WLC (ang. Whole Life Carbon) – całkowity ślad węglowy budynku, czyli „całkowita suma emisji gazów cieplarnianych powstała w całym cyklu życia budynku”1.

Od 2027 roku obliczanie śladu węglowego budynków w całym cyklu życia będzie w Unii Europejskiej obowiązkowe. Najpóźniej w 2030 roku kraje członkowskie muszą wprowadzić stosowne limity. Obowiązek wynika z nowelizacji „dyrektywy budynkowej”, czyli EPBD – Energy Performance of Buildings Directive2. Oficjalnie przejdziemy z etapu dbania o energooszczędność i ograniczanie emisji dwutlenku węgla w budynkach użytkowanych do kontroli śladu węglowego i energetycznego również na etapie produkcji materiałów, w trakcie budowy i rozbiórki. Wszystko to w ramach dążenia do klimatycznej neutralności Europy w 2050 roku.

Jeśli uda nam się przebić przez biurokratyczno-techniczny język unijnych regulacji, dostrzeżemy, że sektor budowlany musi się gruntownie zmienić (już teraz!). Wiele wskazuje na to, że czasy szafowania betonem, stalą, szkłem i gadżetami technicznymi dobiegają końca.

Wielokondygnacyjne bydynki z niewypalanej gliny w mieście Szibam w Jemenie. Większość zabudowań powstała w XVI wieku
fot. Aiman titi /Wikimedia Commons CC BY-SA 3.0

Solar-punk3, cradle to cradle4 czy…

Przyszłość (prawdopodobnie) należy do zupełnie nowej architektury – zaprojektowanej tak, by nie tylko nie szkodziła Ziemi, ale nawet wspierała życie, także innych gatunków niż ludzki5; zbudowanej z materiałów o precyzyjnie dobranym składzie, aby mogły krążyć w domkniętych cyklach, podobnych do tych występujących w naturze. Będzie zasilana energią słoneczną, przetwarzaną przez urządzenia złożone z elementów równie nieszkodliwych i pożytecznych dla ekosystemów jak liście drzew. Funkcjonalnie elastyczne, modyfikowalne konstrukcje będą się poddawały potrzebnym zmianom w czasie. Ściany, dachy i otoczenie takich budynków, tętniące życiem niczym wielopiętrowy las, złożą się na krajobrazy niepodobne do dzisiejszych miast… Pojęcia „odpady”, „ślad węglowy” i „energooszczędności” trafią do słownika zabawnych anachronizmów.
Tak będzie!*


* Kiedyś – jeśli ludzkości uda się zrealizować wizję gospodarki w pełni cyrkularnej, w myśl idei „cradle to cradle”.

…oszczędność, lokalność, troska?

Z dużym prawdopodobieństwem możemy jednak założyć, że powyższa wizja nie urzeczywistni się w ciągu najbliższych kilku lat, mimo olbrzymiego nacisku na „zielone” innowacje. Ekologiczne materiały z grzybni na razie nie wyszły poza fazę testów, ogniwa fotowoltaiczne nadal są produkowane w Chinach (z niemałym wbudowanym śladem węglowym6), a budynki wciąż powstają przede wszystkim ze stali, betonu, szkła i innych „nowoczesnych” materiałów XX wieku. Nietrudno też zauważyć, że sektor budowlany opornie poddaje się zmianom „proekologicznym”.

Ponieważ potrzebujemy rozwiązań, które już dziś posłużyłyby do daleko idącej redukcji całkowitego śladu węglowego budynków, proponuję brać pod uwagę przede wszystkim następujące kierunki poszukiwań:

  • maksymalne wykorzystanie potencjału istniejących obiektów, unikanie wyburzeń,
  • stosowanie materiałów i elementów budynków z odzysku,
  • budowanie z materiałów pochodzenia roślinnego (zwłaszcza z roślin jednorocznych),
  • stosowanie materiałów lokalnych, o niskim śladzie węglowym, poddających się wtórnemu wykorzystaniu (w wielu rejonach świata pierwszym wyborem byłyby rozwiązania na bazie ziemi/gliny).

