Krypty na Wawelu, Młoda Polska, zjawy, humaniści, poeci… Każdy potrafi z pamięci podać kilka redukcjonistycznych stereotypów o jądrze polskości zasłyszanych z okazji państwowo-kościelno-inteligenckiej celebry. W zuniwersalizowanej „krakowskiej atmosferze” każdy Polak czuje się jak w domu. Oderwana od materialności miasta, wypełnia ulice (sprawdzić, czy nie smog). Kraków z podręczników, przewodników i nieprzepracowanych legend… W opowieściach o mieście zawsze czegoś jednak brakowało. Pełno w jego krajobrazie dziur.

W ostatniej dekadzie najostrzejsze konflikty o miejską przestrzeń wybuchały wokół konkretnych dziur – krakowskich kamieniołomów. Spory o Zakrzówek, rewitalizację parku Bednarskiego i plany przebudowy kamieniołomu Libana nie zaowocowały, niestety, materialistycznym odświeżeniem genius loci. Miasto i jego okolice są podziurawione jak szwajcarski ser. Do dziś w niedalekim sąsiedztwie wydobywa się wapień, diabaz, porfir, dolomity. Współcześni krakowianie żyją pośród dawnych łomów i w otoczeniu zabytków wyrosłych na drylowaniu skorupy ziemskiej, ale jakby nie zauważają związku tego faktu z miastem.

A gdyby tak w ramach ćwiczeń z logiki historycznej – mam nadzieję, że profesor Andrzej Leder wybaczy – pomyśleć Kraków jako przemysłowy ośrodek wydobywczy? Proponuję socjo-technologiczną klechdę traktującą o uwarunkowaniach kształtowania przestrzeni. Wypada również uprzedzić, że lektura będzie trudna dla tych, którzy kult dawnego grodu królewsko-stołecznego fundują na germanofobii.

Aby wyrosnąć na centrum władzy monarszej, a następnie też stolicę kultury polskiego renesansu, Kraków musiał skądś czerpać zasoby materialne. Okrojona wersja historii gospodarczej głosi, że po prostu ulokował się na intratnym szlaku kupieckim. Świadczy o tym największa scentralizowana przestrzeń handlowa średniowiecznej Europy, wyposażona w shopping mall Kramów Bogatych i Sukiennic. Właśnie ze względu na sukienników prosperujących dzięki handlowi ze Śląskiem i z Flandrią1 można odnieść mocne wrażenie, że gospodarka tego miasta ogniskowała się wokół kapitału kupieckiego. W rzeczywistości jednostka gospodarcza o nazwie Kraków czerpała olbrzymie zyski z ekstrakcji i sprzedaży niskoprzetworzonych surowców naturalnych, między innymi soli, srebra, ołowiu, miedzi, wapienia. Ich historie są ze sobą ściśle powiązane.

Ołtarz główny z 1735 roku, kościół Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Krakowie
Fot. Łukasz Dąbrowiecki

Drugi Akwizgran nad Wisłą

Pierwsza na myśl przychodzi sól. W starożytności bywała walutą. W średniowieczu zdominowała świat przypraw, konserwowano nią żywność, z niezwykle cennym mięsem na czele. Zanim w XIII wieku w pobliżu Krakowa odkryto złoża soli kamiennej i zaczęto wkopywać się pod ziemię, uzyskiwano sól powierzchniowo, w solankach. Nie bez powodu przylgnęło do niej miano białego złota. Z kopalni solnych Bochni i Wieliczki aż do XVIII wieku czerpali główny dochód polscy książęta i królowie. Kazimierz Wielki jedną trzecią królewskiego budżetu uzyskał ponoć z ekstrakcji pokładów soli2. Uzyskane z nich środki finansowe były filarem znaczenia Królestwa Polskiego, a Żupy Krakowskie – najdłużej działającym i najbardziej dochodowym przedsiębiorstwem w dziejach polskiej państwowości.

Eksploatacja – zarówno powierzchniowa, jak i kopalna – dochodowych surowców w okolicach Krakowa nie rozpoczyna się od soli. Na długo przed lokacją wydobywano na potrzeby budowlane wapienie3. To one położą fundament pod przyszłe miasto i nadadzą mu charakter. Pierwsze struktury kamienne pojawiły się na wzgórzu wawelskim w okresie przedromańskim. Mury wznoszono wtedy z nieobrobionych płytek piaskowca i wapienia – w technice wcześniej popularnej w państwie wielkomorawskim i Rzeszy niemieckiej4. Pozostałości rotundy ss. Feliksa i Adaukta wzniesionej tą techniką przetrwały w podziemiach wawelskich. Rzecz nadzwyczajna: na wzgórzu odkryto do tej pory świadectwa kilkunastu struktur tego typu, więcej niż w całym sąsiednim państwie Czechów, wówczas lokalnej potędze. Nasuwa się wniosek, że jak na tamte czasy materiał budowlany pozyskiwano w okolicach Wawelu na skalę przemysłową.

