontariuszy. I tak zaufanie do organizacji charytatywnych wzrosło z niespełna 50 procent w 2020 roku do 77,6 w 2022, do organizacji kobiecych odpowiednio z 34,8 procent do 59,5, a ekologicznych z 45,1 procent do 54,1. Innymi słowy, konsolidacja społeczna ma charakter obywatelski, a nie populistyczny. Wojna spowodowała też wzrost uznania dla demokracji jako najlepszej formy ustroju politycznego, a uznanie to jest największe wśród Ukraińców do trzydziestego roku życia (72 procent)9.

Jeszcze w lutym 2022 roku wielu obywateli miało poczucie, że są zdani tylko na siebie. Panował chaos informacyjny podsycany przez rosyjską propagandę. Wśród mieszkańców wschodnich obwodów nie było zgodności, czy uciekać, a jeśli tak, to dokąd. Anastasija Łeluk, którą eskalacja wojny zastała w pociągu jadącym ze Lwowa do Kijowa – a więc w kierunku odwrotnym do pożądanego – mówi, że czuła się do tej sytuacji lepiej przygotowana od innych. „Moi przyjaciele nie bardzo wiedzieli, jak się zachować. Dla mnie to był już drugi raz. Miałam siedemnaście lat, kiedy Rosja podpaliła mój dom. Wyjechałam wtedy z Ługańska dosłownie ostatnim pociągiem”– opowiada. Ucieczka z Donbasu w połowie 2014 roku była dla Anastasiji doświadczeniem formacyjnym. Jej wojenna droga wiodła z Ługańska, przez Dniepr, do Kijowa, gdzie na wszelki wypadek miała już spakowaną walizkę i przygotowane niezbędne dokumenty, aby w każdej chwili móc ruszyć dalej.

VI

Odpowiedzią na masową emigrację Ukraińców do krajów Unii Europejskiej były spontaniczne łańcuchy pomocy tworzone między innymi w Polsce, Słowacji i Węgrzech. Wobec braku rozwiązań systemowych wolontariusze łączyli się w mikrogrupy zadaniowe, które okazały się zaskakująco skuteczne. Wiem o tym z pierwszej ręki, ponieważ sam współtworzyłem jedną z grup, która w pierwszym miesiącu kryzysu migracyjnego organizowała transporty i tymczasowe domy dla uchodźców. Z czasem niektóre z tych oddolnych inicjatyw rozrosły się do imponujących rozmiarów. Dobrym przykładem jest krakowska Zupa dla Ukrainy – spontaniczna akcja zainicjowana przez Katarzynę Pilitowską na dworcu kolejowym, która przerodziła się w długofalowy program dożywiania uchodźców. W szczytowym momencie wolontariusze Zupy dla Ukrainy wydawali nawet tysiąc posiłków dziennie.

Zgodnie z opublikowanymi pod koniec października 2022 roku danymi Głównego Urzędu Statystycznego przez pierwsze cztery miesiące od eskalacji wojny Ukraińcom udzieliło pomocy siedem na dziesięć polskich gospodarstw domowych. Równocześnie organizacje pozarządowe we współpracy z przedsiębiorcami uruchomiły kursy językowe, kształcenia zawodowego i prywatne stacjonarne szkoły ukraińskie w największych miastach Polski. W organizowaniu życia uchodźcom i wyręczaniu w tym państwa okazaliśmy się równie sprawni, jak sami Ukraińcy.             Tymczasem sami Ukraińcy wypracowali specyficzny war-life balance. Podczas mojej styczniowej wizyty we Lwowie odniosłem wrażenie, że życie w mieście toczy się w miarę normalnie. Przerywane coraz rzadszymi alarmami bombowymi, podłączone do agregatów prądotwórczych stojących na chodnikach przed każdą kawiarnią czy sklepem. Ta „nowa normalność” to próba podtrzymania życia w wymiarze nie tylko biologicznym, ale i kulturowym. Taras Wozniak, dyrektor Lwowskiej Galerii Sztuki, mówi, że „pracujące teatry, biblioteki, kina i sale koncertowe są równie ważnym elementem oporu, co działania zbrojne”10. Społeczeństwo obywatelskie okazało się niezwykle ważnym składnikiem ukraińskiej walki o niepodległość i podmiotowość. Drozdow nazywa je wprawdzie „tymczasowym społeczeństwem obywatelskim” i obawia się jego szybkiego zaniku, ale póki co jest podstawą przetrwania państwa.