By tego typu dobre praktyki miały szansę wejść do głównego nurtu architektury, muszą znaleźć oparcie w przepisach, sytuacji rynkowej i społecznej akceptacji. Potrzebujemy też pilnie dobrych przykładów „jak to się robi?”.

Wielokondygnacyjne bydynki z niewypalanej gliny w mieście Szibam w Jemenie. Większość zabudowań powstała w XVI wieku
fot. Aiman titi /Wikimedia Commons CC BY-SA 3.0

Cykl życia budynku a ślad węglowy

Cykl życia budynku można zwizualizować przez porównanie do żywej istoty: produkcja i transport materiałów są niczym rozwój prenatalny, budowa to młodość, użytkowanie ma analogię w dorosłym życiu; po nim następuje zakończenie użytkowania, niekiedy rozbiórka – czyli śmierć. Niektórym budynkom zdarza się druga młodość (renowacja), a nawet zmartwychwstanie (rekonstrukcja, przebudowa…). Budynki bywają dawcami organów (wtórne użycie elementów, ang. re-use) lub zasilają po rozbiórce techniczny obieg materii (recykling).

Do badania i opisywania śladu węglowego w całym cyklu życia budynków służą analizy LCA (ang. Life Cycle Analysis). Kilka państw unijnych już wdrożyło politykę dokumentowania emisji poprzez takie analizy. Do grona liderów należą: Dania, Finlandia, Francja, Holandia, Norwegia, Szwecja7. Na poziomie poszczególnych krajów występują spore różnice w regulacjach. Największy zakres życia budynków objęto obowiązkowymi regulacjami we Francji i w Holandii; tam też wdrożono już wymagania w zakresie redukcji całkowitego śladu węglowego.

Policzymy, zobaczymy…

W Polsce tworzenie takiego systemu dopiero się rozpoczyna. Zaskakuje mnie spokój, z jakim w profesjonalnych gremiach rozmawia się w Polsce o niuansach „jak to policzymy”… Zasadniczy problem polega na tym, że przed wprowadzeniem obowiązkowych limitów WLC (czyli nie później niż w 2030 roku) branża budowlana powinna być gotowa dostarczać odpowiednie rozwiązania. Czekają nas więc albo znaczne zmiany w rodzaju preferowanych materiałów (na przykład upowszechnienie materiałów pochodzenia roślinnego), albo poważne zmiany w procesach produkcji (na przykład większy udział energii odnawialnej w miksie energetycznym).

Takich przekształceń nie da się wprowadzić z dnia na dzień, dlatego prace nad adaptacją powinny już trwać. Nie ma co czekać na unijny deadline.

Jakkolwiek niuanse w obliczaniu całkowitego śladu węglowego budynków są ważne, jeszcze ważniejsze wydaje się pytanie, jakie rozwiązania dają największe szanse na jego obniżenie.

Pytanie pierwsze: czy budować?

Przed odpowiedzią na powyższe pytanie należy sprawdzić, czy potrzeb budowlanych nie zaspokoją dostępne zasoby. Nie mamy wpływu na wbudowany ślad węglowy istniejących obiektów, ale powinniśmy na niego popatrzeć jak na zainwestowany kapitał. Z eksploatacyjnym śladem węglowym użytkowanych budynków musimy się zmierzyć, najlepiej byłoby ograniczyć go do zera poprzez modernizację. Tylko w rzadkich, beznadziejnych przypadkach należy zaprzestać użytkowania.

Fazy życia budynków brane pod uwagę w obowiązkowych analizach, zależnie od kraju. Diagram na podstawie slajdu prezentowanego na webinarium KAPE S.A. „Ślad węglowy w całym cyklu życia budynków w Polsce”
rys. Kacper Kępiński

Jeśli budować – to z czego?

Niezależnie od tego, czy przedmiotem inwestycji będzie nowy budynek, przebudowa lub renowacja budynku istniejącego, niemal zawsze stajemy przed koniecznością wyboru odpowiednich materiałów. Lista „dobrych opcji” materiałowych jest dość krótka. Muszą jednocześnie spełniać wymogi praktyczno-techniczno-ekonomiczne, mieć „nowe” cechy proekologiczne i prozdrowotne, a w natłoku tych parametrów nie wolno zapominać o pięknie i potrzebach przyszłych użytkowników i użytkowniczek.