Coraz większą popularnością cieszy się hipoteza, sformułowana pierwotnie przez profesora Romana Michałowskiego, że ówczesny układ przestrzenny kamiennej zabudowy Krakowa był wzorowany na Akwizgranie – centrum europejskiej potęgi. Należąca do cesarskiej rodziny Rycheza Lotaryńska – koronowana na królową Polski (jako żona Mieszka Lamberta) w tym samym czasie, co Bolesław Chrobry – ściągnęła nad Wisłę zachodnie wzorce kulturowe. Ich nośnikami byli między innymi rzemieślnicy znad Renu i Saksonii, wyspecjalizowani w wydobyciu i obróbce kamienia. Polskie słowo „murarz” wywodzi się z niemieckiego Maurer. Rycheza wraz z wujem swojego syna Kazimierza I, Hermannem, arcybiskupem Kolonii, zaopatrzyła potomka nazwanego później Odnowicielem w pół tysiąca niemieckich rycerzy na potrzeby odzyskania władzy w kraju nad Wisłą. Nie wiadomo, czy na decyzji o przeniesieniu stolicy5 ze zniszczonego Gniezna do Krakowa zaważyły kwestie strategiczne czy względy sentymentalne. A może również zasobowe?

Kolejne warstwy krakowskiego miejskiego palimpsestu nadpisywano wydobywanym na miejscu wapieniem. Architektura romańska, a później gotycka, powstawała z uprzednio obrabianych i dopasowywanych bloczków skalnych. Wapienie pozyskiwano w najbliższym otoczeniu: ze stoków Wzgórza Wawelskiego, z położonych na wyciągnięcie ręki Krzemionek Podgórskich, z łomów w rejonie Salwatora i Lasu Wolskiego. Piaskowce karpackie transportowano z okolic Wieliczki. Złoża skał w bliskim sąsiedztwie umożliwiały rozbudowę centrum władzy bez nadmiernych nakładów energetycznych i organizacyjnych.

Lokacja Krakowa na prawie niemieckim (magdeburskim), planowana od pierwszej połowy XIII wieku, ostatecznie zrealizowana w 1257 roku, ma ścisły związek z kolejnymi przedsięwzięciami kopalniczymi. Pierwsi mieszczanie krakowscy pochodzili ze Śląska, a tam już wcześniej wraz z ludnością niemieckojęzyczną dotarło górnictwo kruszcowe. Do Krakowa ściągnęli przybysze z Nadrenii, Turyngii, Meklemburgii, Saksonii i innych krajów niemieckich. Kamień pojawił się w funkcjach, w których dawniej królowało drewno. Henryk Waniek, piewca Śląska, w Hermesie na rozstaju sarkazmem zamaskował podziw: „Niemcy, jak żaden inny naród, przepadają za tresowaniem skał i w ogóle za robotą w kamieniu”6. Wprowadzili nowe formy równolegle w budownictwie, ornamentyce i sferze symbolicznej. Osadnicy z Zachodu przywozili do Krakowa systemowy know-how, prawodawstwo, sądownictwo, materiałoznawstwo, zagraniczne kontakty handlowe, buchalterię, technologie rzemieślnicze i górnicze. Komponent żupno-gwarkowy zaważy na sukcesie miasta.

Epitafium nagrobne w klasztorze Dominikanów w Krakowie
Fot. Łukasz Dąbrowiecki

Złoto Renu i sól Raby

Jeszcze kroczek wstecz pozwoli w klarownej perspektywie umieścić ścieżki rozwoju podziemnych poszukiwaczy skarbów. Najstarsze miejsca wydobycia w Europie Środowej znaleziono w dolinie Renu, w górach południowego Schwarzwaldu7. Potem, w X wieku, górnictwo rozkwitło u podnóży Harzu, z miastem Goslar na czele. W kierunku tego regionu, ku wydobyciu srebra i ołowiu, zaczęło ciążyć centrum polityczne Cesarstwa. Na ważny ośrodek władzy Ottonów wyrósł nieodległy Quedlinburg (od Goslar dzieli go pięćdziesiąt kilometrów). Miasto to poznają Piastowie, Mieszko i jego syn Bolesław zwany Chrobrym, po wejściu z Cesarstwem w komitywę przypieczętowaną mariażami i potomstwem z niemieckimi księżniczkami. Z Harzu górnictwo kruszcowe rozpowszechniło się w kierunku południowo-wschodnim, na tereny Saksonii, Turyngii, Tyrolu, Czech i Moraw, dzisiejszej Słowacji i Śląska. W Siedmiogrodzie mieszkańcy parali się górnictwem znacznie wcześniej, ale zanikło po wycofaniu się Rzymian z Dacji8. Odrodziło się dzięki przybyszom z obecnych krajów niemieckojęzycznych.