Ślad węglowy jest tylko jednym wskaźnikiem, choć obecnie postrzeganym jako najważniejszy i poddany regulacji. Materiały (i metody ich produkcji, w tym wykorzystanie zasobów odnawialnych i nieodnawialnych) rozmaicie wpływają na zdrowie i dobrostan ludzi oraz innych organizmów, różnią się pod względem możliwości wtórnego wykorzystania. W tradycyjnym ujęciu głębokie zrozumienie cech materiału wynika (przynajmniej częściowo) z wieloletniego doświadczenia i praktyki – towarzyszyło architekturze wernakularnej. Współcześnie mamy do dyspozycji większy wybór narzędzi. Możemy (a nawet powinniśmy) korzystać z badań materiałów i pochodzącej z nich wiedzy gromadzonej w deklaracjach środowiskowych (ang. Environmental Product Declaration, EPD) i bazach danych.

Piramida materiałów

Kłopot z bazami danych i dokumentami EPD polega na tym, że są skierowane do specjalistów, mało przejrzyste dla osób, które na przykład chciałyby przemyśleć, z czego zbudować własny dom. Dla nich bardziej pomocna będzie „piramida materiałów”8, stworzona w Danii na podstawie informacji z kilku europejskich baz danych. Pozwala intuicyjnie się zorientować, jakie materiały są najkorzystniejszym wyborem pod względem ograniczania śladu węglowego, a także innych czynników wpływu na środowisko, między innymi uszczuplania warstwy ozonowej, zakwaszania gleby, eutrofizacji. Pod wieloma względami sprawdzą się niskoprzetworzone materiały pochodzenia roślinnego oraz glina/ziemia.

Należy przy tym pamiętać, że rzut oka na piramidę materiałów daje tylko orientacyjne pojęcie o wpływie konkretnego materiału na środowisko. Materiały pełnią w budynkach różne funkcje, są używane w różnych ilościach, a ich dobór wpływa też na zużycie energii w trakcie użytkowania budynków.

Materiały z odzysku

Sporadycznie trafiają do baz danych, są jednak dobrym wyborem, jeśli chcemy ograniczyć ślad węglowy, zużycie zasobów oraz ilość odpadów. Także ich użycie warto poprzedzić dogłębną analizą. Ile energii potrzeba, by materiały pozyskać, przetransportować i wykorzystać ponownie? Jak będą wpływać na działanie nowego budynku i życie w nim? Na podstawie wyliczeń dotyczących projektów szwajcarskiej firmy baubüro in situ wnioskuję, że stosowanie materiałów i wyrobów z drugiej ręki może przynosić znaczne oszczędności w zakresie emisji dwutlenku węgla9, pod warunkiem, że zastosujemy je takimi, jakie są, bez dodatkowej skomplikowanej obróbki. Na przykład wtórne użycie blachy aluminiowej znacznie obniży ślad węglowy, ale już zerwanie z niej starych powłok zabezpieczających i wykonanie nowych naraża na szwank sens przedsięwzięcia.

Obecnie legalne stosowanie wyrobów budowlanych z drugiej ręki jest w Europie utrudnione (w jednych krajach mniej, w innych bardziej). Wprowadzenie w życie obowiązku raportowania WLC nie znaczy, że ich stosowanie będzie łatwiejsze od strony formalnej, daje jednak nadzieję, że pomysł wróci do głównego nurtu architektury, ponieważ jest zgodny z celem, czyli ograniczaniem emisji dwutlenku węgla. By taki wybór był w ogóle dopuszczalny, krajowe regulacje trzeba uzupełnić o zapisy, które pozwolą w rozsądny sposób pozyskiwać, badać i charakteryzować, wprowadzać do obrotu i stosować materiały rozbiórkowe lub używane. W Polsce nie ma takich rozwiązań prawnych, również przykłady ambitnych projektów re-use z innych krajów pokazują, że przepisy dotyczące odpowiedzialności producenta za produkt, udzielania gwarancji itp. są istotną przeszkodą. W pionierskich realizacjach „obchodzi się” ją, zawierając indywidualne umowy i sięgając po precedensowe rozwiązania, trudne do kopiowania na większą skalę.

W Europie nie ma rozbudowanego rynku wyrobów budowlanych z drugiej ręki. W tej sytuacji konieczne wydaje się edukowanie społeczeństw, a tym samym pobudzenie zapotrzebowania. Potrzebne są też firmy, które dostrzegą rosnącą niszę rynkową, zaczną pozyskiwać, certyfikować i sprzedawać wyroby z odzysku na większą skalę.

Kryjówka – prototyp całorocznego domu ze słomy i gliny, proj. eKodama
fot. eKodama

Więcej drewna, mniejszy ślad?

Materiały ze źródeł odnawialnych, a więc przede wszystkim pochodzenia roślinnego (w tym drewno), wydają się idealnym rozwiązaniem zarówno pod względem redukcji śladu węglowego, jak i realizacji założeń gospodarki cyrkularnej. Jednocześnie doniesienia o zwiększonej wycince lasów budzą powszechny niepokój.

Ślad węglowy materiałów pochodzenia roślinnego można liczyć na dwa sposoby. Jeden dotyczy śladu węglowego związanego z produkcją danego wyrobu. Dla belki drewnianej będzie to (w uproszczeniu) suma związanych z nią emisji dwutlenku węgla pochodzących z gospodarki leśnej, tartaku, transportu itp. Ślad węglowy wyjdzie niski – dużo skromniejszy niż na przykład dla belki stalowej – ale jednak dodatni. W drugim ujęciu uwzględnia się także ilość dwutlenku węgla „magazynowanego” przez rośliny podczas wzrostu, w procesie nazywanym sekwestracją. Dzięki niej dla wielu wyrobów pochodzenia roślinnego da się wykazać ujemny ślad węglowy. (Produkcja drewnianej belki emituje mniej dwutlenku węgla, niż zostało w niej „zmagazynowane” podczas wzrostu drzewa). Takie podejście ma daleko idące konsekwencje, pozwala bowiem postrzegać materiały pochodzenia roślinnego jako „magazyn” dwutlenku węgla. Kusi, by ich zastosowaniem „zrównoważyć” użycie innych materiałów i w ten sposób wykazać, że cały budynek miał zerowy albo nawet ujemny wbudowany ślad węglowy.

Choć wizja upowszechnienia tej strategii dla obniżenia emisji dwutlenku węgla zyskuje zwolenników, nie znaczy to, że nie budzi wątpliwości. Po pierwsze, surowiec powinien pochodzić z gospodarki leśnej lub rolniczej w pełni zrównoważonej. Niełatwo zwłaszcza o taką gospodarkę leśną, ze względu na długi cykl wzrostu drzew. Po drugie, dwutlenek węgla jest „zmagazynowany” dopóty, dopóki „żyje” dany element. Gdy zakończy się jego użytkowanie i zostanie spalony albo skompostowany, dwutlenek węgla uwolni się do atmosfery. Ten ostatni problem można uwzględniać w projektowaniu i analizach LCA.

W stosowaniu materiałów pochodzenia roślinnego ważny jest też stopień przetworzenia. W uproszczeniu: im mniejszy, tym lepiej. Przykładowo belka z litego drewna jest poddawana wyłącznie obróbce mechanicznej i suszeniu. Inne materiały wymagają znacznie więcej procesów: klejenia, rozdrabniania, rozwłókniania… Każdy etap obróbki skutkuje zwiększonym śladem węglowym, a każda „domieszka” do składu, choćby to było zaledwie kilka procent kleju lub włókien z tworzywa sztucznego, utrudnia cyrkularny obieg surowców (na przykład kompostowanie).

Materiały z roślin jednorocznych

Materiały pochodzące z roślin dających plony co roku (zboża, konopie) wydają się szczególnie dobrą opcją dla budownictwa. Przy uwzględnieniu sekwestracji one też mogą mieć ujemny ślad węglowy, ale ich zasoby nie są jeszcze wykorzystywane w istotnym stopniu. Ogromny potencjał tkwi zwłaszcza w słomie, ponieważ jest ona produktem ubocznym upraw zbożowych na ziarno, co zapewnia zarówno szeroką dostępność, jak i możliwość rozdzielenia śladu węglowego produkcji10.