Z osadnikami z Transylwanii wiąże się początek wydobycia soli kamiennej nad rzeką Rabą. Odkrycie złóż zwykle zbywa się uroczą legendą o pierścieniu zaręczynowym Kingi (Kunegundy): wrzucony do szybu kopalni w siedmiogrodzkim Maramureszu, został wyciągnięty pod Krakowem z odłamka skały, który wskazał pokłady soli. Bardziej dociekliwym turystom podaje się zgrabną formułkę o przywiezieniu przez księżniczkę „doświadczonych górników węgierskich”. Siedmiogród był wtedy częścią Królestwa Węgier, lecz zaproszeni przez Gezę II niemieccy osadnicy (w pierwszej połowie XII wieku) błyskawicznie go skolonizowali. W dokumencie lokującym miasto na prawie niemieckim Bochnia pojawia się jako Salzberg (Solna Góra). Przeważała w niej ludność niemieckojęzyczna, po części zapewne brać „węgierska”. W 1290 roku osadzie górniczej Wielka Sól (jej nazwa w języku polskim wyewoluuje ostatecznie do formy Wieliczka) została nadana struktura miejska według prawa frankońskiego.

„Kolonizacja na prawie niemieckim” brzmi w polskiej historiografii złowrogo. W rzeczywistości była szerokim zjawiskiem kulturowym i nie dotyczyła wyłącznie ziem polskich. Wiąże się z przełomem technologicznym, którego doświadczyła wówczas Europa. W wiekach XI–XIII północna i zachodnia część kontynentu przeszła niedocenianą z dzisiejszej perspektywy wielką transformację energetyczną. Rozpowszechniły się nowe metody pozyskiwania energii użytecznej: wiatraki i koła wodne (zarówno lądowe, jak i rzeczne; te drugie noszą w języku polskim jakże wdzięczną nazwę bździeli)9. Powstawały nowe formy organizacji pracy. W świecie górniczym są to gwarectwa (od niemieckiego Gewerkschaft) – towarzystwa zajmujące się eksploatacją podziemnych złóż surowcowych. Rozpowszechniły się bardziej efektywne, choć wymagające większych zdolności i znawstwa technologie konstrukcyjne (Fachwerk i Maßwerk). Tworzyły się nowe formy przestrzenne. Jedna z nowinek technologicznych – tekstura, czyli pismo gotyckie – pozwalała na większą wydajność reprodukcji tekstów. Był to wówczas nowoczesny krój pisma, w przeciwieństwie do starej, „antycznej” minuskuły karolińskiej (stąd nazwa antykwa). Miasta lokacyjne niczym pierwsze jaskółki zwiastowały terytorialną wolność od feudalnych zależności.

Posadzka krużganków klasztoru Dominikanów w Krakowie
Fot. Łukasz Dąbrowiecki

Cystersi i kunszty kopalniane

Miasta lokacyjne były pomyślane jako wysokowydajne, systematycznie zorganizowane jednostki gospodarcze. Podobnie funkcjonowały ówczesne nowe zgromadzenia zakonników. W XI wieku cystersi oddzielili się od benedyktynów i rozpoczęli planowe tworzenie własnej sieci klasztorów. Spięła ona kontynent europejski od wybrzeży Atlantyku po linię Wisły i Dunajca10. Europejska korporacja niosła ideologię twórczego wysiłku według odnowionej benedyktyńskiej zasady „Ora et labora” i oferowała wyspecjalizowane usługi: zaplecze urzędnicze dla nowych struktur państwowych, bazy danych w postaci masowo przepisywanych dokumentów i ksiąg, ale też bardziej przyziemne produkty, na przykład elementy wyposażenia wnętrz (zdobione flizy), oraz mięso – produkt uboczny wytwarzania pergaminu. Mnisi-jarosze sprzedawali je w miejskich kantorach. Wprowadzili tym samym elementy obrotu pieniężno-towarowego, istotną nowinkę w otoczeniu feudalnych zależności.

Zakony cysterskie były też właścicielami wielu kopalń kruszcowych, a także źródłem informacji technicznej w dziedzinie budowy „kunsztów kopalnianych”11 – urządzeń odwadniających, wentylacyjnych i wyciągowych. Początkowo obsady cysterskich klasztorów na ziemiach polskich były zachodnie, spolonizowały się dopiero w późniejszych wiekach. Fundacje klasztorne współwystępowały z procesem lokacji miast na prawie niemieckim. Nie inaczej działo się na Ziemi Krakowskiej, do Mogiły cystersi przybyli ze Śląska w 1222 roku. Tutejszy klasztor odegra kluczową rolę w przetopie rud metali. W 1234 roku na zaproszenie Cedra Gryfity cystersi pojawili się w podtatrzańskim Ludźmierzu, możliwe, że w związku z eksploracją górniczą. Z nieznanego powodu przenieśli się po kilku latach do Szczyrzyca.

Klasztor Karmelitów Bosych w Czernej
Fot. Łukasz Dąbrowiecki

Ulica Sławkowska łączy Kraków z Gdańskiem

Jakkolwiek niedorzecznie to brzmi, ulica Sławkowska w Krakowie (odchodzi od Rynku Głównego), Wyspa Ołowianka w Gdańsku, bawarski Augsburg i ołtarz Wita Stwosza mają wspólny pierwiastek – i kolejny ważny dla Krakowa zasób. Ołów. W średniowieczu wykonywano z niego blachy na dachy. Blacha ołowiana chroniła stropy między innymi katedry na Wawelu, kościoła Mariackiego, ratusza na Rynku Głównym. Z ołowiu wytapiano spoiny okien i witraży, naczynia liturgiczne, dewocjonalia, czopy łączące bloki kamiennych konstrukcji, odważniki, plomby handlowe i bulle, czyli okrągłe pieczęcie (stąd nazwa dokumentów papieskich). W późniejszej epoce ołów nabierze niezwykłej, nomen omen, wagi w technologiach militarnych. Był niezbędny w procesach hutniczych przy wyrobie szkła. Oraz w separacji srebra. Jego ostatnią właściwość niektórzy krakowianie wykorzystywali w kontrabandzie i oszustwach celnych. Ale po kolei.

W Krakowie nie ma ulicy Ołowianej (jest taka we Wrocławiu i Olkuszu), surowiec ten utrwalił się w toponimii miasta pod postacią ulicy Sławkowskiej. Wincenty Kadłubek dokumentuje istnienie ulicy Sławkowskiej także we Wrocławiu. Dlaczego Sławków, ta mieścinka, był tak ważny dla największych miast Śląska i Ziemi Krakowskiej, że postanowiły ją uhonorować? Co prawda leżała przy głównej drodze handlowej Via Regia – która bieg rozpoczynała w Kijowie, dalej łączyła Kraków z Wrocławiem, Erfurtem, Frankfurtem, Paryżem, Bordeaux i północnym wybrzeżem Półwyspu Iberyjskiego – ale to jeszcze nie powód do wyróżnienia, innych kandydatek znalazłyby się dziesiątki.

Sławków był osadą górniczą, a następnie lokacją miejską ustanowioną między 1279 a 1286 rokiem na prawie niemieckim (akt zaginął). Co ważne, podlegała biskupom krakowskim, a tym samym przynależące do Krakowa „dziury w ziemi” obejmują geograficznie obszar, którego nie można już objąć wzrokiem nawet z wieży wawelskiej. To w Sławkowie (w źródłach występuje też jako Schlacka) oraz bliżej Krakowa, w Olkuszu (Hilcus, Ilkusch, prawo niemieckie, akt zaginął), trafiono na galenę, srebrnonośną rudę ołowiu. Obie miejscowości przyniosą Krakowowi gigantyczne zyski. Choć artefakty archeologiczne, na przykład naszyjniki z okresu kultury łużyckiej, dowodzą, że ołów wykorzystywano na tych terenach od 2,5 tysiąca lat, systematyczna, przemysłowa eksploatacja zaczęła się mniej więcej w tym samym okresie, co wydobycie soli kamiennej przez Żupy Krakowskie. Żupnikami Olkuskimi byli również mieszczanie krakowscy, między innymi Tylman Brandt, Johannes Thesner i Jost Dietz, szerzej znany pod zlatynizowanym przydomkiem Justus Decjusz. Obok jego willi na Woli Justowskiej mieści się redakcja „Autoportretu”. Olkuskim gwarkiem był dziadek Mikołaja Kopernika Piotr.

W XIII wieku w rejonie śląsko-krakowskim trafiono na jedne z największych złóż cynkowo-ołowiowych w Europie. Będą eksploatowane do XXI wieku. Ta epoka dobiegła końca wraz z zamknięciem w 2020 roku ostatniej kopalni ołowiu, Olkusz-Pomorzany. Sic transit gloria mundi.

W średniowieczu z wydobytej rudy (galeny) na miejscu wytapiano ołów i srebro. Surowiec ściekający do dołków w ziemi przybierał kształt charakterystycznych bochnów; potem jechały na rynki w Polsce i za granicą. Jeden z nich odnaleziono podczas wykopalisk prowadzonych w latach 2005–2010 pod krakowskim Rynkiem Głównym, w miejscu dawnego budynku Wagi Wielkiej. Jest elementem ekspozycji podziemnej trasy Muzeum Krakowa. Zabytek kultury przemysłowej, unikatowy na skalę światową, waży sześćset dziewięćdziesiąt trzy kilogramy.

Sławkowskie i olkuskie bochny ołowiane trafiały na rynki światowe przez Toruń (Thorn) i Gdańsk (Danzig). Z obydwoma miastami krakowianie utrzymywali bliskie związki. Gdańska wyspa Ołowianka (Bleihof) zawdzięcza nazwę ulokowanym tam dawniej magazynom ołowiu z żup Ziemi Krakowskiej. Przechowywano w nich surowiec przed załadunkiem na statki12. Za to z Mazowszem stolica Małopolski nie zadzierzgnęła praktycznie żadnych więzi gospodarczych przez całe istnienie I Rzeczypospolitej13.