Obecnie słoma znajduje zastosowanie jako termoizolacja (w formie kostek, płyt słomianych, izolacji wdmuchiwanej i zasypowej), pojawiają się także produkty ze słomy w formie płyt.

Ziemia jest wszędzie

Ziemia pozostaje jednym z najbardziej rozpowszechnionych materiałów budowlanych. W Europie kojarzymy ją głównie z historyczną architekturą wiejską, tymczasem tradycyjne techniki budowlane z jej zastosowaniem nadal są stosowane na (prawie) całym świecie. We współczesnej architekturze spotyka się ściany wznoszone w technice ziemi ubijanej, cegły gliniane niepalone, gliniane tynki i farby, płyty gliniane, gliniane podłogi itp. Technologie, w których glina jest jedynym lepiszczem (bez dodatku cementu), mają wielkie zalety: materiał pozyskiwany lokalnie, niski stopień przetworzenia i niski wbudowany ślad węglowy. Możliwość powtórnego użycia czyni glinę wymarzonym materiałem budownictwa cyrkularnego. Tynk gliniany lub ścianę z ubijanej ziemi można skuć, rozmoczyć, zmieszać i wykorzystać ponownie. Można też (bez dodatkowych zabiegów) pozwolić tym materiałom „wrócić do ziemi”. Glina pochodząca z wykopów pod budynki i infrastrukturę jest obecnie traktowana jak odpad, generowany przez budownictwo w olbrzymich ilościach. O tym, że ów problem da się przekształcić w rozwiązanie, świadczy działalność belgijskiej firmy BC Materials. Specjalizuje się ona we wdrażaniu w kontekście miejskim rozwiązań materiałowych na bazie gliny. Firma ma siedzibę w Brukseli, a surowce do produkcji swoich wyrobów pozyskuje lokalnie: glina pochodzi z wykopów budowlanych, a kruszywa (piasek, żwir) – z recyklingu betonu.

Spartańska cyrkularność

Określenia „spartańska cyrkularność” użył niedawno Sander Lambrix, kurator festiwalu architektury we Flandrii, by scharakteryzować halę produkcyjną projektu BC Architects. Posłużyła mu do przybliżenia strategii opartych na zastosowaniu materiałów z odzysku, materiałów pochodzenia roślinnego i „zaplanowanej tymczasowości” (między innymi demontowanych połączeń)11. W innych projektach BC Architects często dominuje zastosowanie ziemi ubijanej; idzie w parze ze swoistą skromnością wizualną i celową prostotą.

Spartańska cyrkularność trafnie opisuje także szersze zjawisko – całkowitą „szczerość materiałową”, minimalizację odpadów i wbudowany ślad węglowy, podkreślanie roli budynków jako „tymczasowych repozytoriów” materiałów i elementów, które po okresie użytkowania mogą być zastosowane ponownie gdzie indziej. Dlatego proponuję objęcie tym terminem projektów innych pracowni zajmujących się wdrażaniem cyrkularności w architekturze, na przykład szwajcarskiego baubüro in situ, belgijskiego kolektywu ROTOR, niemieckiej grupy TRNSFRM.

Kryjówka – prototyp całorocznego domu ze słomy i gliny, proj. eKodama
fot. eKodama

Case study: BC

Pracownia baubüro in situ stworzyła budynek nagradzany i szeroko opisywany. Powstał w Winterthur, w wyniku przebudowy i nadbudowy byłej fabryki w obszarze miejskim na obiekt biurowo-edukacyjny. Jego powierzchnia użytkowa wynosi ponad 1,2 tysiąca metrów kwadratowych12. Projektanci zastosowali niemal komplet przywołanych przeze mnie rozwiązań, w bardzo szerokim zakresie sięgnęli zarówno po materiały i elementy z odzysku, jak i materiały naturalne, nisko przetworzone: drewno, słomę i tynki gliniane.