Dla stołecznego Krakowa najważniejszym surowcem było srebro. Miało fundamentalne znaczenie dla systemu monetarnego. W dobie pieniądza kruszcowego ilość zgromadzonych metali szlachetnych decydowała o możliwości bicia monety, a co za tym idzie – o wielkości gospodarki w danym kraju i szansach na realizację strategicznych celów państwa (choć dla niejednego monarchy były to uciechy życia doczesnego). Monety produkowano na miejscu, w olkuskiej mennicy. Uzyskanie paru gramów metalu wymagało przeogromnego nakładu pracy i energii. Galena zawierała jedynie tysięczne części procenta srebra, przy dobrym urobku zdarzały się setne. Trzeba było przetopić wiele ton surowca, by wybić kilka drobnych monet.

Srebro znajdowało również zastosowane w ówczesnej profilaktyce medycznej. Jego właściwości aseptyczne znali już starożytni. Srebrne sztućce dla wąskich grup uprzywilejowanych redukowały jakoby ryzyko zarazy14. Olkuskie żupy były materialnym fundamentem zarówno systemu finansowego, jak i średniowiecznej Big Pharmy.

Łom karmelicki, nieczynny kamieniołom we wsi Dębnik
Fot. Łukasz Dąbrowiecki

Ekosystem

Aby interesy szły gładko, niezbędne są instytucje, które wymierzają wagi i sprawiedliwość – czyli urząd miar oraz sąd. Jak w innych miastach na prawie niemieckim krakowskie wzorce pomiarowe przechowywano w budynkach Wagi Wielkiej i Małej. Stały na Rynku Głównym, między kościołem św. Wojciecha a Sukiennicami. Waga Mała sprawowała kontrolę nad towarami do jednego cetnara (około pięćdziesięciu kilogramów): przypraw, mydeł, żywic itp. Wadze Wielkiej podlegały bardziej istotne dla poruszanego tematu ciężkie towary masowe: bałwany soli, miedź, bochny ołowiu (dlatego nazywano ją też Wagą Ołowianą). Oba budynki wyburzono w XIX wieku. Może ich brak w przestrzeni miejskiej po części przyczynił się do powszechnej nieświadomości historycznych źródeł zasobności dawnego miasta Krakowa.

W zakresie sądownictwa – instytucji kluczowej dla rozstrzygania sporów między miastami, nadającej mieszczanom uprawnienia i określającej ich obowiązki – procedura odwoławcza dla podmiotów na prawie niemieckim przewidywała sąd w Magdeburgu jako najwyższą dla nich instancję właściwą. Aby usprawnić działanie sądownicze, Kazimierz III w 1356 roku powołał do życia Sąd Wyższy Prawa Niemieckiego na zamku w Krakowie (Ius supremum Magdeburgense castri Cracoviensis). Jednocześnie ustanowił instancję odwoławczą w postaci komisyjnego Sądu Sześciu Miast. Nie zaskakuje, że w tym gronie oprócz Krakowa i Kazimierza znalazły się Bochnia, Wieliczka i Olkusz, w akcie fundacyjnym wprost wymienione jako miasta obdarzone wyjątkowymi zasobami naturalnymi. Sąd Wyższy Prawa Niemieckiego funkcjonował niemal tak długo jak Waga Mała. Zlikwidowano go dopiero w 1791 roku, wraz z uchwaleniem Konstytucji 3 maja.

W drugiej połowie XIV wieku Kraków przystąpił do Ligi Hanzeatyckiej, zrzeszenia ośrodków miejskich Północnej Europy. Dziś może dziwić informacja, że Kraków posiadał flotę cumującą w portach bałtyckich. W herbie krakowskiej kongregacji kupieckiej wciąż pyszni się hanzeatycka koga.

Z powyższych elementów powstał cały ekosystem sprzyjający sprawnemu upłynnianiu eksploatowanych surowców. W kolejnym stuleciu zaowocuje największymi fortunami w historii krakowskiego mieszczaństwa. Na eksploatacji złóż surowców naturalnych wyrosną renesansowa humanistyka Akademii Krakowskiej, mistrzowie sztuk i nauk, astronomowie, poeci, rzeźbiarze, malarze i alchemicy…

Miedź i być

Gigantyczny dochód czerpali krakowianie z „handlu miedzią węgierską” (często tak rzecz ujmują przewodnicy i przewodniki). W rzeczywistości ruda miedzi była wydobywana na terenie dzisiejszej Słowacji, a mieszczanie spod wzgórza wawelskiego nie zajmowali się wyłącznie lichym pośrednictwem. Mieli bezpośredni udział w eksploatacji. Najsłynniejszy z nich, Johann Thurzo (Jan Turzo), urodził się w Lewoczy na Spiszu w 1437 roku, ale w dwudziestym szóstym roku życia przeniósł się do Krakowa; w 1465 roku został przyjęty do prawa miejskiego. Pochodził z uszlachconej rodziny potomków siedmiogrodzkich osadników15. Był wszechstronnie uzdolnionym inżynierem górnictwa, innowatorem i sprawnym organizatorem przemysłu wydobywczego, mistrzem w budowie kunsztów odwadniających. Dzięki jego pracom gwarkowie powracali do wcześniej zalanych złóż i zaspokajali koniunkturę na metale szlachetne i nieżelazne; w drugiej połowie XV wieku akurat się rozpędzała16. Nadzorował wydobycie w kopalniach w Olkuszu, Kutnej Horze, Bańskiej (Górniczej) Bystrzycy i Bańskiej Szczawnicy, na Spiszu, w Tatrach i na Śląsku.

Zasłynął też innowacyjną metodą odsrebrzania miedzi ołowiem, nazwaną sajgerowaniem (niem. Seigerung – segregacja). W 1469 roku w podkrakowskiej Mogile, na terenach wydzierżawionych od cystersów, założył hutę. Zastosował w niej wynalazek na olbrzymią skalę.

W XV wieku w większości państw europejskich obowiązywał zakaz wywożenia metali szlachetnych za granicę. Aby go obejść, Thurzo opracował przemyślny system obejmujący spory obszar Europy Środkowej. Ze Słowacji sprowadzał końmi rudę i surową „czarną miedź” (obu surowców nie obejmował zakaz wywozu). Paliwo do hut, czyli drewno i węgiel drzewny, dostarczano tratwami flisackimi Wisłą oraz wozami; z Olkusza przyjeżdżał ołów. Thurzo współdziałał z Johannesem Teschnerem Młodszym – rajcą krakowskim i żupnikiem olkuskim. Stosunki musiały układać się nieźle, skoro wspólnik poślubił w Lewoczy siostrę Jana, Marię. W Mogile następował chronionym ścisłą tajemnicą dwustopniowy proces stapiania i odsrebrzania. Współczesny miedzianym potentatom podróżnik zauważył, że huty pod Krakowem oświetlały w nocy miasto jak Etna17.

W 1477 roku Thurzo został burmistrzem Krakowa i jednocześnie otrzymał powołanie do rady miejskiej. Urzędy te będzie sprawował przez trzydzieści lat, do śmierci. Żenił się dwukrotnie, dzięki czemu skoligacił się z patrycjuszowskimi domami Bemów i Becków. Był właścicielem kamienic przy ulicach Grodzkiej, Szewskiej i Szczepańskiej (Pod Gruszką), a także folwarku na Prądniku18. Nabywał zagraniczne kopalnie, między innymi w Górach Harzu, w Goslar. Ściągnął na siebie uwagę Jakoba Fuggera z Augsburga, największego potentata kopalń i hut tamtych czasów. Bankier cesarza, najbogatszy człowiek ówczesnej Europy, zasłużył na przydomek „Bogacz” (Der Reiche). Około 1495 roku w Bańskiej Bystrzycy założyli spółkę Ungarischer Handel; każdy trzymał po 50 procent udziałów. Połączą również rodziny więzami krwi: syn i córka Thurzona poślubią odpowiednio bratanicę i bratanka Fuggera. Korzystając z olkuskiego ołowiu, firma sajgerowała miedź Turyngii i Karyntii. Błyskawicznie zmonopolizowali rynek tego surowca na kontynencie. Oprócz rozlicznych zastosowań miedź była niezbędna w nowym sektorze broni palnej; akurat wtedy rozkwitał. Można powiedzieć, że spółka Fuggerów-Thurzonów była filarem kompleksu przemysłowo-zbrojeniowego rozwijającego się na przełomie epok.

Pod patronatem Johanna Thurzo Kraków sfinalizował budowę ołtarza w kościele Mariackim – największego rzeźbionego ołtarza skrzydłowego w historii niemieckiego gotyku19. Veit Stoß pracował też dla innego miasta bazującego ekonomicznie na wydobyciu. W tyrolskim górniczym mieście Schwaz mieli kopalnie Fuggerowie. Niestety tamtejszy poliptyk się nie zachował.

Krakowskie arcydzieło nie powstało w artystycznej próżni. Wybitne przykłady sztuki późnego gotyku zgromadziło Muzeum Erazma Ciołka przy ulicy Kanoniczej. Jest wśród nich część zachowanych kwater z olbrzymiego malowanego ołtarza autorstwa Nicolausa Haberschracka. Artysta pochodził z podkrakowskiego Neudorfu (Nowej Wsi, dziś części Krowodrzy). Kościół św. Katarzyny, dla którego stworzył dzieło, należał do jeszcze jednego zgromadzenia czerpiącego zyski z wydobycia soli – zakonu augustianów.

Potęga Thurzonów zniknie już w drugim pokoleniu, i to dość dramatycznie. Na wyjaśnienie przyczyn brakuje mi tu miejsca, choć dołożyłyby ciekawy rozdział do historii ludowej. Trwać będzie jednak eksploatacja prowadzona przez ludzi krakowskich. Sięgali po zasoby coraz trudniejsze do wydobycia.