Przeprowadzono wstępne analizy całkowitego śladu węglowego dla scenariuszy: wyburzenie + nowa budowa vs. przebudowa istniejącego budynku, w trzech wariantach materiałowych. Wyniki były jednoznaczne: nawet najlepszy dobór materiałów i rozwiązań nie uzasadnia wyburzenia! Innymi słowy: konwencjonalna przebudowa (zgodna ze szwajcarskim prawem), z zastosowaniem „zwyczajnych” rynkowych rozwiązań, była lepszym wyborem niż wyburzenie starego obiektu i wzniesienie nowego, z zastosowaniem rozwiązań rygorystycznie selekcjonowanych pod kątem WLC13.

Zrealizowano najkorzystniejszy wariant: oryginalny gmach zachowano, lecz przebudowano, zyskał także trójkondygnacyjną nadbudowę w formie charakterystycznej wieży. Stalowa konstrukcja nadbudowy, okna, materiały elewacyjne, materiały do budowy ścian wewnętrznych, materiały wykończeniowe, elementy wyposażenia – to tylko część z długiej listy elementów, które udało się pozyskać z drugiej ręki. Istotną rolę (zarówno w kształtowaniu budynku, jak i kalkulacji WLC) odegrały materiały pochodzenia roślinnego. Ściany zewnętrzne nadbudowywanych pięter wykonano jako prefabrykaty o konstrukcji drewnianej, zostały wypełnione izolacją z kostek słomy, a w fazie wykończeniowej pokryto je od strony pomieszczeń tynkami glinianymi. Użycie nowych materiałów i wyrobów ograniczono do niezbędnego minimum, na przykład stosunkowo niewielkie ilości betonu posłużyły do wzmocnienia istniejącej konstrukcji lub podniesienia odporności pożarowej elementów stalowych.

Mimo tak hojnego użycia elementów z odzysku budynek osiąga parametry użytkowe zgodne ze szwajcarskim prawem i tylko nieznacznie gorsze, niż gdyby powstał z nowych materiałów. Całkowity ślad węglowy byłby jednak wówczas znacznie wyższy, więc postawienie na odzysk miało sens w ujęciu całego cyklu życia. W sumie uzyskano istotną redukcję całkowitego śladu węglowego oraz emisji odpadów. Powstał manifest cyrkularności, mocny kontrast zarówno wizualny, jak i ideowy dla głównego nurtu współczesnej architektury.

Twórcy K.118 dowiedli, że już teraz „da się”… Zarazem proces powstawania tego obiektu daje wyobrażenie, jak wiele przeszkód projektowych, organizacyjnych i formalnych trzeba pokonać na drodze do zerowęglowych procesów budowy. Realizacja projektu wymagała maksimum dobrej woli ze strony wszystkich uczestników procesu oraz głębokiej reorganizacji harmonogramu inwestycji, gdyż materiały z odzysku należało zdobyć i zakupić na jego wczesnym etapie. Nosi przy tym znamiona projektu pilotażowego, przełamującego bariery. Istnieje szansa, że wraz ze wzrostem znaczenia limitów WLC, przy jednoczesnej popularyzacji materiałów z odzysku, powstaną korzystniejsze warunki dla kolejnych realizacji o nie mniej ambitnych celach.

Mniej emisji dwutlenku węgla to mniej architektury?