Kopalnia wapienia, Czatkowice
Fot. Łukasz Dąbrowiecki

Tatrzańskie karliki

Dominujący typ opowieści o górach rodzi fałszywe wrażenie, że cepry odkryły Tatry dopiero w XIX wieku. Rzeczywiście jako symbol narodowy góry zaistniały wtedy w umysłach Polaków z interioru. Skojarzenie polskich Alp wyłącznie z pasterstwem jest tak silne, że turyści do dziś się dziwią, napotykając symbole górnicze. Tymczasem gwarectwa prowadziły na tym terenie prace od końca XIV stulecia przez czterysta lat, choć z przerwami. W towarzystwach wydobywczych działali mieszczanie krakowscy. Do dziś w toponimii przetrwały ślady po tatrzańskiej działalności górniczej i hutniczej, z Kuźnicami na czele. Są Miedziane, Szpiglasowy Wierch, Szpiglasowa Przełęcz (od niemieckiej górniczej nazwy antymonitu – Spießglas/Spießglanz), Baniasty Żleb (od „bani”, czyli kopalni), Starorobociański Wierch (od „starej roboty”, czyli starej kopalni), Polana Stoły („sztoła” mówiono na sztolnię). Dzisiejsza Droga pod Reglami niegdyś była nazywana Drogą Żelazną i to nią transportowano urobek. To historia już z czasów, gdy tereny zajęli Austriacy i odkryli rudy żelaza. Piece w hutnicze w Kuźnicach wygasły dopiero w 1875 roku.

Górnictwo kruszcowe w Europie Środkowej przestało być rentowne z powodu wyczerpania zasobów łatwiejszych w dostępie, ale też przez hiszpańskie galeony. Przypływały na Stary Kontynent z ładowniami pełnymi metali szlachetnych Ameryki Południowej. Krakowianie musieli odnaleźć nowe źródła utrzymania, coś atrakcyjnego, co współgrałoby z turpistycznym nurtem baroku. Coś mrocznego.

Epitafium

„Czarny marmur” albo „marmur dębnicki” przewija się w opisach setek zamków, dworów i kościołów w Polsce i za granicą. Występuje w kolorach od popielatego po ciemne szarości, a polerowanie wydobywa z niego elegancką, głęboką, połyskującą czerń. Oczy cieszą liczne wykonane z niego portale, ołtarze, posadzki, balustrady. Szczególną popularność zyskał w branży funeralnej, jako materiał na płyty nagrobne.

Przy wejściu do katedry wawelskiej wiszą na łańcuchach „magiczne kości”: pozostałości mamuta, nosorożca i walenia. Przykuwają wzrok odwiedzających, a w tym samym odwracają ich uwagę od portalu. Szkoda, bo umyka im jeden z bardziej szacownych i reprezentatywnych przykładów zastosowania nietypowego, a lokalnego budulca. Niektórzy do dziś uważają go za najbardziej polski spośród surowców kamieniarskich. „Jeden z najważniejszych polskich kamieni, rozpowszechniony w elitarnym kręgu sztuki sakralnej i dworskiej. Pozyskiwany na najwspanialsze dzieła okresu baroku” – reklamuje na portalu społecznościowym swoją najnowszą realizację firma kamieniarska.

Reklama dźwignią handlu. Czarny marmur nie jest marmurem, lecz skałą wapienną. Czarną barwę o ciepłym połysku zawdzięcza pirytowi, „ognistemu” minerałowi żelaza (zawartość 1–4 procent). Wijące się gdzieniegdzie białe żyłki krystalicznego kalcytu pogłębiają złudzenie, że patrzymy na marmur. Prawdziwe marmury powstają na skutek przeobrażenia wapieni poddanych długoczasowemu działaniu wysokich ciśnień i temperatury, dlatego klasyfikuje się je jako skały metamorficzne. Ich struktura krystaliczna robi decydującą różnicę z praktycznego, rzemieślniczego punktu widzenia. Marmur można rzeźbić, a wapienie raczej się do tego nie nadają. Czarna barwa wapieni dębnickich utrzymuje się tylko w pomieszczeniach zamkniętych; pod wpływem działania czynników atmosferycznych „płowieje”, bo na powierzchni węglan wapnia ulega rekrystalizacji20.

Łomy znajdują się we wsi Dębnik, na północny-zachód od miasta. Pierwsze wzmianki o złożach cennej skały pochodzą z 1415 roku, z okresu poszukiwań rud ołowiu prowadzonych przez Clausa Kesingera. Również on przeniósł się do Krakowa z Norymbergi. Kupiec, przemysłowiec, prawodawca, współudziałowiec norymberskiej spółki finansującej kopalnie w Bochni (był tam podżupnikiem), handlował wydobytą solą, ale także metalami nieżelaznymi. W 1415 roku przejął na własność osadę górniczą Trzebinia, miejsce wydobycia galmanu, czyli rudy cynku. Nadał swoim włościom prawo magdeburskie, a tym samym przekształcił je w miasto. Był już wtedy od paru lat rajcą krakowskim, a w latach 30. zasiadał w fotelu burmistrza Krakowa.

Eksploatację „czarnych marmurów” na masową skalę zaczną dopiero Włosi w XVII wieku. Niemieckość Krakowa ustępowała wtedy pola włoskości. Około 1610 roku mistrzowie kamieniarscy Bartolomeo Stopano i Simone Spadi wydzierżawili dębnickie łomy Biała i Czarna Góra.

Niedługo cieszyli się zasobami. Wkrótce wdowa po magnacie i wojewodzie Firleju odebrała kamieniołomy Włochom i przekazała założonemu nieopodal klasztorowi karmelitów bosych, wówczas nowince w lidze zakonnej. Nie byli przedsiębiorcami jak cystersi, ale jako zakon żebraczy całkiem sporo potrafili wymodlić. W 1661 roku Jan Kazimierz Waza uwolnił handel „czarnym marmurem” i zaczęła się hossa: Era Czarnego Marmuru. Od Litwy po Austrię, od Niemiec po Ukrainę, zdobił całą Europę Środkową.

Obraz w ołtarzu głównym namalował kolejny krakowianin z Włoch, Tomasso Dolabella, główny implantator baroku w Polsce. Pochodził z północnej Italii, kształcił się w Wenecji, brał udział w zdobieniu pałacu Dożów. Sprowadzony przez Wazów, siał barokiem po całym królestwie.

Kompleks klasztorny w Czernej, niezwykle malowniczo położony na wzniesieniu pośrodku doliny jurajskiej, układem i sylwetą nawiązuje ponoć do… Escorialu. Twórcom Bóg poskąpił samokrytycyzmu, ale jeśli drugi Akwizgran mógł stanąć nad Wisłą, nie ma co podcinać skrzydeł fantazjom. Wczesnobarokowy, wyrosły na zyskach z wydobycia, z czterema wirydarzami, zajmował osiemdziesiąt hektarów z pustelniami, kaplicami, systemem dróg oraz olbrzymim mostem przerzuconym nad doliną. Most popadł w ruinę, lecz otaczające klasztor parokilometrowe kamienne ogrodzenie wciąż przecina okoliczne lasy jak zagubiony pod Krakowem fragment muru Hadriana. Jeszcze w XIX wieku działały na tym terenie kopalnie galmanu. Do tej pory w lesie można się natknąć na wejście do dawnych szybów.

Zza wzgórza wyłania się współczesna odkrywka. Materiał pozyskiwany w Kopalni Wapienia „Czatkowice” wykorzystuje się między innymi w produkcji sorbentów do odsiarczania spalin, dodatków do pasz zwierzęcych, chemii budowlanej, nawożenia gleb, pyłów przeciwwybuchowych. Właścicielem jest Tauron. Raz po raz rozlega się huk robót strzałowych.

***


W 2021 roku profesor Andrzej Romanowski w głośnym tekście napisał: „Polską przeszłość trzeba otworzyć kluczem niemieckim”21. Pasuje on również do drzwi, za którymi kryje się przeszłość krakowska. By puściły wszystkie zamki, potrzebny będzie jeszcze kod górniczy. Dopiero gdy ujrzymy miasto bazujące przez wieki na wydobyciu kruszców, minerałów i skał, lepiej zrozumiemy jego historyczne właściwości i koloryt. Nie zdziwi obecność, od czasu aktu lokacji miasta na prawie niemieckim, licznej społeczności żydowskiej. Język jidysz wykształcił się około X wieku z południowych dialektów języków niemieckich i zapewne był inteligibilny dla wielu pochodzących stamtąd osadników. Drakońskie prawo średniowieczne zabraniało ludności żydowskiej posiadania ziemi, więc aby przetrwać, kształciła się w zawodach typowo miejskich, między innymi w złotnictwie. Specjalizowała się w obrocie pieniężnym i usługach, dziś powiedzielibyśmy, bankowych. Jej obecność w okolicach mennicy królewskiej i centrum wydobycia metali i sajgerowania srebra, będzie oczywista.

Także otwarcie w Krakowie Akademii Górniczo-Hutniczej, planowanej jeszcze za Austro-Węgier, nie będzie żadnym błędem w systemie, jak to się czasem wydaje absolwentom Uniwersytetu Jagiellońskiego. Krakowski inżynier górnictwa w większym stopniu harmonizuje się z duchem miejsca niż absolwent filmoznawstwa. Koncepcja Krakowskiego Okręgu Przemysłowego nie kłóci się „z historycznym charakterem miasta”; przeciwnie, jest tego charakteru rozwinięciem. Umiejscowienie Nowej Huty w Krakowie przestaje wypełniać znamiona „komunistycznego spisku, obmyślonego dla rozbicia krakowskiej inteligencji”, a jest kontynuacją tradycji podkrakowskiej Mogiły, korzeniami sięga co najmniej XV wieku.

Kraków widocznie też nie bez powodu lideruje rekultywacji obszarów powydobywczych, z parkiem Bednarskiego na czele, pierwszym intencjonalnym przekształceniem terenu pogórniczego w przestrzeń miejskiej rekreacji. Celom wypoczynkowym służą dawne kamieniołomy na Zakrzówku i w Zabierzowie, dawne żwirownie Bagrów i Kryspinowa. Last but not least, jeśli ktoś chce uchodzić za Prawdziwego Oberkrakowianina, to niestety nie wystarczy pradziad pochowany na Cmentarzu Rakowickim za czasów C.K. monarchii. Trzeba się legitymować przodkiem brylującym w Lidze Hanzeatyckiej.