Już rzut oka na zdjęcia budynków wychwalanych w tym artykule może budzić niepokój, czy stosowanie strategii spartańskiej cyrkularności nie prowadzi do zubożenia architektury. Pod koniec budowy K.118 jeden z głównych najemców (przedstawiciel uniwersytetu) z gniewem podsumował „łataną” powierzchnię podłogi w zaadaptowanych wnętrzach: „To nie jest architektura!”14. Rzeczywiście, przed aranżacją dokonywaną przez najemców wnętrza K.118 cechowała surowość zaskakująca nawet dla miłośników loftów. Dzisiejszy kanon projektowania wnętrz postindustrialnych zawiera bowiem „obowiązkowy” element kontrastu surowej zachowanej substancji z nowymi materiałami i dodatkami, które łagodzą efekt całości, budują poczucie komfortu, wizerunek prestiżu. W spartańskiej cyrkularności nie ma nic takiego, bo praktycznie nie ma nowych, eleganckich dodatków. Wartość architektury wynika z bogactwa faktur i historii zapisanych w materiałach z odzysku, z podkreślania elementów funkcjonalnych oraz z wizualnie zamanifestowanego poczucia „dobrze spełnionego obowiązku” względem ludzi i planety. Te budynki mają w sobie coś z architektury wernakularnej – są „koniecznością” ukształtowaną przez dostępne materiały. Wielu projektantów chyba się ucieszy, jeśli nie będą musieli wybierać płytek ceramicznych i misek ustępowych spośród tysięcy dostępnych na rynku, bo w decyzjach tego rodzaju ma prawo pojawić się element racjonalności: wybierzemy to, co będzie dostępne, z możliwie niskim śladem węglowym. Z drugiej strony wydaje się, że spartańska cyrkularność jest też manifestem estetycznym i stanem przejściowym. Wraz z rozwojem rynku materiałów o niskim śladzie węglowym (w tym z odzysku) zakres wyboru znowu szybko się poszerzy.

Porównanie śladu węglowego budynku stawianego od podstaw oraz budynku poddanego renowacji i rozbudowie. Diagram opracowany w oparciu o prezentację autorstwa Christopha Müllera / Zirkular GmbH
rys. Kacper Kępiński

Wpływ analiz WLC na architekturę raczej nie ograniczy się do materiałów o niskim śladzie węglowym. Wymagane analityczne podejście na wszystkich etapach życia budynku będzie skłaniać do podejmowania bardziej przemyślanych, mniej arbitralnych decyzji w każdej fazie projektowania. Nie wykluczam, że rezultatem będzie swego rodzaju „nowy minimalizm”, napędzany maksymą: „Zaprojektujemy tylko to, co niezbędne, przy minimalnej emisji dwutlenku węgla”. W przeciwieństwie do dzisiejszego minimalizmu formy będzie to nie styl, lecz sposób myślenia. Analizy przedprojektowe staną się istotną częścią zleceń, podobnie jak poszukiwanie odpowiedzi na pytanie „jak budować mniej?”. W najlepszym razie nowe „less is more” zaowocuje mniejszą liczbą nowych, bezrefleksyjnie wznoszonych budynków, a większą troską wkładaną w te, które powstaną (albo zostaną przebudowane). Powiązanie radykalnych przykładów spartańskiej cyrkularności z nadchodzącymi zmianami prawnymi należy traktować raczej jak projekcję moich życzeń niż prognozę co do kształtowania architektury po roku 2027. Życzę sobie i światu, by przynajmniej część doświadczeń baubüro in situ, TRNSFRM i BC weszło do powszechnego architektonicznego know-how oraz by na regulacjach dotyczących WLC realnie skorzystały działające strategie obniżania całkowitego śladu węglowego budynków. Są powody do optymizmu: hasło cyrkularności cieszy się znacznym powodzeniem, do budynków opisanych w artykule ciągną architektoniczne wycieczki. Na książki wydane z udziałem wymienionych pracowni projektowych natknąłem się w bibliotece Uniwersytetu Technicznego w Berlinie na półce z podstawowymi podręcznikami (nieopodal Neuferta). Wprowadzone odgórnie zachęty do stosowania surowców pochodzenia roślinnego dają już teraz we Francji wiatr w żagle producentom materiałów izolacyjnych ze słomy i innych roślin jednorocznych.
W implementacji dyrektyw upatruję wielkiej szansy na zmiany w architekturze, pod warunkiem że dobrych intencji nie przygniecie nadmiar biurokracji z jednej strony, a opór rodzący się z niezrozumienia – z drugiej. Dlatego polityka dotycząca regulacji WLC powinna być przedmiotem otwartej i szerokiej debaty. Od tego, czy cel wprowadzonych zmian będzie jasny dla wszystkich (w tym „konsumentów” architektury), zależy, czy regulacje prawne przełożą się na realne działania, czy ograniczą się do pozorowanej poprawy – odnotowanej tylko w dokumentach z licznymi pieczątkami.